Retrospekcja: The Games: Winter Challenge

The Games Winter Challenge Accolade

Tytuł ten nie był licencjonowany przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski, ale oddawał atmosferę igrzysk z niesamowitym jak na owe czasy rozmachem. I nawet dziś – po ponad trzech dekadach od premiery – „The Games: Winter Challenge” potrafi obudzić w sercach graczy tęsknotę za prostotą wirtualnych zmagań w sportach zimowych.

Podróż do przeszłości

Produkcja studia Mindspan, wydana przez Accolade w 1991 roku na PC i w 1992 roku na Segę MegaDrive, zapisała się w annałach wczesnych symulacji sportowych. W momencie premiery część recenzentów okrzyknęła „The Games: Winter Challenge” mianem jednej z najbardziej ekscytujących produkcji nawiązujących do zimowych igrzysk olimpijskich, chwaląc zarówno pomysł, jak i wykonanie.

The Games Winter Challenge

„Tournament”, czyli de facto tryb igrzysk, to serce gry. Gracz może stworzyć własnego zawodnika – wybrać nie tylko jego imię, ale także narodowość i wygląd. Co ciekawe, gra umożliwia uczestnictwo w zabawie nawet dziesięciu osobom. Wystarczy wpisać kolejno dane swoich znajomych i usiąść razem przy jednym komputerze. W czasach, gdy rozgrywka multiplayer nie istniała w takiej formie jak dziś, takie lokalne współzawodnictwo przyciągało na długie wieczory. Organizowano domowe igrzyska przy użyciu jednej klawiatury, a wspólne bicie rekordów w ośmiu dostępnych konkurencjach dodawało zmaganiom kolorytu.

Tryb „Train” pozwalał natomiast ćwiczyć konkretną konkurencję w odosobnieniu. Bez presji wyniku i bez konieczności rywalizacji z innymi, można było w kółko ulepszać swe umiejętności, testować strategię i zapoznawać się ze sterowaniem.

Osiem konkurencji

„The Games: Winter Challenge” oferuje osiem konkurencji z programu zimowych igrzysk olimpijskich. W dniu premiery był to zestaw wystarczająco zróżnicowany, by nie znudzić się zbyt szybko, ale i łatwy do opanowania, przynajmniej w teorii. W praktyce każda z tych konkurencji niesie ze sobą inne wyzwania.

Luge (saneczkarstwo) – zadanie polega na jak najszybszym zjechaniu krętą trasą. Opanowanie zakrętów jest sztuką, bo z jednej strony prędkość narasta, a z drugiej – wyjście poza optymalny tor jazdy może zakończyć się bolesną kraksą i stratą cennych sekund.

Downhill (zjazd) – w tej konkurencji liczy się osiągnięcie mety w jak najkrótszym czasie, zaliczając wszystkie bramki na stoku. Sterowanie za pomocą klawiszy kierunkowych bywa zdradliwe, a zbyt gwałtowny skręt czy późna reakcja na przeszkodę może skończyć się efektownym upadkiem.

Winter Challenge Accolade downhill

Cross-country skiing (biegi narciarskie) – długi dystans i zarządzanie energią zawodnika stanowi sedno rywalizacji. W „The Games: Winter Challenge” trzeba odnaleźć złoty środek między szybkim odpychaniem się a zachowaniem sił na dalszą część trasy. Każdy zjazd czy wybicie się na wzniesieniu niesie ryzyko błędu i utraty rytmu.

Bobsled (bobsleje) – podobnie jak w saneczkarstwie, tutaj kluczowa jest perfekcyjna trajektoria na ciasnych zakrętach w lodowym korycie. Jednak poruszanie się w dwuosobowym pojeździe wymaga nieco innego wyczucia niż samotny ślizg na sankach.

Speed skating (łyżwiarstwo szybkie) – typowy „button masher”, w którym liczy się refleks i wytrzymałość palców. Należy jak najszybciej wciskać rytmicznie klawisze, by utrzymać wysoką prędkość, a jednocześnie nie wypaść z toru.

Giant slalom (gigant) – bardzo podobny do zjazdu, acz z tą różnicą, że zawodnik musi pokonać więcej bramek i korygować tor jazdy stosownie do układu trasy.

Winter Challenge Accolade ski jump

Biathlon – bieg na nartach z elementem strzelania do tarcz rozstawionych na trasie. Niecelny strzał oznacza karne sekundy, a pewne oko i opanowanie drżącego celownika jest tu tak samo istotne jak umiejętne gospodarowanie energią w trakcie wyczerpującego biegu.

Ski jump (skoki narciarskie) – frajda płynąca z błyskawicznej decyzji o wybiciu w odpowiednim momencie i umiejętnym utrzymaniu pozycji w powietrzu. Nieodpowiednie ułożenie się przy lądowaniu może zakończyć się upadkiem, który zniweczy cały trud.

Plusy i minusy

Jednym z największych atutów „The Games: Winter Challenge” w oczach ówczesnej prasy i graczy była grafika. W 1991 roku dobrze narysowane tła i odpowiednie przejście między widokiem zza pleców a perspektywą z pierwszej osoby uchodziły za sporą nowość. Choć dzisiaj piksele są wyraźnie widoczne, a animacje wyglądają topornie, wówczas robiły wrażenie, zwłaszcza gdy na ekranie pojawiały się cienie czy takie detale, jak np. ślady na śniegu. Bywały chwile, kiedy nawet przy ograniczonej palecie barw można było uwierzyć, że naprawdę pędzi się w dół zaśnieżonego stoku.

Recenzenci doceniali różnorodność w postaci ośmiu konkurencji, ale narzekali też, że np. biegi narciarskie potrafią się dłużyć i przy wyższym poziomie komputerowych przeciwników wygrana w nich jest piekielnie trudna. Chwalono również grywalność i opcję multiplayer, ale jednocześnie wytykano, że niektóre dyscypliny sprawiają wrażenie zbyt łatwych do ukończenia, podczas gdy inne mogą być udręką.

Winter Challenge bobsleje

Ta zmienność w odbiorze stanowiła jednak urok dawnych gier sportowych. W końcu gracze – pozbawieni jeszcze forów internetowych i błyskawicznych aktualizacji – musieli sami opracować technikę i poznać niuanse sterowania. Kto chciał stać się mistrzem skoków, godzinami ćwiczył idealny moment wybicia oraz pochylenie sylwetki w powietrzu. A ci, którzy woleli bobsleje czy biegi narciarskie, uczyli się na pamięć trasy i rozkminiali zarządzanie energią zawodnika.

Brak licencji MKOl-u nikomu nie przeszkadzał, bo w tamtych czasach ważniejsza była czysta frajda z rozgrywki i rywalizacja ze znajomymi.

Dlaczego tęsknimy?

Co sprawia, że po tylu latach „The Games: Winter Challenge” potrafi wywołać w sercach wielu graczy ciepłe wspomnienia? Zapewne to ta słodka mieszanka sentymentu do czasów, gdy wraz z przyjaciółmi przygarbieni nad jedną klawiaturą z wypiekami na twarzy dopingowaliśmy kolejnych „zawodników”.

Dzisiaj można się pośmiać z tego, jak topornie wyglądają animacje lub jak nużący potrafi być bieg długodystansowy. Ale jednocześnie należy docenić, że tytuł ten ma w sobie to, co najważniejsze: ducha prawdziwej rywalizacji i atmosferę wielkiego wydarzenia. Nawet jeśli brakowało licencji i nie braliśmy udziału w „prawdziwych” igrzyskach, to jednak było coś w tych pikselach, co zatrzymywało przy komputerze na długie wieczory.

Przy obecnej technologii i dostępnych zasobach większość dawnych bolączek, takich jak zbyt jednorodna kolorystyka stoku czy niewystarczające pole widzenia, dałoby się łatwo rozwiązać. Jednak w tym właśnie tkwi urok retro grania: w akceptowaniu ograniczeń epoki i dostrzeganiu w nich zalet. Każda niewygoda, każda karkołomna próba wciśnięcia jeszcze kilku klatek animacji w skromne możliwości sprzętowe stanowi część wspólnej historii graczy.

The Games: Winter Challenge

Niektórzy więc wciąż wracają do „The Games: Winter Challenge”, chcąc raz jeszcze poczuć dreszcz startu w skokach narciarskich czy mróz na policzkach przy zjeździe sankami. Inni wspominają, że gra była dla nich inspiracją, by samemu spróbować łyżwiarstwa lub biegów narciarskich w prawdziwym życiu.

„The Games: Winter Challenge” z 1991 roku to nie tylko kolejna gra sportowa z dawnych lat. To także świadectwo tamtej epoki – czasów, gdy niewielkie studia potrafiły dostarczyć ambitne projekty, a gracze musieli nierzadko improwizować, by w pełni cieszyć się rozgrywką (czy to szukając odpowiednich sterowników dźwięku, czy podejmując próby optymalizacji pamięci w plikach konfiguracyjnych systemu). Wszystko to nadawało unikalnego smaku staraniom o każdą setną sekundy w zjeździe, każdy celny strzał w biathlonie i każdy udany skok na skoczni.

Warto przeczytać:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *