Marco van Basten. Basta. Moje życie, moja prawda. Recenzja książki

Marco van Basten autobiografia SQN recenzja

Data publikacji: 26 czerwca 2021, ostatnia aktualizacja: 6 kwietnia 2024.

Kiedy Marco van Basten święcił największe triumfy na piłkarskich stadionach, byłem jeszcze bajtlem. Znałem go jako człowieka z kart kolekcjonerskich dodawanych do gumy do żucia. Świadomie podziwiałem tego zawodnika na boisku w zaledwie kilku meczach, ale dzięki materiałom archiwalnym zrozumiałem, dlaczego zachwycali się nim wszyscy starsi koledzy z podwórka. Gdy zacząłem tak na poważnie interesować się futbolem, „Basta” toczył nierówną walkę z kontuzją kostki, która przedwcześnie zakończyła jego karierę. Osiągnął wiele, ale mógł jeszcze więcej. Po jego autobiografię sięgnąłem tuż po polskiej premierze, ale niestety trochę się rozczarowałem.

Kim jest Marco van Basten?

Marco van Basten urodził się 31 października 1964 roku w Utrechcie. Pierwsze kroki na drodze na piłkarski szczyt stawiał w lokalnych klubach EDO i UVV, a jako nastolatek trafił do Ajaxu Amsterdam. W pierwszym zespole Godenzonen zadebiutował 3 kwietnia A.D. 1982. Uczynił to jako najmłodszy wówczas piłkarz w dziejach klubu. Na murawie zastąpił legendarnego Johana Cruyffa i zdobył jednego gola. Ajax wygrał wtedy 5:0 z NEC Nijmegen. Z biegiem czasu Van Basten stał się jednym z najbardziej bramkostrzelnych napastników swoich czasów. W barwach Ajaxu świętował 3 tytuły mistrza Holandii, 2 puchary tego kraju i Puchar Zdobywców Pucharów. W 1987 roku przeniósł się do AC Milanu, z którym wywalczył 3 tytuły mistrza Włoch, Superpuchar Europy, Puchar Interkontynentalny i 2 Puchary Europy. „Basta” dwukrotnie był również królem strzelców Serie A. Przez lata zmagał się z urazem kostki, który w sezonie 1992/93 przerwał jego wspaniałą karierę. Ostatni profesjonalny występ Van Bastena to finał Ligi Mistrzów, przegrany przez Rossonerich 0:1 z Olympique Marsylia. W reprezentacji Holandii zagrał w 58 meczach i strzelił 24 gole. Z Oranje wygrał też Euro 1988. W latach 1988, 1989 i 1992 zwyciężał w prestiżowym plebiscycie Złotej Piłki, organizowanym przez magazyn France Football. 17 sierpnia 1995 roku oficjalnie zakończył sportową karierę, a po kilku latach zaczął pracować jako trener. Prowadził m.in. reprezentację Holandii i Ajax Amsterdam. Był również działaczem FIFA.

Marco van Basten autobiografia czy warto kupić opinie

Szukasz innej książki sportowej? Tutaj sprawdzisz, czy publikacja o danej tematyce jest dostępna i porównasz ceny →

Basta. Moje życie, moja prawda. Kto jest współautorem?

Edwin Schoon to holenderski pisarz i dziennikarz. Najbardziej zasłynął tym, że w 2010 roku wraz z Bertem van Marwijkiem napisał książkę poświęconą historii futbolu w Afryce. Nosi ona tytuł De macht van de bal (Potęga piłki) i otrzymała w Holandii nagrodę za najlepszą sportową książkę roku.

O czym jest książka Basta. Moje życie, moja prawda?

Ta książka to po prostu autobiografia Marco van Bastena. Piłkarz Pomarańczowych w miarę chronologicznie opowiada o całym swoim dotychczasowym życiu, chociaż sprawom zawodowym poświęca zdecydowanie więcej uwagi niż prywatnym. Jest najmłodszym z trojga dzieci Joopa i Leny. Jego rodzice nie byli szczęśliwym małżeństwem, a z ojcem potrafił rozmawiać właściwie tylko o piłce nożnej. Joop pracował jako trener w amatorskich klubach i kochał futbol całym sercem. To właśnie dlatego od pewnego momentu większość jego ojcowskiej uwagi pochłaniał Marco. „Basta” opowiada też o najważniejszych meczach w barwach Ajaxu Amsterdam, AC Milanu i reprezentacji Holandii, wyjątkowej więzi z Johanem Cruyffem i… nie tylko. Ba, zdecydowanie bardziej interesujące są fragmenty poświęcone śmierci przyjaciela z dzieciństwa, nieuleczalnej chorobie, z którą zmagała się mama oraz tarapatom finansowym na sportowej emeryturze czy pracy trenera i towarzyszącemu jej stresowi. Myślą przewodnią tej książki jest jednak przegrana walka z kontuzją kostki, która ostatecznie uczyniła z Marco osobę niepełnosprawną.

Mimo 80 tysięcy tifosi i ich owacji mam wrażenie, że otacza mnie cisza. Choć słyszę, że skandują moje imię, i widzę transparenty.

Już od lat czuję ból w kostce, ale dzisiaj zniknął. Nawet więcej, zniknął wszelki ból. Zagłuszony, stłumiony, zduszony – nie mam pojęcia, jak to nazwać. Wszystko jest takie nierzeczywiste. Czuję się tak, jakby mnie przy tym nie było. Ale biegnę. I klaszczę w dłonie. I wszyscy śpiewają, krzyczą, klaszczą. Stadion kipi. Ten stadion. Mój stadion.

Nagle to czuję. Wszystko jest jasne jak słońce. Dociera to do mnie na oczach tych 80 tysięcy kibiców. Jestem świadkiem swojego własnego pożegnania. Marco van Basten, piłkarz, już nie istnieje. Patrzycie na kogoś, kogo już nie ma. Klaszczecie na cześć kogoś, kto już nie istnieje. Biegnę i klaszczę, ale tak naprawdę już mnie nie ma.

Może dzieje się tak dlatego, że wszystko odbyło się tak spontanicznie. Z tego względu dociera to do mnie tak powoli, ale taka jest prawda. Nigdy nie chciałem uwierzyć, że ten moment naprawdę kiedyś nadejdzie. Moment mojej kapitulacji.

Gdzieś z głębi mnie dobywa się smutek. Bierze mnie w posiadanie. Śpiewy, owacje przenikają przez mój pancerz. Chce mi się płakać, ale przecież nie będę się tutaj mazał jak jakiś smarkacz. Robię wszystko, żeby zachować spokój. Wszystko pod kontrolą, tak jak zawsze chciałem, tak jak uważam, że powinno być. Dotąd zawsze mi się udawało, kiedy tego naprawdę chciałem. Teraz więc też się udaje.

Biegnę. Klaszczę. Ale nie okazuję bólu. Widzę kolegów z drużyny, którzy nadal stoją na linii środkowej, wzruszeni. Jeszcze silniej czuję, że cały ten stadion przepełniony jest smutkiem. Z powodu czegoś. Z powodu mnie. Z powodu tego, kim byłem. Łzy cisną mi się do oczu, ale nic nie daję po sobie poznać.

Zatrzymuję się i przestaję klaskać. Okrążenie wykonane. Coś się zmieniło. Coś fundamentalnego. Piłka to moje życie. Właśnie pożegnałem się ze swoim życiem.

Dzisiaj umarłem jako piłkarz. Jestem gościem na swoim własnym pogrzebie.

Droga bez powrotu

Kontuzjowanej kostki Marco van Bastena nie udało się wyleczyć ani przy pomocy medycyny tradycyjnej, ani za sprawą medycyny alternatywnej. Po konsultacjach z kolejnym specjalistą, Niekem van Dijkiem, piłkarz podjął w końcu decyzję o trwałym usztywnieniu stawu skokowego, co polega na połączeniu śrubami kostki z kością piszczelową. Zabieg ten uwolnił Marco od permanentnego bólu, ale definitywnie zakończył jego marzenia o grze w piłkę nożną.

Usztywnienie stawu to zabieg na całe życie. Bilet w jedną stronę. Nie da się już tego odwrócić.

– Oczywiście zapłacisz konkretną cenę za uwolnienie od bólu. Dlatego dobrze się zastanów.

Bardzo trudno było mi ocenić, co po tym zabiegu będzie jeszcze dla mnie możliwe. Bardzo chciałbym móc jeszcze uprawiać jakiś sport, ale w sumie i tak był to rodzaj kapitulacji. Przyznanie się do bolesnego faktu, że mam zniszczoną kostkę. Właśnie to mnie czekało. Musiałem się pogodzić z tym, że moja kostka definitywnie odmówiła mi posłuszeństwa.

Z drugiej jednak strony nie miałem wielkiego wyboru. Ból kompletnie rozłożył mnie na łopatki. Bezsenne noce, gapienie się w sufit. Moja złość i zgryźliwość, tylko z tego powodu, że moja energia nie znajdowała ujścia. Od czasu aparatu Ilizarowa nie dało się już tego wytrzymać. Po ośmiu miesiącach o kulach i na środkach przeciwbólowych mój stan tylko się pogorszył, o sporcie nie mogło być mowy i nie miałem żadnych widoków na poprawę.

Na początku lutego podjąłem ostateczną decyzję. Czternastego lutego 1996 roku doktor van Dijk za pomocą paru precyzyjnych śrub przymocował moją kość piszczelową do kości stopy.

Trener

Kurczące się finanse i chęć ponownego bycia uczestnikiem piłkarskiej karuzeli skłoniły Marco van Bastena do zostania trenerem. „Basta” zaczął od prowadzenia juniorskiej ekipy Ajaxu Amsterdam, a w latach 2004-2008 był selekcjonerem reprezentacji Holandii, z którą dotarł do 1/8 finału mundialu w Niemczech i ćwierćfinału mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii. Znacząco odmłodził kadrę Oranje i zaczął stawiać na Arjena Robbena, Robina van Persiego czy Rafaela van der Vaarta, ale nie ustrzegł się krytyki po porażkach z Portugalią i Rosją w fazach pucharowych kolejnych wielkich turniejów. Po rozbracie z kadrą Oranje Van Basten był jeszcze głównym szkoleniowcem Ajaxu Amsterdam, SC Heerenveen i AZ Alkmaar, ale nie potrafił udźwignąć psychicznego ciężaru, jaki towarzyszy posadzie pierwszego trenera. Każde niepowodzenie okupował bezsennymi nocami i natłokiem negatywnych myśli. Ponadto nienawidził publicznych wystąpień i tego całego „bycia na świeczniku”.

Wiedziałem już – i wiem nadal – że nigdy więcej nie będę pierwszym szkoleniowcem. Ten rozdział jest już dla mnie definitywnie zamknięty. Później usłyszałem, że Liesbeth powiedziała:

– Jeśli jeszcze raz będzie chciał tego spróbować, to naprawdę się temu sprzeciwię.

I słusznie. Lepiej dla mnie i mojego otoczenia, żebym nie próbował. Moi bliscy zdążyli się już nauczyć, jak to wygląda. Nagle, kilka dni po tej ostatecznej decyzji, wszystko wróciło do normy. Gdy tylko klamka zapadła, praktycznie z dnia na dzień przestałem mieć jakiekolwiek problemy ze stresem, wróciły moje „gadki”, jak nazywa to Liesbeth. Znowu potrafiłem całkiem dobrze ocenić sytuację i nawet powiedzieć pierwszemu trenerowi, żeby nie przejmował się przegraną, że trzeba umieć spojrzeć na to z innej perspektywy, że absolutnie nie wolno mu brać do siebie tych wszystkich komentarzy, a po najbliższym zwycięstwie zarówno publiczność, jak i prasa bardzo szybko zapomną o przegranej. Słyszałem, jak mówię do niego: „Nie ma się co tak napinać”.

Zamiast poczucia niezręczności z powodu kolorowych ozdóbek na moich urodzinach w klubie, który w zasadzie zawiodłem, odebrałem ten dzień w AZ jako prawdziwy dzień uwolnienia. Pięćdziesiątka na karku i już nigdy nie będę pierwszym trenerem. Od chwili podjęcia tej decyzji jestem znowu rozluźniony i kontakty z ludźmi wokół sprawiają mi ogromną przyjemność. Co zabawne, doskonale wiem, z jakimi problemami boryka się szkoleniowiec pierwszego zespołu, i mogę mu teraz służyć dobrą radą. A więc między innymi powiedzieć, żeby się tak tym wszystkim nie przejmował. Ha, ha, ha.

Ostatecznie potrzebowałem prawie dekady, żeby przeciąć ten węzeł, ale nie miałem już najmniejszej ochoty być głównym trenerem.

Potrzebny czytnik ebooków? Sprawdź ceny na Kindle, inkBook, PocketBook i inne →


Basta. Moje życie, moja prawda. Czy warto przeczytać?

Z jednej strony warto, a z drugiej nie warto. Autobiografia Marco van Bastena jest trochę jak doktor Jekyll i pan Hyde. Bezdyskusyjnie nie powinna ukazać się na rynku w takim stanie. Wydawnictwu SQN należą się brawa za naprawdę szeroką ofertę sportowych publikacji, ale w tym przypadku redakcja i korekta albo nie widziały pierwszych trzech z sześciu części, na jakie podzielono Basta. Moje życie, moja prawda, albo zdrzemnęły się w pracy. Zatrzęsienie literówek i dziwnych konstrukcji stylistycznych, a czara goryczy się przelała, kiedy „(…) przed końcem spotkania wprowadziliśmy jeszcze jako ostatnią deskę ratunku Jana Vennegoora za Hesselinka, ale jemu też nie udało się zdobyć bramki”. Ludzie, szanujmy się. Ja rozumiem, że wydawca chciał, żeby książka ukazała się jeszcze przed Euro 2020, ale czasem lepiej odpuścić niż zrobić coś byle jak. Marco van Basten, wybitna postać świata futbolu, zwyczajnie nie zasłużył na takiego „liścia” w twarz. Ponadto trzy pierwsze części tej autobiografii są zwyczajnie nudne. Ktoś, kto jako-tako kojarzy tamte czasy, może je po prostu przeskanować wzrokiem. Warto się jedynie zatrzymywać przy wątkach niepiłkarskich oraz tych związanych z kontuzją kostki. Części IV-VI, skupione na życiu na sportowej emeryturze oraz pracy trenera i działacza FIFA, są jednak naprawdę godne polecenia. O wiele lepszą formę zaprezentował tam nie tylko współautor. Szkoda jednak, że w końcowym rozrachunku dobrze jest tylko połowicznie.

Dla kogo jest książka Basta. Moje życie, moja prawda?

Na pewno dla fanów futbolu, którzy chcieliby się dowiedzieć więcej na temat tego, jak to się stało, że jeden z najwybitniejszych napastników w dziejach przestał grać w piłkę nożną jeszcze przed trzydziestką. Książka spodoba się też osobom ceniącym szczere autobiografie sportowców. „Basta” przyznaje się do błędów, które popełnił w swoim życiu, chociaż specjalnie się nad nimi nie rozwodzi. Da się to jednak usprawiedliwić tym, że podczas lektury główny bohater jawi się jako człowiek, który nie lubi żyć przeszłością. Ja jednak chętnie poczytałbym więcej na temat kłopotów podatkowych i inwestycyjnych, w jakie wpadł już po zawieszeniu butów na kołku. Po prostu lubię , kiedy po powiedzeniu „A” mówi się też „B”. Basta. Moje życie, moja prawda to również książka, w której niejeden z nas ujrzy odbicie samego siebie. Paniczny strach przed niepowodzeniem i życiem na świeczniku storpedował trenerską karierę Marco van Bastena, który w tym momencie widzi się jedynie w roli asystenta głównego szkoleniowca.

Ebook Basta. Moje życie, moja prawda. Skąd pobrać?

Książka Basta. Moje życie, moja prawda jest dostępna w wersji papierowej oraz jako ebook. Gdzie ściągnąć ebooka? Poniżej znajdziesz listę sklepów, które sprzedają tę książkę w wersji cyfrowej. W momencie publikacji tej recenzji ebook Basta. Moje życie, moja prawda znajduje się też w ofercie Legimi. Koszt subskrypcji tej usługi zaczyna się już od 6,99 zł na miesiąc. Ponadto Legimi kusi nowych użytkowników bezpłatnym, 7-dniowym dostępem do ogromnej bazy ebooków. W praktyce oznacza to, że autobiografię Marco van Bastena można przeczytać za darmo i to w pełni legalnie.

 

Tu sprawdzisz, czym jest Legimi i jak wykupić subskrypcję →

 

Gdzie najtaniej kupić książkę Basta. Moje życie, moja prawda?

Nie interesuje cię dostęp do ebooków w formie abonamentu lub chcesz po prostu postawić sobie książkę na półce? Nie musisz już mozolnie przeglądać ofert w poszukiwaniu tej najlepszej. Również nie lubię przepłacać, dlatego w poniższej tabeli znajdziesz też zestawienie cen autobiografii Marco van Bastena.

Informacje o książce:

Gatunek: autobiografia
Współautor:
Edwin Schoon
Tytuł oryginału:
Basta. Rauwe, eerlijke en openhartige autobiografie van Marco van Basten
Data wydania: 02.12.2019
Data wydania PL: 07.05.2021
Wydawca PL: Sine Qua Non (SQN)
Liczba stron: 360
ISBN: 9788382100006
Tłumacz: Ryszard Turczyn

Basta. Moje życie, moja prawda

6

Okładka

7.0/10

Styl

5.0/10

Dawka wiedzy

6.0/10

Czy wciąga?

6.0/10

Zalety

  • Dużo na temat walki z kontuzją kostki
  • Nie tylko o piłce nożnej
  • Ciekawie opisana kariera trenerska

Wady

  • Nudne części I-III
  • Mnóstwo błędów
  • Momentami dziwny styl

Warto przeczytać:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *