Spis treści
Data publikacji: 6 lutego 2019, ostatnia aktualizacja: 9 kwietnia 2024.
– Z ust wielu sportowców słyszałem o tym, że o występie na igrzyskach marzyli właściwie od dzieciństwa. Ja jednak jako dziecko żyłem w apartheidzie, Namibia była wówczas częścią RPA i w ogóle nie myślałem nawet o igrzyskach. Kiedy już zostałem lekkoatletą, medal olimpijski nie był moim najważniejszym celem. O wiele bardziej ceniłem sobie tytuł mistrza RPA – mówi Frankie Fredericks, czterokrotny wicemistrz olimpijski w sprintach.
Jedynak z getta
Legendarny lekkoatleta urodził się 2 października 1967 roku w Windhuk jako syn Riekie Fredericks i Andriesa Kangootui. Jest jedynakiem, a jego rodzice rozstali się, gdy był jeszcze niemowlakiem. Chłopak zamieszkał z mamą w stołecznym getcie w czteropokojowym domu z toaletą na zewnątrz. Kobieta pracowała jako krawcowa, a ojca, który był farmerem, Frankie widywał jedynie od czasu do czasu.
– Nie mam pojęcia, dlaczego moi rodzice się rozeszli, ale ich rozstanie na pewno nie było dla mnie miłym doświadczeniem – mówi. – Ten facet nadal był jednak moim ojcem i utrzymywałem z nim kontakt. Mama tego chciała, a dla niej zrobiłbym wszystko.
Niedoszły piłkarz
Fredericksa od małego ciągnęło w kierunku sportu. W wieku trzynastu lat zapisał się do katolickiej szkoły położonej trzydzieści kilometrów od Windhuk. Placówka ta słynęła ze świetnych drużyn piłkarskich, które regularnie wygrywały wszystkie rozgrywki. Trzy lata później Frankie otrzymał natomiast stypendium sportowe w liceum mieszczącym się o wiele bliżej jego miejsca zamieszkania, lecz tam uprawianie futbolu stało się problematyczne, ponieważ zespół przegrywał każde spotkanie różnicą kilku goli, a większości zawodników nie zależało na osiąganiu dobrych wyników. Wtedy właśnie syn Riekie i Andriesa postanowił przenieść swoje zainteresowania na lekkoatletykę.
– Byłem równie utalentowanym piłkarzem, co sprinterem, ale gdy rozglądałem się za stypendium sportowym ciężko było pójść do jakiejś firmy i przekonywać, że jest się najlepszym piłkarzem – tłumaczy. – Z biegami jest nieco prościej, gdyż najlepszy jest ten, który jako pierwszy przekroczy linię mety. Moi rodzice byli zbyt biedni, żeby płacić za moją edukację, więc musiałem korzystać ze swoich sportowych predyspozycji.
Stypendium w USA
Na piłkarskiej murawie rywale zawsze mieli problem z dogonieniem Frankiego, więc młodzieniec zaczął trenować sprinty. W tej konkurencji osiągane wyniki zależały niemal w stu procentach od niego. W ostatniej klasie liceum został mistrzem szkół południowoamerykańskich na 100 i 200 metrów. Niedługo później młody sportowiec otrzymał jedno z pięciu zaproszeń do wzięcia udziału w programie szkoleniowym dla Rössing, czyli jednej z największych na świecie odkrywkowych kopalni rud uranu. Fredericks jednocześnie kontynuował treningi sprinterskie, a podczas południowoafrykańskich mistrzostw juniorów A.D. 1987 poznał Patricka Shane’a, będącego w stałym kontakcie z Willardem Hirschim, pełniącym wówczas funkcję trenera sprinterów na Brigham Young University w Provo w stanie Utah. Na mocy porozumienia z kopalnią Frankie wyleciał do USA. Tam otrzymał stypendium na BYA, gdzie studiował informatykę oraz trenował sprinty. Latem wracał natomiast do kraju, by pracować dla Rössing.
– Gdy miałem wybór pomiędzy nauką do testu a treningiem, dla mnie decyzja była bardzo prosta – wspomina. – Jeśli zawiódłbym na gruncie sportowym, nikogo za bardzo by to nie obeszło i mógłbym wrócić do domu do normalnej pracy. Gdy jednak zawaliłbym naukę, nie miałbym przed sobą żadnej przyszłości.
Barcelona 1992
W Stanach Zjednoczonych Fredericks zdobył wykształcenie, a oprócz tego fenomenalnie prezentował się na bieżni. W 1991 roku stał się pierwszym od trzynastu lat sprinterem, który został akademickim mistrzem na 100 i 200 metrów, a dodatkowo dokonał tej sztuki jako pierwszy lekkoatleta urodzony poza USA. W tym samym sezonie Frankie przywiózł z Tokio srebrny medal mistrzostw świata na 200 metrów, po tym jak zameldował się na mecie tylko za plecami Michaela Johnsona. Namibijskiego sprintera nie zabrakło również podczas igrzysk w Barcelonie latem 1992. Stamtąd Fredericks wrócił z dwoma srebrnymi krążkami, które stanowiły cały dorobek medalowy jego reprezentacji. Wieść o jego dokonaniach wlała w serca jego rodaków mnóstwo nadziei na lepsze jutro. W końcu do niedawna z powodów politycznych Namibia nie miała swoich reprezentantów na arenie międzynarodowej.
– Namibia to młody kraj, w którym nie mamy zbyt wielu sportowych bohaterów – tłumaczy. – Borykamy się z problemami bezrobocia i bezdomności, ale sport jest czymś, co może zjednoczyć cały naród. Rozumiem jak wiele trzeba było poświęcić w celu wyzwolenia. Doceniam przelaną krew i to, że dzięki tym ludziom mogłem wystąpić na igrzyskach olimpijskich.
Atlanta 1996
Z igrzysk w Atlancie A.D. 1996 Fredericks wrócił ponownie z dwoma srebrami. „Setkę” przebiegł w czasie 9,89 s, ale szybszy od niego był Donovan Bailey, a dwie pokonał w 19,68 s, lecz to nie wystarczyło do pokonania Michaela Johnsona. Po drodze Frankie zgarnął też srebro halowych mistrzostw świata na 60 metrów (1993, Toronto) oraz srebro (200 metrów, 1995, Göteborg) i złoto (200 metrów, 1993, Stuttgart) mistrzostw globu na otwartym stadionie. Przed igrzyskami Namibijczyk we francuskim Liévin czasem 19,92 s ustanowił również halowy rekord świata na dwie „setki”.
– Wierzę w Boga i w to, że obdarzył mnie talentem, z którego starałem się czerpać jak najwięcej – mówi. – Do rywalizacji starałem się podchodzić na luzie. Uważam, że raz się wygrywa, a raz przegrywa i nie powinno się zbytnio rozpaczać po porażkach.
Ateny 2004
Niestety na skutek kontuzji Frankie Fredericks nie wziął udziału w igrzyskach olimpijskich w Sydney w 2000 roku. Namibijczyk mógł jedynie podziwiać jak w jego koronnych konkurencjach triumfują Maurice Greene i Konstandinos Kienderis, a sam musiał zadowolić się srebrem MŚ na 200 metrów, przywiezionym z Aten (1997) oraz złotem HMŚ 1999 na tym samym dystansie, wywalczonym w Maebashi z czasem 20,10 s. W wieku niemal trzydziestu siedmiu lat legendarny sprinter wybrał się jeszcze do Aten na swoje pożegnalne igrzyska, lecz tam stać go było jedynie na czas 20,14 s na 200 metrów, który dał mu tylko lub aż czwarte miejsce.
– Wydaje mi się, że jedyny medalowy bieg, który mógłbym rozstrzygnąć na swoją korzyść, to „setka” w Atlancie – ocenia. – Myślę, że wtedy złoty medal mi zwyczajnie uciekł, ponieważ byłem przygotowany do tego, żeby go wywalczyć. Na 200 metrów nie było nawet mowy o uzyskaniu czasu 19,30 lub 19,31 sek. Wiedziałem, że moim głównym rywalem będzie specjalista od 200 i 400 metrów, więc musiałem porzucić dotychczasowe metody treningowe i podczas przygotowań biegałem sprinty 500 metrów i dłuższe.
Urodzony w nieodpowiednich czasach
Frankie Fredericks przez całą swoją karierę należał do ścisłego topu sprinterów, lecz mimo wszystko najważniejsze biegi wygrywał dość rzadko. W Afryce nie miał sobie równych, ale w rywalizacji z zawodnikami z innych kontynentów najczęściej przypadało mu drugie miejsce. Wielu na jego miejscu nie potrafiłoby pogodzić się z aż tyloma porażkami, ale on każdy swój medal uważa za wielki sukces. Namibijczyk nie twierdzi również, że olimpijskiego złota brakuje mu tylko dlatego, iż rywalizował w erze wielu genialnych stu- i dwustumetrowców.
– Myślę, że gdybym nie rywalizował w tamtych czasach, to nie zmusiłbym mojego ciała do wykręcenia czasu 9,86 sek. na „setkę” i 19,68 sek. na dwie – mówi. Prawdopodobnie zadowoliłbym się wynikiem 19,99 s na 200 metrów i tyle. Cieszę się, że przez tyle lat konkurowałem z ludźmi, którzy napędzili mnie do osiągnięcia kresu własnych możliwości.
Działacz
Kilka miesięcy po igrzyskach w Atenach Frankie Fredericks przeszedł na sportową emeryturę i podjął pracę w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim. W 2017 roku legendarny lekkoatleta został jednak zawieszony w swoich obowiązkach w związku z zarzutami korupcyjnymi związanymi z przyznaniem Rio de Janeiro prawa organizacji olimpijskich zmagań w roku 2016. Oprócz tego były sprinter stara się również edukować aktywnych sportowców na temat tego, żeby jeszcze będąc w treningowym reżimie zadbali o swoją przyszłość na sportowej emeryturze. Sam zainteresowany nie poprzestał na ukończeniu studiów informatycznych na BYU i w 1994 roku odebrał dyplom MBA.
– Sportowcy powinni zrozumieć, że w życiu nie chodzi tylko o zdobycie złotego medalu olimpijskiego, ale też o to, żeby w trakcie kariery przygotować się do późniejszego życia – tłumaczy. – Trening to dwie-trzy godziny dziennie, do tego czas na odpoczynek i robi się sporo wolnego czasu na zdobycie wykształcenia, które w przyszłości pomoże stać się konkurencyjnym na rynku pracy. Pracodawca nie oczekuje od pracownika medali olimpijskich, a gwarancji, że wniesie on do firmy coś, czego nie są w stanie wnieść inne osoby ubiegające się o dane stanowisko. Sportowcy schodzą ze sceny przeważnie w wieku około trzydziestu pięciu lat, dzięki czemu mają jeszcze sporo czasu, żeby wykazać się produktywnością na innych płaszczyznach.
Frankie Fredericks od wielu lat jest żonaty z Jessicą Motchebon, która urodziła mu dwójkę dzieci. Para pomieszkuje w Niemczech i Namibii, a jedna z głównych ulic rodzinnego miasta legendarnego sprintera, Windhoek, nosi jego imię.
Foto: gettyimages.com