Cathy Freeman – aborygeńska królowa jednego okrążenia

Cathy Freeman

Data publikacji: 9 listopada 2019, ostatnia aktualizacja: 8 kwietnia 2024.

Sportowa kariera Cathy Freeman być może nie trwała zbyt długo, ale zaowocowała dwoma medalami olimpijskimi w sprincie na 400 metrów, które wraz z burzliwym życiem uczyniły z niej najsłynniejszą Australijkę pochodzenia aborygeńskiego.

Córka rugbysty

Catherine Astrid Salome Freeman, jak brzmią jej pełne personalia, przyszła na świat 16 lutego 1973 roku w Mackay w stanie Queensland jako córka Normana i Cecelii. Mama późniejszej gwiazdy lekkoatletyki pracowała w szkole jako sprzątaczka, a ojciec grał zawodowo w rugby. Pewnego dnia u Normana zdiagnozowano cukrzycę, przez co musiał przejść na sportową emeryturę. Ta natomiast mu nie służyła, gdyż mężczyzna popadł w alkoholizm i stał się agresywny wobec rodziny. Gdy Cathy miała pięć lat, jej rodzice się rozstali, a ojciec wrócił w rodzinne strony do Woorabindy.

– W 1963 roku, czyli dziesięć lat przed moimi narodzinami, mama z tatą mieszkali w Ayr – opowiada. – Ich rodzice oraz rodzeństwo na stałe przebywali natomiast w Woorabindzie, czyli aborygeńskiej osadzie oddalonej o siedem godzin jazdy samochodem. Zgodnie z obowiązującą ustawą moja mama musiała pisać do tamtejszych władz wniosek o zgodę na odwiedzenie rodziny podczas świąt Bożego Narodzenia. Jej prośba została wówczas odrzucona, ponieważ… moi rodzice nie byli małżeństwem. Co ciekawe, nie miałam o tym pojęcia gdzieś do 2008 roku. Wtedy brałyśmy udział w programie stacji SBS i na własne oczy ujrzałam tamto pismo odmowne. Tak sobie teraz myślę, że tamte wydarzenia miały miejsce naprawdę nie tak dawno. Taki przejaw ignorancji oraz dyskryminacji jest po prostu przerażający. Sportowców do walki zazwyczaj napędzają emocje, więc nie wiem ile wynosiłby mój rekord życiowy, gdybym wcześniej dowiedziała się o tej sprawie.

Sport ponad wszystko

Freemanowie mieli łącznie piątkę dzieci, a Cecelia na każdym kroku dbała o nie z całych sił. Z powodu nałogu Normana pociechy większość weekendów spędzały u jej rodziców, a baczne oko matki czuwało nawet w szkole i chroniło przed kupowaniem śmieciowego jedzenia w tamtejszym sklepiku. Po rozstaniu z pierwszym mężem kobieta związała się z Brucem Barberem, który był pracownikiem lokalnych kolei. W związku z tym rodzina często się przeprowadzała, a Cathy wielokrotnie zmieniała szkołę. Dziewczyna natomiast od nauki zawsze wolała sport. Z tego powodu raz zdarzyło się jej nawet nie zdać do następnej klasy.

– Po raz pierwszy wzięłam udział w zawodach jako pięciolatka – wspomina. – To było w szkole i wygrałam pomimo tego, że przed startem zaliczyłam bliskie spotkanie z płotem, w efekcie czego biegłam z otwartym tylko jednym okiem. Miałam szczęście, że swoją pierwszą miłość poznałam już jako pięciolatka. Było nią bieganie. Pokochałam je z całego serca i stało się dla mnie całym światem. Na bieżni czułam się wolna pomimo tego, że treningi potrafiły być naprawdę wyczerpujące. Bieganie było dla mnie doświadczeniem transcendentalnym, ocierającym się o… medytację.

Zdolna juniorka

Relacje Freeman z ojczymem początkowo nie były najlepsze, ale wszystko się zmieniło, gdy Bruce zainteresował się jej lekkoatletycznymi poczynaniami. Barber został pierwszym trenerem swojej przybranej córki, czytał sporo fachowej literatury, a gdy poczuł, iż Cathy potrzebuje bardziej wykwalifikowanego coacha, zaczął szukać dla niej stypendiów sportowych. Rozpierała go prawdziwa duma, gdy w 1988 roku dziewczyna dostała się do Fairholme College w Toowoombie. Młoda lekkoatletka początkowo specjalizowała się w sprintach na najkrótszych dystansach. W roku 1990 podczas Igrzysk Wspólnoty Narodów w Auckland wywalczyła złoto wraz z australijską sztafetą 4 x 100 metrów, a we wrześniu A.D 1992, tuż po powrocie z igrzysk olimpijskich w Barcelonie, zgarnęła w Seulu srebro mistrzostw świata juniorów na dwie „setki”. Jej menadżerem był wówczas dziennikarz Nic Bideau, a trenerem Peter Fortune.

– Przejście z juniorów do seniorów okazało się dla mnie płynne i bezproblemowe – twierdzi. – Moim zdaniem złożyło się na to wiele czynników. Po pierwsze: z natury jestem raczej wyluzowana i łatwo dopasowuję się do okoliczności. Po drugie: otrzymałam odpowiednie wsparcie od starszych kolegów i koleżanek z zespołu. Po trzecie: bezcenna okazała się pomoc rodziców, menadżera oraz trenera, którzy dbali o mój komfort na każdym kroku.

Aborygenka

Złote krążki na 200 i 400 m oraz srebro w sztafecie 4 x 100 m – to dorobek Cathy Freeman podczas Igrzysk Wspólnoty Nardów 1994 w Kanadzie. Niesiona radością Australijka fetowała swój sukces z aborygeńską flagą w ręce, co nie wszystkim się podobało.

– W ogóle nie myślałam, że moje zachowanie jest w jakikolwiek sposób kontrowersyjne – mówi. – Z jednej strony świętowałam zwycięstwo ze wszystkimi Australijczykami, a z drugiej oddawałam hołd rdzennym mieszkańcom tych ziem, z którymi jestem przecież spokrewniona. Rozpierała mnie duma, a na bieżni byłam tak skoncentrowana na swoim występie, że nie zastanawiałam się nawet nad tym, że moja manifestacja może zostać źle odebrana.

Atlanta 1996

Ukochanym dystansem sprinterskim Cathy Freeman naturalnie stało się pełne okrążenie stadionu lekkoatletycznego, czyli 400 metrów. Podczas MŚ w Göteborgu 1995 reprezentantka Australii finiszowała za plecami Marie-José Pérec, Pauline Davis i Jearl Miles, a jedyny swój medal zgarnęła w sztafecie, ale w trakcie igrzysk olimpijskich w Atlancie A.D. 1996 musiała uznać wyższość już tylko tej pierwszej, która w ten sposób obroniła złoto wywalczone cztery lata wcześniej w Barcelonie.

– Przed biegiem powiedziałam mojemu trenerowi, że celuję w srebrny medal i udało mi się tego dokonać – wspomina. – Po latach czuję lekką irytację, iż nie wierzyłam, że stać mnie było na pobiegnięcie po złoto. Marie-José Pérec została jednak mistrzynią olimpijską jak najbardziej zasłużenie. W Atlancie brakowało mi wiary we własne możliwości, ale niedługo później to się zmieniło i ustanowiłam życiówkę – 48,63. Ten srebrny krążek sprawił, że poczułam niesamowite pragnienie wywalczenia złota na kolejnych igrzyskach i okazał się paliwem napędzającym mnie w drodze do zmagań w Sydney.

Sydney 2000

Nic Bideau wpadł w oko Cathy, gdy miała jakieś piętnaście lat. Mężczyzna pracował wówczas dla dziennika „Herald Sun”, a ich relacja dość szybko nabrała romantycznego oraz zawodowego charakteru. Gdy sprinterka skończyła osiemnastkę, Bideau namówił ją do przeprowadzki do Melbourne. Był dla niej niczym bóg, ale w 1996 roku na jaw wyszedł romans mężczyzny z inną utalentowaną sportsmenką, Sonią O’Sullivan, co wywołało u Freeman wściekłość, rozpacz oraz pociąg do alkoholu i papierosów. Sprinterka stanęła jednak na nogi dzięki matce i w drodze na IO w Sydney nie tylko zgarnęła złoty krążek MŚ w Sewilli na swoim koronnym dystansie, ale również… wyszła za mąż za o dwadzieścia lat od niej starszego Alexandra Bodeckera, pracującego dla amerykańskiej korporacji Nike. Podczas zmagań w ojczyźnie sprinterka poszła natomiast za ciosem i najpierw zapaliła olimpijski znicz, a potem w finale sprintu na 400 metrów z czasem 49,11 jako pierwsza minęła linię mety.

– Potrafiłam biegać wystarczająco szybko, żeby zwyciężać, a czym szybsze były moje konkurentki, tym większą miałam szansę na osiągnięcie dobrego rezultatu – tłumaczy. – Pérec była jednak jedyną osobą, która potrafiła zmusić mnie do wykrzesania z siebie stu dziesięciu procent możliwości, gdyż miałam obsesję na punkcie pokonania jej. Gdyby pobiegła w finale w Sydney, bez mrugnięcia okiem zeszłabym poniżej 49 sekund. Czy kiedykolwiek byłabym natomiast w stanie przebiec 400 metrów szybciej niż w 48,63? Cóż, na pewno potrzebowałabym do tego zdrowej Pérec w najwyższej formie.

Upragnione złoto

Pod nieobecność Marie-José Pérec Australijka rozprawiła się z Lorraine Graham i Katharine Merry, a jej marzenie o olimpijskim złocie się ziściło. Uzyskany przez Freeman czas okazał się jej najlepszym wynikiem w sezonie, chociaż tuż przed igrzyskami na oczach całej Australii rozgrywały się jej osobiste i zawodowe boje z byłym partnerem, który do 2000 roku pełnił funkcję jej menadżera.

– Mój mózg normalnie pracował jeszcze podczas rozgrzewki – opowiada. – Powtarzałam sobie wtedy: „Wiesz, co masz robić”. Na stadionie funkcjonowałam jednak niczym na autopilocie. Byłam zaprogramowana na osiągnięcie celu i nad niczym już nie myślałam. Mam specyficzne poczucie humoru, więc nie traktuję siebie zbyt poważnie. Kocham społeczność, do której należę i miejsce, z którego pochodzę i którego jestem częścią. Oprócz tego kocham i akceptuję samą siebie, choć zdaję sobie sprawę tego, że nie jestem idealna. Dzięki temu podczas igrzysk olimpijskich w Sydney zmierzałam do celu spokojna i zrelaksowana.

Kombinezon

Finałowy bieg kobiet na 400 metrów podczas igrzysk w Sydney w pamięci wielu kibiców pozostał przede wszystkim ze względu na kombinezon, w którym zaprezentowała się na bieżni Cathy Freeman. Australijka aborygeńskiego pochodzenia miała na sobie strój zaprojektowany przez Nike, który wyglądem przypominał wdzianka… panczenistów. Do dziś niektórzy zastanawiają się, ile pieniędzy wpłynęło na konto sprinterki za to, że zgodziła się na taką ekstrawagancję.

– Kwota, jaką za to otrzymałam, nigdy nie zostanie podana do publicznej wiadomości, ponieważ… sama nawet nie wiem, ile to było – śmieje się. – Ludzie, którzy się mną opiekowali, doskonale wówczas wiedzieli, że koncentruję się na przygotowaniach do kolejnych zawodów i jak najlepszych występach, a nie na finansach. Co ciekawe, kombinezon ten okazał całkiem wygodny i wcale nie było mi w nim gorąco. Na finał olimpijski w Sydney czekałam jednak tyle lat, że prawdopodobnie zgodziłabym się nosić wtedy nawet kostium hipopotama.

Depresja i koniec kariery

W Sydney Cathy zajęła również szóste miejsce na 200 metrów i choć miała dopiero dwadzieścia siedem lat, to jej kariera zmierzała powoli do końca. W roku 2001 z powodu depresji nie startowała w ogóle, potem wraz ze sztafetą 4 x 400 metrów sięgnęła po złoto Igrzysk Wspólnoty Narodów 2002 w Manchesterze, a dwanaście miesięcy później była już na sportowej emeryturze. Funkcję jej coacha do samego końca pełnił Peter Fortune, który wziął Freeman pod swoje skrzydła w 1991 roku.

– Ufam Peterowi, znam go na wylot i vice versa – mówi. – Taki jest zresztą klucz do zdrowej i efektywnej relacji na linii trener-sportowiec. Cała nasza współpraca opierała się na szacunku i zaufaniu, dlatego on był częścią mojego zespołu od sezonu 1991 aż do chwili, gdy przeszłam na sportową emeryturę.

Cukrzyca

Cathy Freeman dość szybko zdecydowała się zakończyć starty wśród profesjonalistek, ale koniec końców zdobyła wszystko co chciała, unikając przy tym poważniejszych urazów, które większości zawodowych sportowców dają się we znaki właśnie dopiero na sportowej emeryturze. Dziś zmaga się z cukrzycą, ale ta choroba nie jest przecież konsekwencją jej poczynań na bieżni.

– Intuicja oraz instynkt samozachowawczy kierowały u mnie poziomem bólu i dyskomfortu, z którymi na co dzień zmaga się każdy sportowiec – tłumaczy. – Potrafiłam sama zdecydować, co jest dla mnie najlepsze, ponieważ tak naprawdę tylko ja wiedziałam, ile znaczy dla mnie złoty medal olimpijski.

Poza bieżnią

Na sportowej emeryturze Cathy Freeman poświęca się głównie działalności charytatywnej oraz życiu celebrytki. W 2003 roku Australijka rozstała się z nieżyjącym już Alexandrem Bodeckerem, po czym zaczęła się spotykać najpierw z aktorem Joelem Edgertonem, a następnie z maklerem giełdowym Jamesem Murchem. Z tym drugim w kwietniu 2009 wzięła ślub, a niewiele ponad dwa lata później urodziła córkę.

Foto: gettyimages.com

Warto przeczytać:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *