Petter Solberg – Mr Hollywood

Data publikacji: 10 stycznia 2021, ostatnia aktualizacja: 7 kwietnia 2024.

– Nauczyłem się tańczyć, żeby poznawać dziewczyny. Od dobrego tancerza wymaga się perfekcyjnej koordynacji ruchowej oraz odpowiedniego balansu ciała. Dokładnie tego samego potrzeba, żeby zostać topowym kierowcą rajdowym – twierdzi Petter Solberg, czyli rajdowy mistrz świata z 2003 roku, dwukrotny mistrz świata w rallycrossie oraz… mistrz Norwegii w tańcu dyskotekowym.

Wszystko przez rodziców

„Mr Hollywood”, jak zaczęto go później nazywać, przyszedł na świat 18 listopada 1974 roku w Askim na północy Norwegii, a dorastał w pobliskim Spydebergu. Stwierdzenie, że talent do motorsportu wyssał wraz z mlekiem matki, w jego przypadku jest wręcz idealne.

– Po raz pierwszy siedziałem za kółkiem na farmie moich rodziców, gdy miałem jakieś sześć lat – opowiada. – Moja mama, Tove, to mistrzyni Norwegii w bilcrossie. Mój tata, Terje, jest natomiast jednym z najbardziej utytułowanych kierowców w kraju, jeśli chodzi o tę dyscyplinę. Bilcross to taka niedroga, norweska forma rallycrossu. Jednym z głównych jego założeń jest limit wydatków na przygotowanie samochodu. Istnieje też zasada mówiąca, że twój pojazd za z góry ustaloną cenę może nabyć każdy chętny uczestnik zmagań. Odmowa sprzedaży wiąże się natomiast z utratą licencji.

Majsterkowicz

Zanim Petter Solberg uzyskał prawo jazdy, głód sportowej rywalizacji zaspokajał nie tylko podczas zawodów tanecznych. Pomimo bardzo młodego wieku chłopak wraz ze swoim starszym bratem Henningiem zajmował się tuningiem aut, którymi jego rodzice ścigali się w bilcrossie.

– Termin ten nie był wtedy powszechnie używany, ale teraz już wiem, że cierpię na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne – tłumaczy. – Miałem fioła na punkcie dbałości o detale i spędzałem wiele godzin na pracy nad samochodami. To było niesamowite przeżycie, zwłaszcza że przepisy bilcrossu dotyczące sprzedaży samochodu oznaczały, iż ciągle trzeba było opracowywać jakieś nowinki. Myślę, że wspólnie przygotowaliśmy ponad pięćdziesiąt różnych samochodów bilcrossowych – zarówno dla naszych rodziców, jak i dla siebie.

Fan miniaturek

W 1987 roku, czyli jako trzynastolatek, Petter Solberg brał udział w Pucharze Norwegii samochodów zdalnie sterowanych. Cykl odbywał się pod egidą firmy Tamiya, a sito eliminacji było bardzo gęste. „Mr Hollywood” o miejsce w imprezie konkurował z ponad osiemdziesięcioma chętnymi.

– Kłopot polegał na tym, że wymagało to podróżowania na kolejne na rundy i moja mama szybko zaczęła mieć tego dość – wspomina dawne czasy. – Przekonałem jednak jednego z przyjaciół mojego taty, żeby mnie zabierał ze sobą. Już wtedy miałem obsesję na punkcie przygotowań i pamiętam jak stałem nago pod prysznicem i starannie myłem samochód po wyścigu. Musiałem mieć pewność, że jest nieskazitelnie czysty. Kiedy dotarłem do finału, na miejscu dość niespodziewanie pojawili się moi rodzice, żeby mnie wesprzeć. Kupili mi też nowy silnik po tym jak ten oryginalny trafił szlag. To był jedyny raz, kiedy zainterweniowali finansowo.

Bracia Solbergowie

Zaledwie kilka dni po swoich osiemnastych urodzinach Petter Solberg zaczął się ścigać w bilcrossie, a w sezonie 1995 świętował już tytuły mistrza kraju w rallycrossie i hillclimbingu. Rok 1995 przyniósł mu również pierwszy start w klasycznym rajdzie. Młody mężczyzna zasiadł wówczas za kierownicą Volvo 240, a pilotowała go wtedy Szwedka Maud Tidemand – późniejsza żona jego brata Henninga oraz matka mistrza świata WRC-2 z 2017 roku – Pontusa Tidemanda. Tymczasem rywalizacja na oesach pomiędzy Petterem a Henningiem (późniejszym pięciokrotnym mistrzem Norwegii) bardzo szybko stała się niezwykle zacięta. Do ciekawej sytuacji z ich udziałem doszło np. podczas Rajdu Finnskog 1998. „Mr Hollywood” jechał wówczas Toyotą Celicą i na pierwszym etapie o 1,7 sek. wyprzedził brata, ale w aucie padła pompa wspomagania i dalszy udział młodszego Solberga w zmaganiach stanął nagle pod olbrzymim znakiem zapytania.

– Nie mogliśmy zatamować wycieku, więc wzięliśmy dwudziestopięciolitrowy plastikowy zbiornik – opowiada. – Przykleiliśmy go taśmą i przywiązaliśmy do dachu samochodu oraz poprowadziliśmy z niego wąż do zbiornika płynu wspomagania kierownicy. Wyglądało to śmiesznie, ale zadziałało. Ba, konstrukcja sprawowała się na tyle dobrze, że na następnym etapie byłem szybszy od Henninga o ponad dwie sekundy. Wtedy on wpadł w szał. Był wściekły do tego stopnia, że zapowiedział złożenie protestu przeciwko mojemu samochodowi i jego niekonwencjonalnemu zbiornikowi dachowemu. Na szczęście wszyscy inni kierowcy szybko przemówili mu do rozsądku oraz wytłumaczyli, iż ta konstrukcja nie ułatwiła mi zadania i taki protest go ośmieszy.

U boku Latającego Szkota

W 1999 roku „Mr Hollywood” trafił wreszcie do najbardziej prestiżowych zmagań w rajdach samochodowych, czyli WRC. Petter swoją przystań znalazł w teamie Forda, a ściągnął go tam Malcolm Wilson. Norweg jako świeżak nie wystartował wówczas w całym sezonie, ale pełnił rolę zespołowego partnera nie byle kogo, bo samego Colina McRae – mistrza świata A.D. 1995 i jednego z najbardziej rozpoznawalnych rajdowców w dziejach.

– Na początku nie znałam nawet słowa po angielsku, więc mój entuzjazm nie był za duży – wspomina. – Na szczęście nie mogłem trafić w lepsze miejsce niż pod skrzydła Malcolma i Elaine Wilsonów, gdzie panowała prawdziwie rodzinna atmosfera. Colin był zabawnym gościem, ale bardzo konkurencyjnym i traktującym jazdę poważnie. Świetnie się czuliśmy w swoim towarzystwie. Pamiętam godziny spędzone u niego na sesjach w gry rajdowe. Colin McRae Rally znajdowało się akurat w fazie rozwoju, więc ostro testowaliśmy tę produkcję. Na haju wyprawialiśmy też różne ciekawe rzeczy, które jednak nie nadają się do mediów.

Wicemistrz świata

Petter Solberg w swoim pierwszym sezonie w rajdowych mistrzostwach świata zajął m.in. piąte miejsce w Rajdzie Safari. Zasiadał za kierownicą Forda Focusa WRC, a pilotował go Fred Gallagher. Przełom w jego karierze stanowiły jednak przenosiny do zespołu Subaru oraz postawienie na stałego pilota, którym okazał się Walijczyk Phil Mills. Norweg z japońską stajnią związał się w 2000 roku. Najpierw był trzecim kierowcą teamu obok Richarda Burnsa i legendarnego Juhy Kankkunena, by w kolejnych zmaganiach zająć miejsce tego drugiego. Tymczasem po mistrzowskiej dla Burnsa kampanii 2001 Anglika w Subaru zastąpił czterokrotny czempion globu Tommi Mäkinen, a rok 2002 za kierownicą Imprezy WRC przyniósł Petterowi Solbergowi pierwszy triumf w WRC (Rajd Wielkiej Brytanii) oraz tytuł wicemistrza świata – za Marcusem Grönholmem z Peugeota.

– Byłem bardzo zadowolony z zespołu, ale z Richardem Burnsem nie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi – zwierza się. – On miał dość trudny charakter. Tommi Mäkinen to już jednak zupełnie inna bajka. Fantastyczny i bardzo miły gość. Mieliśmy bardzo dobre relacje, chociaż tak naprawdę kolejne zmiany w zespole nie miały żadnego wpływu na moją postawę na oesach.

Tytuł mistrzowski i… ślub

„Mr Hollywood” nigdy nie ukrywał, że ma bzika na punkcie motorsportu. Z tego powodu chyba nie mógł sobie wymarzyć lepszej kandydatki na żonę niż Pernilla Walfridsson. Jej tata nazywa się Per-Inge Walfridsson i jest utytułowanym kierowcą rajdowym, podobnie jak jego młodszy brat – Stig-Olov Walfridsson. Pernilla zaczynała jako pilotka ojca. Później sama zasiadła za kierownicą i ma w dorobku kilkanaście startów w rajdach rangi WRC. Na oesach rywalizowała do 2000 roku, a w kolejnym urodziła Petterowi syna Olivera. Para pobrała się w roku 2003 po tym jak Solberg w Subaru Imprezie WRC zgarnął jedyny w swojej karierze tytuł rajdowego mistrza świata.

– Od początku sezonu 2003 czułem olbrzymią pewność siebie – mówi. – Byłem jeszcze bardzo młody, ale dysponowałem naprawdę dobrym autem. Dobrze mi się współpracowało z Philem, a dodatkowo cały zespół wykonywał świetną robotę. Wiedziałem, że możemy wygrać mistrzostwa, jeśli tylko będziemy konsekwentni.

Rajd Korsyki 2003

Co ciekawe, mistrzowskie zmagania nie od początku układały się po myśli reprezentanta Norwegii. Z pierwszych trzech rajdów ukończył on zaledwie jeden, a pierwszy triumf odniósł dopiero na Cyprze, gdzie odbyła się siódma odsłona rywalizacji. Do historii przeszedł też jego występ w Rajdzie Korsyki, który o mały włos przeszedłby mu koło nosa z powodu wypadku na odcinku testowym.

– Wypadliśmy z trasy, ale na szczęście trafiliśmy w jedyny słup telegraficzny w promieniu kilku kilometrów – opowiada. – Samochód był nieźle pokiereszowany. To niewiarygodne, ale dzięki ogromnemu wysiłkowi całego zespołu z dnia na dzień udało się odbudować auto. Nie sądzę, żeby geometria kół była właściwie ustawiona, ale wygraliśmy ten rajd. To jedno z najbardziej pamiętnych zwycięstw w całej mojej karierze.

Rajd Niemiec 2004

W sezonie 2003 „Mr Hollywood” drugiego w klasyfikacji generalnej WRC Sébastiena Loeba z Citroëna wyprzedził o zaledwie punkt. W kolejnym panowie zamienili się miejscami, chociaż przewaga Francuza w tabeli była już dość znaczna. Tamte zmagania zapoczątkowały dziewięć sezonów totalnej dominacji Loeba w WRC, a Petter Solberg musiał się zadowolić małymi sukcesami w pojedynczych rajdach, których zwieńczeniem okazał się brązowy medal mistrzostw świata A.D. 2010 w Citroënie C4 WRC w barwach własnego teamu. Norweski kierowca długo też może opowiadać o wypadkach, w których uczestniczył na rajdowych trasach. Najchętniej wspomina ten podczas Rajdu Niemiec 2004.

– Najechałem na kamień na poboczu drogi i mieliśmy piekielny wypadek – wspomina. – Samochód od strony Phila został totalnie zniszczony, a on sam dość mocno ucierpiał. Wieczorem odwiedziłem go w szpitalu i był dosłownie cały czarno-niebieski. Bardzo cierpiał, dlatego podano mu morfinę. Zapytałem go, jak się czuje, a on odpowiedział, że wszystko z nim w porządku i już nie może się doczekać, kiedy będzie mógł wrócić do samochodu. Najchętniej wstałby z łóżka i kontynuował rajd. Co najgorsze, do następnej odsłony mistrzostw w Japonii pozostały tylko dwa tygodnie. Pierwsza w historii runda WRC w Japonii, czyli w domu Subaru, a my broniliśmy tytułu. Niewiarygodne, że Philowi ​​udało się dojść do siebie na tyle, że mogliśmy wystartować. Ba, wygraliśmy tę rundę i dwie kolejne. W tamtym sezonie powinniśmy byli obronić tytuł, a w następnym zgarnąć jeszcze jeden. No, ale życie potoczyło się tak, a nie inaczej.

Rallycross

Ostatni pełny sezon Pettera Solberga w rajdowych MŚ to kampania 2012, spędzona w teamie Forda. Za kółkiem Fiesty RS WRC Norweg zanotował kilka miejsc na podium, co dało mu piątą lokatę w klasyfikacji generalnej. „Mr Hollywood” nie zszedł jednak z motorsportowej sceny i przeniósł swoje talenty do rallycrossu, gdzie w latach 2013 i 2014 sięgał po tytuł mistrza świata. W ten sposób Solberg stał się pierwszym w dziejach kierowcą, który został czempionem globu w dwóch różnych dyscyplinach pod egidą FIA.

– Wbrew pozorom rajdy i rallycross bardzo się różnią – tłumaczy. – Rajdy to jednak rajdy i nic nie może się równać z emocjami towarzyszącymi nieprzerwanej jeździe na krawędzi przez trzydzieści kilometrów. Wyścig w rallycrossie kończy się trochę za szybko, ale są inne czynniki, które sprawiają, że jest ekscytujący. Samochody są oczywiście niezwykle mocne, co dodaje smaczku, ale trzeba też myśleć o rywalach na torze. W rajdach jesteś tylko ty, twój pilot i trasa. To, co robią inni kierowcy, tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia.

Emerytura?

W 2019 roku Petter Solberg powiedział pas. Karierę zakończył występem w Rajdzie Wielkiej Brytanii i zrobił to w fenomenalnym stylu, bo wygrywając klasyfikację WRC-2 za kółkiem Volkswagena Polo GTI R5. Na sportowej emeryturze Norweg jednak nie próżnuje. „Mr Hollywood” mocno kibicuje swojemu synowi Oliverowi, który zdecydował się pójść w ślady ojca. Petter rozważa też powrót do królewskiej kategorii rajdów w roli team managera. A skąd się wzięła jego ksywka „Mr Hollywood”?

– Pochodzi ona z czasów, gdy kręciliśmy filmiki promocyjne dla Subaru w USA, w Hollywood – wyjawia. – Nagle ludzie zaczęli mnie tak nazywać. Wtedy czułem się lekko zażenowany, ponieważ byłem zawodowym kierowcą rajdowym. W końcu jednak zmieniłem zdanie, bo ten pseudonim znacznie bardziej pasuje do rallycrossu niż do rajdów. Umieściłem go nawet na swoim kombinezonie. Ludzie go uwielbiają, a ja już nie mam nic przeciwko.

Bibliografia:

  • autocar.co.uk.
  • monsterenergy.com,
  • nationwidevehiclecontracts.co.uk,
  • winktimber.com.

Foto: gettyimages.com

Warto przeczytać:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *