Spis treści
Data publikacji: 29 sierpnia 2019, ostatnia aktualizacja: 8 kwietnia 2024.
– Gdy dorastałam, moimi idolkami były Panna Piggy i Wonder Woman. To silne mentalnie kobiety, które pozostając kobiecymi potrafiły skopać komuś tyłek, jeśli zaszła taka potrzeba – wspomina Jenny Thompson, dwunastokrotna medalistka olimpijska w pływaniu i… anestezjolożka.
Z Niemiec do USA
Jennifer Beth Thompson, bo tak brzmią jej pełne personalia, przyszła na świat 26 lutego 1973 roku w Danvers w stanie Massachusetts jako córka Phillipa i Margrid. Dorastała w Dover w New Hampshire, wychowywana tylko przez matkę, która miała pod opieką jeszcze trzech synów.
– W dzieciństwie największy wpływ miała na mnie mama – mówi. – Urodziła się w Niemczech podczas II wojny światowej i była owocem związku Niemca z Amerykanką. Gdy miała osiem lat, wraz z rodzicami przybyła do USA. Jako osoba niemieckojęzyczna od początku pobytu w Ameryce spotykała się z dyskryminacją, ale wyrosła na silną kobietę. Miała też atletyczną budowę ciała, co na szczęście udało mi się po niej odziedziczyć. Nauczyła mnie jak być świadomym, zmotywowanym i pozytywnie nastawionym do życia człowiekiem, dzięki czemu mogłam się odpowiednio rozwijać jako sportsmenka oraz lekarka.
Początki na pływalni
Jenny jako siedmiolatka została zapisana do klubu pływackiego Cedardale w pobliskim Groveland. Później trenowała również w ośrodkach dla młodzieży chrześcijańskiej w Danver i Andover. W wieku dwunastu lat zaczęła pływać w Seacoast Swimming Association pod okiem Amy i Mike’a Parratto, a następnie przeniosła się na stałe do Dover. Na scenie międzynarodowej Thompson po raz pierwszy pojawiła się w 1987 roku, kiedy to zdobyła złoty medal Igrzysk Panamerykańskich na 50 metrów kraulem oraz brąz na 100 metrów tym samym stylem. Pierwszy tytuł na mistrzostwach świata Jenny wywalczyła natomiast w roku 1991 w australijskim Perth, gdzie wraz z reprezentacją USA wygrała rywalizację sztafet w konkurencji 4 x 100 metrów kraulem.
– W zawodach pływackich zaczęłam rywalizować jako ośmiolatka, ale pływać potrafiłam jeszcze chyba zanim nauczyłam się chodzić – wspomina. – Od dziecka uwielbiałam wodę i dołączenie do drużyny pływackiej stanowiło dla mnie naturalną kolej rzeczy. Dzięki temu rozwijałam się też społecznie poprzez codzienne spotkania z przyjaciółmi na treningach oraz podróże na zawody. Te rzeczy sprawiały mi wiele radości. Jestem najmłodsza z czworga rodzeństwa, a mama na każdym kroku wspierała nasze wszystkie zainteresowania. Mimo, że nam się nie przelewało, to ona zawsze znajdowała czas i środki, żebyśmy mogli się spełniać. W pewnym momencie mieliśmy dwa kredyty pod zastaw domu, żebym tylko mogła pływać, ale mama nigdy nie wywierała na mnie żadnej presji z tym związanej.
Barcelona 1992
Amerykanka na igrzyska olimpijskie w Barcelonie A.D. 1992 udawała się jako jedna z głównych faworytek na swoich koronnych dystansach. Pechowo jednak nie zakwalifikowała się do finału na 200 metrów kraulem, na 50 metrów zajęła piąte miejsce, a w finale „setki” złoto przegrała z Chinką Zhuang Yong. Na szczęście niepowodzenia indywidualne powetowała sobie w sztafetach 4 x 100 m kraulem i 4 x 100 m stylem zmiennym, w których reprezentantki USA okazały się najlepsze.
– W życiu trzeba ustalić sobie priorytety, ale ważne jest również zachowanie odpowiedniego balansu – zauważa. – Pływanie zawsze było dla mnie istotne, lecz nie zaniedbywałam rodziny, przyjaciół i szkoły. Takie podejście do życia pozwoliło mi utrzymywać świeżość i rywalizować na najwyższym poziomie przez wiele lat. Brzmi to trochę dziwnie, ale żeby naprawdę cieszyć się sportem, nie możesz skupiać się tylko na nim.
Atlanta 1996
Do kolejnych olimpijskich zmagań Jenny przygotowywała się już jako studentka Uniwersytetu Stanforda, gdzie zgłębiała wiedzę z zakresu medycyny. W rywalizacji akademickiej na pływalni radziła sobie znakomicie, ale z mistrzostw świata w Rzymie w 1994 roku wróciła bez złotego medalu, a na indywidualne starty podczas igrzysk w Atlancie nie mogła liczyć z powodu słabych wyników podczas krajowych kwalifikacji. W czasie zmagań w ojczyźnie nie mogło jej jednak zabraknąć w rywalizacji sztafet, co przyniosło jej kolejne trzy złote krążki do kolekcji: na 4 x 100 m kraulem, 4 x 200 m stylem dowolnym oraz 4 x 100 m stylem zmiennym.
– Stany Zjednoczone są wyjątkowe pod tym względem, że program NCAA umożliwia studentom intensywną naukę połączoną z wyczynowym uprawianiem sportu – mówi. – Wielu moich przyjaciół pochodzi z krajów, które nie dawały takich możliwości, więc edukację musieli zupełnie odpuścić lub zostawić ją sobie na później. Ja uważam, że o swojej przyszłości na sportowej emeryturze trzeba myśleć już u progu kariery. Mam szczęście, iż zostało mi to wpojone, chociaż takie podejście do sprawy wymaga naprawdę wielkiego poświęcenia.
Sydney 2000
Mistrzostwa świata w Perth w 1998 roku przyniosły Jenny Thompson następny zestaw medali do kolekcji, a 23 sierpnia A.D. 1999 reprezentantka USA podczas zawodów w Sydney przepłynęła 100 metrów motylkiem w czasie 57,88, co było nowym rekordem świata. Głównym celem Amerykanki były jednak igrzyska olimpijskie, które odbyły się w tym samym mieście rok później. Z nich Jenny wróciła z brązem na „setkę” kraulem oraz trzema złotami w swoich koronnych sztafetach: 4 x 100 m i 4 x 200 m stylem dowolnym oraz 4 x 100 m stylem zmiennym. Choć Thompson na pływalni wyróżniała się nie tylko talentem, ale i urodą, to uważa, że w przypadku sportsmenek ludzie powinni skupiać się tylko na osiąganych przez nie wynikach.
– Nie przejmuję się tym, co o mnie mówią, ale cieszę się, że tego nie słyszę, bo jestem przekonana, iż nie zawsze mówią o mnie dobrze – twierdzi. – Na przykład: „Spójrz na tyłek Jenny na tym zdjęciu. Wygląda na to, że często bywa w tej nowej cukierni na mieście”. Nienawidzę sytuacji, kiedy ludzie drwią ze sportowców, w szczególności kobiet, z powodu ich wyglądu. Wimbledon to nie konkurs piękności.
Studia medyczne i Ateny 2004
Po sezonie 2000 Thompson postanowiła wycofać się z rywalizacji w basenie. Przeprowadziła się do Nowego Jorku, gdzie zaczęła studia medyczne na Uniwersytecie Columbia. Bez rywalizacji długo nie wytrwała i w 2002 roku powróciła na pływalnię, rozpoczynając przygotowania do igrzysk olimpijskich w Atenach. Do stolicy Grecji Jenny wyruszyła jako najstarsza członkini pływackiej reprezentacji USA, ale to nie przeszkodziło w zgarnięciu srebrnych medali w sztafetach 4 x 100 metrów stylem dowolnym i zmiennym. Po powrocie z Aten słynna pływaczka skupiła się już w całości na życiu pozasportowym. W 2006 roku odebrała dyplom Uniwersytetu Columbia, po czym odbyła staż w jednym z nowojorskich szpitali, a następnie rozpoczęła pracę jako rezydent anestezjologii w szpitalu w Bostonie.
– Wejście na poziom olimpijski to długa droga, która wymaga również sporego zaangażowania – tłumaczy. – Podobnie jest z karierą w medycynie. Zaczynasz od wyboru kursów medycznych, potem myślisz o uczelni i specjalizacji. Miejsce zamieszkania i stypendium też mają znaczenie. To dziesięcioletni proces, który wymaga cierpliwości, zaangażowania i ciężkiej pracy. Jako anestezjolog jesteś częścią zespołu medycznego odpowiedzialnego za czyjeś życie. Przypływ adrenaliny, który towarzyszy tej robocie można porównać do przypływu adrenaliny podczas zawodów.
Feministka
Jenny Thompson w swojej karierze wywalczyła dwanaście medali olimpijskich, w tym aż osiem złotych, co czyni ją najbardziej utytułowaną pływaczką w dziejach igrzysk. Z tego powodu nigdy nie narzekała na zainteresowanie swoją osobą, ale uważa, iż przez seksualizację sportsmenek wiele jej koleżanek po fachu może liczyć na znacznie mniejszą uwagę niż ich zdecydowanie mniej utytułowane koleżanki.
– Zawsze uważałam się za feministkę i moim zdaniem seksualizacja kobiet-sportowców jest do bani – mówi. – Myślę, że Anna Kurnikowa nie znalazłaby się na dziesiątym miejscu jakiegoś tam rankingu „Sports Illustrated”, gdyby miliony facetów na całym świecie nie śliniły się na jej widok. Takich przykładów są zresztą dziesiątki. Moją fotografię w tym magazynie uważam natomiast za dzieło feministyczne. Przedstawia ona dumę z reprezentowania USA oraz siłę drzemiącą w atletycznie zbudowanym ciele. Wyraz mojej twarzy nie krzyczy też „Chodź do mnie!”, tylko „Uwaga, nadchodzę!”. Wydaje mi się, że ostatnimi czasy w sporcie kobiet mamy do czynienia z olbrzymim postępem, a pokazywanie dobrze wyrzeźbionego ciała to jeden z elementów rywalizacji. Tu nie chodzi o seksualność, a o siłę. Siłę drzemiącą zarówno w ciele, jak i w umyśle.
Lekarka
Aż dziesięć ze swoich dwunastu olimpijskich krążków, w tym wszystkie złote, Thompson wywalczyła w sztafetach. Indywidualnie też była znakomita, lecz w kluczowych momentach nie zawsze miała szczęście lub nie zawsze trafiała z formą. Doświadczenie zdobyte w pływaniu zespołowym okazało się jednak bezcenne i procentuje w pracy, którą obecnie wykonuje.
– W medycynie praca zespołowa, komunikacja interpersonalna oraz wzajemny szacunek są niezbędne, szczególnie w sytuacjach awaryjnych – zauważa. – W szpitalu poszczególne oddziały muszą ze sobą współpracować, żeby osiągnąć pożądany efekt. To klucz otwierający wiele drzwi.
Sport kobiet często traktowany jest po macoszemu, a i w świecie medycyny płeć piękna nie ma łatwo. Jenny nigdy nie była zachwycona taką rzeczywistością, ale doskonale się do niej przystosowała. Być silną nauczyła się bowiem jeszcze w dzieciństwie, a owocna kariera na pływalni dodatkowo ją wzmocniła.
– Podczas studiów i na stażu kobiety stanowiły pięćdziesiąt procent załogi – mówi. – Tu, gdzie obecnie pracuję, jest ich mniej niż jedna piąta, więc zdecydowanie jesteśmy mniejszością w tym zawodzie. Nie da się ukryć, że kobiety na rynku pracy znajdują się w zdecydowanie gorszym położeniu niż mężczyźni, ale nie są bez szans i mogą z tego wyciągnąć wiele pozytywów. Już sama zdolność do podjęcia pracy w zmaskulinizowanym środowisku jest bardzo ważna. Jako sportowiec wiem, że w życiu nigdy nie jest łatwo, ale wiara we własne umiejętności pomaga w sytuacjach, kiedy twoja drużyna nie ma przewagi liczebnej. Mnie wiele pomogło też dorastanie u boku trzech starszych braci.
Jenny Thompson została uznana przez prestiżowy „Swimming World Magazine” najlepszą pływaczką A.D. 1998. W roku 2010 wyszła za mąż za Daniela Cumpelika – współwłaściciela firmy RadonSeal. Para ma dwójkę dzieci, a Jenny pracuje obecnie jako anestezjolog w klinice w Portland w stanie Maine.
Foto: gettyimages.com