Eduardo Galeano. Futbol w słońcu i w cieniu. Recenzja książki

Data publikacji: 3 marca 2022, ostatnia aktualizacja: 6 kwietnia 2024.

Piłka nożna po raz pierwszy zagościła na igrzyskach olimpijskich w 1900 roku, czyli ponad 120 lat temu. Pierwszy mundial rozegrano natomiast w roku 1930. Czy da się upchnąć tyle lat historii na 352 stronach i nie ograniczyć się przy tym do wiedzy elementarnej? Nie da się, ale Eduardo Galeano swoją książką pt. Futbol w słońcu i w cieniu udowodnił, że ograniczona liczba informacji nie musi być wadą, gdyż oprócz treści ważna jest też forma.

Kim jest Eduardo Galeano?

Eduardo Germán María Hughes Galeano urodził się 3 września 1940 roku w Montevideo, a zmarł 13 kwietnia A.D. 2015 tamże. Był dziennikarzem i pisarzem. Napisał kilkadziesiąt książek i jest uważany za jednego z najważniejszych twórców literatury latynoamerykańskiej. Jego dzieła przetłumaczono na wiele języków. Do najbardziej znanych pozycji autorstwa Urugwajczyka należą: Otwarte żyły Ameryki Łacińskiej, Pamięć ognia, Dnie i noce miłości i wojny czy właśnie Futbol w słońcu i w cieniu. Był wielokrotnie nagradzany i słynął z krytykowania procesu globalizacji.

Futbol w słońcu i w cieniu czy warto przeczytać

O czym jest książka Futbol w słońcu i w cieniu?

To po części kronika, po części pamiętnik i po części… encyklopedia futbolu. Historia piłki nożnej jest tu prezentowana na tle przemian politycznych i społecznych. Ponadto autor często i gęsto dzieli się własnymi przemyśleniami, więc książka na pierwszy rzut oka w ogóle nie przypomina encyklopedii, którą w moich oczach jest najbardziej (chociaż bardzo tego nie chce).

Na starcie czytelnik dowiaduje się, kim w tym całym futbolowym teatrze są takie osoby, jak: piłkarz, bramkarz, kibic, fanatyk czy sędzia. Później w formie równie krótkich notatek Galeano przedstawia początki dyscypliny pod egidą FIFA, a następnie omawia mundiale z lat 1930-2010 i wydarzenia im towarzyszące.

Jak zmieniały się przepisy gry? Kim byli Ricardo Zamora i Josep Samitier? Skąd się wzięły określenia „gol olimpijski” i „chilijka”? Jak piłkarze stali się zawodowcami? Z czego słynął Garrincha? Kim byli rodzice Raymonda Kopy? Dlaczego Alfredo Di Stéfano nigdy nie zagrał na mundialu? Co na ukojenie nerwów stosował Lew Jaszyn? Dlaczego rywale odwracali się plecami, gdy Pelé wykonywał rzut wolny? Za co uwielbiano Franza Beckenbauera, Johana Cruyffa, Gerda Müllera i Diego Maradonę? Jak doszło do tego, że świat futbolu ogarnęła żądza pieniądza, a mecze stały się również potyczkami pomiędzy korporacjami? Książka autorstwa Eduardo Galeano odpowiada na wszystkie te pytania oraz na wiele podobnych, zadawanych przez wielu fanów futbolu spośród tych, którzy przyszli na świat już czasach, gdy telewizja transmituje właściwie każde spotkanie, jakie człowiek sobie wymarzy.

Dzieciaki i psy nosiły peruki Maradony. U podnóża pomnika Dantego pojawiła się piłka, a tryton w fontannie był ubrany w niebieską koszulkę Napoli. Lokalna drużyna nie zdobyła mistrzostwa kraju od ponad pół wieku. Dzięki Maradonie miasto skazane na furie Wezuwiusza i wieczne porażki na piłkarskich stadionach, stolica obskurnego Południa, w końcu upokorzyło gardzącą nim białą Północ. Puchar za pucharem, na stadionach włoskich i europejskich, klub z Neapolu wygrywał, a każdy strzelony gol był profanacją ustalonego porządku i zemstą na historii. W Mediolanie nienawidzono autora tej zniewagi – biedaka, któremu się udało. Nazywali go jamón con rulos (baleron z kędziorami). Zresztą nie tylko w Mediolanie go nie lubiano. Podczas mundialu w 1990 roku większość widzów gwizdała za każdym razem, gdy dotykał piłki, a porażka Argentyny z Niemcami świętowana była jak włoskie zwycięstwo.

Kiedy Maradona oznajmił, że chce opuścić Neapol, z okien rzucano mu pod nogi woskowe lalki przebite szpilkami. Był więźniem miasta, które go uwielbiało, i camorry – mafii, która jest tego miasta właścicielem. Maradona już wtedy zaczął płynąć pod prąd. I właśnie wówczas wybuchł skandal z kokainą. Maradona stał się szybko Maracocą, przestępcą, który tylko udawał bohatera.

Jakiś czas później w Buenos Aires telewizja transmitowała na żywo, zupełnie jak mecz, drugą odsłonę dramatu piłkarza.

Eksperci

Dzisiejszy futbol to nie tylko piłkarze, kibice czy sędziowie, ale również wszelkiej maści eksperci. Eduardo Galeano w swojej książce ich portretuje, lecz jego odczucia względem komentatorów sami zainteresowani docenią tylko pod warunkiem, że swoją pracę traktują z dystansem.

Przed meczem dziennikarze zadają niepokojące pytania: „Gotowi na zwycięstwo?”. I otrzymują zaskakujące odpowiedzi: „Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby wygrać”.

Potem do głosu dochodzą opowiadacze. Komentatorzy telewizyjni są dodatkiem do obrazu, ale zdają sobie sprawę, że nie mogą z nim konkurować. Za to radiowi – tych powinni unikać kibice o słabych nerwach – to prawdziwi mistrzowie suspensu. Wnoszą więcej ruchu w widowisko niż sami piłkarze, gdy w zawrotnym tempie relacjonują mecz. Niestety, ich relacje rzadko kiedy mają jakiś związek z tym, co naprawdę dzieje się na boisku. W potoku ich słów paskudne pudło to strzał minimalnie chybiony, który otarł się o słupek, a każda sytuacja grozi bramką, podczas gdy w istocie pajączek spokojnie snuje sieć między słupkami, a bramkarz ziewa znudzony.

Kiedy na betonowym stadionie powoli opada meczowa gorączka, do akcji wkraczają komentatorzy. Dawniej wtrącali swoje trzy grosze podczas transmisji, instruując zawodników, co mają robić na boisku, ale ci nie mogli ich usłyszeć, bo byli zbyt zajęci popełnianiem kolejnych fatalnych błędów. Ideolodzy od siedmiu boleści. Używają języka, który jest piorunującą mieszanką naukowej erudycji, wojennej propagandy i lirycznej ekstazy. Zawsze też mówią w liczbie mnogiej, bo jest ich bez liku.

Przewrotka

Jakie zagranie na zielonej murawie jest powszechnie uważane za najbardziej efektowne? Chodzi oczywiście o przewrotkę, która w swoich rodzinnych stronach nazywana jest zupełnie inaczej.

Zagranie to wynalazł Ramón Unzaga na boisku w chilijskim porcie Talcahuano: w wyskoku, z plecami ułożonymi równolegle do murawy, nogami wykonał nożyce, uderzając piłkę nad głową. To dlatego, gdy parę lat później w 1927 roku chilijski klub Colo-Colo przyjechał na tournée do Europy, a napastnik David Arrellano zaprezentował to zagranie na stadionach Hiszpanii, tamtejsi dziennikarze nazwali tę powietrzną akrobację la chilena***. I tak przewrotka, zupełnie jak wcześniej truskawki i cueca****, dotarła przez Atlantyk do Hiszpanii. Arrellano zdobył jeszcze kilka takich bramek, po czym zmarł tego samego roku w Valladolid, po fatalnym zderzeniu z obrońcą.

*** Chilijka, w Polsce jednak przyjęła się głównie nazwa „przewrotka”.

**** Chilijski taniec narodowy.

Reklamy

Eduardo Galeano nie owija w bawełnę i pisze jak jest. W wielu miejscach można się z nim nie zgadzać, ale trudno odmówić mu racji w stwierdzeniu, że w nowoczesnym futbolu coraz mniej jest miejsca na ludzkie odruchy. Te bowiem muszą ustępować miejsca żądzy pieniądza.

W dzisiejszym świecie wszystko, co się rusza i tkwi w jednym miejscu, przekazuje jakieś treści reklamowe. Każdy piłkarz to biegający słup reklamowy, ale FIFA nie pozwala, by pojawiały się na nim przesłania solidarności społecznej. Te są surowo zabronione. Julio Grondona, prezes Argentyńskiego Związku Piłki Nożnej, przypomniał o tym w 1997 roku, gdy niektórzy piłkarze chcieli wesprzeć żądania nauczycieli i wykładowców otrzymujących głodowe pensje. Nieco wcześniej FIFA ukarała grzywną Anglika Robbiego Fowlera, który na koszulce umieścił napis, solidaryzując się w ten sposób ze strajkującymi robotnikami portowymi.

Futbol w słońcu i w cieniu. Czy warto przeczytać?

Oczywiście, że warto. Lektura jest szybka i przyjemna. Barwny język, jakim operuje autor, pozwala dostrzec w piłce nożnej najważniejszą rzecz spośród tych nieważnych oraz jej blaski i cienie. Krótkie rozdziały sprawiają, że książkę można czytać w każdej wolnej chwili bez obaw o zgubienie wątku. Minusy? Należy wziąć pod uwagę, iż narracja jest prowadzona z perspektywy Urugwajczyka, który nie ogranicza się do podawania faktów. Z tego powodu autor między wierszami przemyca sporo opinii na różne tematy, co często sprowadza się do: kiedyś to były czasy, nie to co dziś. Ponadto książka w oryginale ukazała się w 1995 roku i niestety widać, że została tylko zaktualizowana o mundiale z lat 1998-2010.

Dla kogo jest książka Futbol w słońcu i w cieniu?

Przede wszystkim dla estetów potrafiących czytać między wierszami, bo mało kto pisze o futbolu tak pięknie jak Eduardo Galeano i skłania przy tym do refleksji. Dla zgłębiających historię piłki nożnej? Niekoniecznie. Chyba, że dla tych, którzy dopiero zaczynają działać w tym kierunku. Obeznani z tematem mogą potraktować lekturę jedynie jako odświeżenie wiadomości ze szkoły podstawowej. Dla pragnących przywołać wspomnienia z dawnych czasów? Raczej też nie, gdyż każdy mundial w tej książce to zaledwie chwila, mgnienie, a czym bliżej XXI wieku, tym wyższe tempo narzuca autor. Nudzić na pewno nie będą się osoby, które lubią czytać kilka razy o tym samym, ale za każdym razem z innej perspektywy. Pod wrażeniem będą też czytelnicy, którzy lubią wyzwania. Jak zmieścić na kilku stronach karierę Pelégo czy Maradony i zrobić to tak, żeby czytelnik był syty? – Potrzymaj mi piwo i patrz – odpowiedziałby zapewne Eduardo Galeano, gdyby żył.

Gdzie kupić książkę i ebook Futbol w słońcu i w cieniu?

Książka Futbol w słońcu i w cieniu jest dostępna w wersji papierowej oraz jako ebook. Publikacja została wydana w ramach serii SQN Originals, wobec czego można ją kupić tylko na labotiga.pl i sqnstore.pl.

Gatunek: kronika, pamiętnik
Autor: Eduardo Galeano
Tytuł oryginału: El fútbol a sol y sombra
Rok I wydania: 1995
Data I wydania PL: 01.03.2012 pod tytułem Blaski i cienie futbolu (wyd. Polityka)
Data recenzowanego wydania PL: 16.02.2022
Wydawca recenzowanego PL: Sine Qua Non (SQN)
Liczba stron: 352
ISBN: 9788382103830
Tłumacz: Maciej Zglinicki

Futbol w słońcu i w cieniu

7.6

Okładka

7.0/10

Styl

9.5/10

Dawka wiedzy

5.0/10

Czy wciąga?

9.0/10

Zalety

  • Znakomity styl
  • Krótkie "rozdziały"
  • Brak lania wody
  • Zmusza do myślenia

Wady

  • Kończy się na 2010 roku...
  • ...a w zasadzie na 1998
  • Za bardzo gloryfikuje przeszłość i demonizuje teraźniejszość

Warto przeczytać:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *