Spis treści
Data publikacji: 16 listopada 2019, ostatnia aktualizacja: 8 kwietnia 2024.
– Być może trudno w to uwierzyć, ale byłem nieśmiałym i uprzejmym dzieckiem – mówi John McEnroe, wielokrotny triumfator turniejów wielkoszlemowych w singlu i deblu, swego czasu enfant terrible światowych kortów.
Urodzony w Niemczech
„Superbrat”, jak go nazywają, urodził się 16 lutego 1959 roku w Wiesbaden w Niemczech jako syn Johna senioria i Katherine. Ojciec Amerykanina był dzieckiem irlandzkich imigrantów, a do RFN wraz z żoną trafił pod egidą Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, które stacjonowały na tamtym terytorium. W 1960 roku rodzina wróciła do USA i osiedliła się w Nowym Jorku.
– Jestem najstarszym z trzech synów, których doczekali się moi rodzice – mówi John McEnroe w wywiadzie dla „Guardiana”. – Mark jest młodszy ode mnie o trzy i pół roku, a Patrick aż o siedem lat. Z tym pierwszym zawsze rywalizowaliśmy i dopóki miałem przewagę fizyczną, to dawałem mu się we znaki. Odpuściłem jednak, gdy mnie przerósł. Pomiędzy mną a Patrickiem była spora różnica wieku, bo kiedy debiutowałem na Wimbledonie, to on miał zaledwie dziesięć lat. Później wyjechałem na studia, więc nie widywaliśmy się zbyt często, ale nasze drogi ponownie się skrzyżowały, kiedy on postanowił pójść w moje ślady i zostać zawodowym tenisistą.
Wymagająca matka
Jako pierworodny, John odebrał znacznie surowsze wychowanie niż jego bracia. Szczególnie starannie dbała o to Katherine, która nie miała litości również dla swojego męża. Kiedy John senior w szkole prawniczej był drugi na pięciuset uczniów, to zapytała go tylko: „A dlaczego nie pierwszy?”.
– W następnym roku tata nie miał już sobie równych, a morał z tego taki, że ona zawsze chciała, żebyśmy dawali z siebie wszystko, bo tylko pełne poświęcenie pozwala wydobyć z człowieka cały potencjał – opowiada. – Ojciec natomiast pomógł mi uwierzyć w siebie. Zanim został prawnikiem, to pracował na dwóch etatach, przez co ciągle nie było go w domu. Czas spędzony z rodziną był jednak dla niego najważniejszy. Miałem szczęście, że moi rodzice do niczego mnie nie zmuszali. Dzisiejsi młodzi sportowcy mają pod tym względem znacznie gorzej. Moich starych pewnie bardziej interesowało to, że uczęszczam na dobrą uczelnię niż to, że mam szansę profesjonalnie grać w tenisa. Rozumieli, iż nie warto stawiać wszystkiego na jedną kartę, gdyż jedna kontuzja może przekreślić nadzieję na wielką karierę na korcie.
Nie tylko tenis
John McEnroe dorastał w Queens w Nowym Jorku, a w tenisa zaczął grać jako ośmiolatek. Chłopak uczęszczał do Douglaston Club, a w wieku dziewięciu lat zaczął występować w regionalnych turniejach. Niedługo później „Superbrat” dotarł do siódmego miejsca w krajowym rankingu U-12 i dołączył do Port Washington Tennis Academy na Long Island. Choć młodzieniec niemal od zawsze przejawiał wielki talent do tenisa, to nie zamykał się też na inne dyscypliny sportowe.
– W liceum przez cztery lata byłem najlepszym strzelcem drużyny piłkarskiej, a przez dwa grałem w koszykówkę na pozycji rozgrywającego – wspomina. – Tak się złożyło, że mieszkaliśmy przecznicę od klubu tenisowego. Zapisaliśmy się do niego całą rodziną, a mnie się tam naprawdę podobało. Gdy ktoś zauważył, że mam smykałkę do tej gry, to tata zaproponował, żebym spróbował podejść do tematu trochę poważniej. Powiedział, że wtedy mógłbym być najlepszy. Najśmieszniejsze jest to, że moi rodzice w ogóle nie grali w tenisa, dopóki ja się mocno nie wkręciłem w ten temat.
Pierwsze wojaże wielkoszlemowe
Na pierwsze wielkie sukcesy reprezentant USA nie musiał czekać zbyt długo. Nadeszły one już w sezonie 1977, gdy McEnroe triumfował wraz z Mary Carillo w rywalizacji mikstów podczas French Open, a następnie dotarł do półfinału Wimbledonu, gdzie przegrał dopiero z Jimmym Connorsem, co i tak było najlepszym występem amatora w turnieju wielkoszlemowym w tzw. erze open. Triumfował wówczas Björn Borg, dla którego było to drugie zwycięstwo z rzędu w tych prestiżowych zmaganiach.
– Utrzymywanie pełnej koncentracji jest o wiele ważniejsze niż perfekcyjny forehand czy serwis – tłumaczy w rozmowie z serwisem esquire.com. – Zazdrościłem Borgowi tego całkowitego skupienia oraz zdolności do nieokazywania emocji. Ja nawet podczas treningu potrafiłem się ostro wkurzyć, a potem mój nastrój przenosił się na mecz. Na krocie zawsze byłem podminowany.
Studia i zwycięstwo w US Open
Po znakomitej grze na londyńskich kortach John został zwerbowany przez trenera Dicka Goulda na Uniwersytet Stanforda. McEnroe poprowadził swoją uczelnię do mistrzostwa NCAA, a także został najlepszym akademickim singlistą. Do kolejnych zmagań reprezentant USA przystąpił natomiast już jako zawodowiec i nie zwalniał tempa, wygrywając Masters Grand Prix w singlu i deblu (wspólnie z Peterem Flemingiem). Kampania 1979 również była owocna w sukcesy Amerykanina, który zgarnął deblowy tytuł na Wimbledonie i w US Open, a podczas tych drugich zmagań świętował również swój pierwszy triumf wielkoszlemowy wśród singlistów. Amerykanin przed nowojorską publicznością rozprawił się w trzech setach z Vitasem Gerulaitisem.
– Zawsze dążyłem do perfekcji. W szkole potrafiłem się popłakać tylko dlatego, że z testu nie uzyskałem najwyższej możliwej oceny – zwierza się w wywiadzie przeprowadzonym przez Sarah Ewing. – Mama jednak zawsze była przy mnie. Pojawiała się nawet na moich meczach, kiedy czuła, że mogę przegrać. Chciała po prostu być przy mnie, gdybym akurat jej potrzebował. Zawsze miała na mnie oko i nie wybaczyłaby komuś, kto próbowałby mnie skrzywdzić lub wykorzystać.
Rywalizacja z Björnem Borgiem
23 kwietnia A.D. 1979 „Superbrat” objął prowadzenie w rankingu ATP wśród deblistów i pozostał na tronie przez niemal dwa lata. W tabeli singlistów McEnroe wskoczył na czoło stawki 3 marca 1980 roku i w ciągu kolejnych trzydziestu miesięcy znajdował się tam łącznie przez sześćdziesiąt cztery tygodnie. Na pozycji lidera zmieniał go tylko Björn Borg, a John wygrał w tym czasie trzy razy US Open (dwukrotnie w singlu i raz w deblu) i dwa razy Wimbledon (raz w singlu i raz w deblu). Pomimo tego wszystkiego Amerykanin z tamtego okresu najlepiej wspomina finał Wimbledonu A.D. 1980, kiedy to po wycieńczającej, pięciosetowej batalii uległ Szwedowi.
– Moje najlepsze wspomnienie z Wimbledonu to finał z Borgiem w 1980 roku – mówi. – Przegrałem wprawdzie tamto spotkanie, ale takiej adrenaliny nie czułem nigdy wcześniej i nigdy później. Na wideo tamto starcie oglądałem tylko kilka razy, ponieważ wspomnienia wolę pielęgnować w głowie. Tam każde zagranie pamiętam jako niewiarygodne, a podczas seansu czar trochę pryska, ponieważ dostrzegam każdy swój błąd.
Charakter buntownika
Urodzony w Wiesbaden reprezentant USA na korcie i poza nim nigdy nie należał do aniołków. Kiedy dorastał, chłopcom nie wolno było płakać. Najlepszy sposób wyładowania agresji stanowił więc krzyk, a najlepszą obroną był atak. W tłumie piętnastu tysięcy osób, gdzie czternaście tysięcy dziewięćset bije brawo i okazuje tenisistom szacunek, McEnroe potrafił wyłapać tych sto nastawionych do niego negatywnie i wchodzić z nimi w polemikę, co zazwyczaj kończyło się obustronnymi obelgami. To było dla niego jak nałóg. Jedna część Johna nie chciała tak postępować, lecz druga się buntowała, twierdząc, że przymykając oko na takie rzeczy sportowiec daje przewagę rywalowi.
– Każdy z nas ma jakąś osobowość – tłumaczy. – Kiedy ktoś źle wykonuje swoją pracę i mnie to bezpośrednio dotyka, wtedy się z nim konfrontuję. Sędziowie też się zaliczają do tego grona, więc trochę się zdziwiłem, kiedy pojechałem na turniej do Anglii, a tam ludzie mieli mnie za Attylę, władcę Hunów, czy kogoś w tym rodzaju. Moja sylwetka nie budziła strachu, więc starałem się inaczej zdobyć przewagę. Mistrzem w tej dziedzinie był jednak Jimmy Connors. Ten facet nienawidził cię zanim stanąłeś naprzeciw niego na korcie.
Rywalizacja z Jimmym Connorsem
W wieku dwudziestu pięciu lat „Superbrat” osiągnął szczyt swoich możliwości. Niedługo później uświadomił sobie, że coś jest nie tak z jego nogą, a we wrześniu 1985 roku stracił bezpowrotnie prowadzenie w rankingu ATP singlistów. W latach 1982-1984 McEnroe zgarnął jeszcze po trzy tytuły wielkoszlemowe w grze pojedynczej i podwójnej (po dwa razy Wimbledon i po razie US Open). Najcieplej z tych sukcesów Amerykanin wspomina triumf w finale Wimbledonu 1984, gdy w trzech setach niemal zdemolował Jimmy’ego Connorsa, z którym to od odejścia z wielkiego tenisa Björna Borga toczył boje o prymat na światowych kortach.
– Tamten mecz z Connorsem był moim najlepszym występem na Wimbledonie, ale prawdę mówiąc, takich super występów nie miałem w tym turnieju zbyt wiele – mówi w rozmowie z „Guardianem”. – Załapałem się do pięciu finałów i dwa z nich przegrałem na własne życzenie. Goście byli już bliscy rzucenia ręcznika, a ja zaczynałem ich poniżać, po czym zbierali się w sobie i dostawałem lanie.
Wybitny singlista i deblista
W roku 1985 „Superbrat” dotarł jeszcze do finału US Open w singlu, ale później wielkoszlemowe finały i tytuły osiągał już tylko wśród deblistów. Po zakończeniu kariery przez Petera Fleminga McEnroe zdołał jeszcze triumfować w US Open 1989 w parze z Markiem Woodforde’em oraz na Wimbledonie 1992 w duecie z Michaelem Stichem. Jego łączny dorobek to 77 wygranych turniejów rangi ATP w singlu oraz 78 w deblu. W grze pojedynczej Amerykanin wywalczył siedem tytułów wielkoszlemowych (trzy razy Wimbledon i cztery razy US Open), w deblu wygrywał na tym poziomie dziewięć razy (pięć razy Wimbledon i cztery razy US Open), a w mikście udało mu się zwyciężyć raz – podczas French Open. Dodatkowo reprezentant USA ma na koncie trzy triumfy w Masters Grand Prix w singlu i aż dziewięć w deblu oraz pięć Pucharów Davisa. Co ważne, McEnroe potrafił nawiązywać przyjaźnie z rywalami z kortu. To w pewnym stopniu na pewno przyczyniło się do tego, że do dziś jest uważany za jednego najlepszych w dziejach tenisa specjalistów od gry podwójnej.
– Każdy człowiek jest spoko, dopóki to wynika z jego natury – tłumaczy w wywiadzie dla magazynu „GQ”. – Jeśli starasz się być kimś, kogo uważasz za spoko gościa, ale z natury jesteś zupełnie innym kolesiem, to już nie jest fajne zachowanie. Björn Borg i Vitas Gerulaitis to dwaj najcudowniejsi faceci, jacy kiedykolwiek grali w tenisa. Chodzi mi o ich osobowości, fryzury, sposób ubierania się… Minęło sporo czasu zanim zostaliśmy kumplami. Björn jest bowiem o dwa i pół roku starszy ode mnie, a Vitas o aż cztery lata, więc to naturalne, że byli w grze o wiele wcześniej niż ja.
Człowiek wielu talentów
John McEnroe na sportową emeryturę przeszedł wraz z końcem sezonu 1992, choć w roku 1994 dał się namówić na jednorazowy wyskok podczas turnieju singlistów w Rotterdamie. W kampanii 2006 „Superbrat” wraz Jonasem Björkmanem wystartował natomiast w dwóch imprezach deblowych, z czego jedna, rozgrywana w San Jose, zakończyła się triumfem amerykańsko-szwedzkiego duetu. Po zakończeniu kariery legendarny tenisista pielęgnował swoją pasję do muzyki rockowej. Z pomocą Eddiego Van Halena i Erica Claptona nauczył się grać na gitarze, po czym założył zespół The Johnny Smyth Band, w którym pełnił rolę gitarzysty i wokalisty. Kapela trochę koncertowała i była nawet bliska wydania debiutanckiej płyty, lecz ostatecznie przygoda „Superbrata” ze sceną szybko dobiegła końca. Dziś John McEnroe pozostaje wierny tenisowi i udziela się jako komentator i trener. Od 2010 roku prowadzi również akademię tenisa na Randalls Island.
– Uważam, że skupianie się tylko na jednej rzeczy jest niezdrowe dla człowieka – mówi. – Monotonia i życie pod ciągłą presją wyrządzają organizmowi wielką krzywdę. Taki Rafael Nadal to jeden z trzech lub czterech najlepszych tenisistów w dziejach, ale słuchając go na konferencjach prasowych ma się wrażenie, jakby jeszcze nic nie wygrał. Ja w swojej akademii propaguję ideę, żeby oprócz tenisa uprawiać również inne sporty. Wówczas łatwiej jest znosić porażki, bo wtedy nie ma się wrażenia, że jedna przegrana zaprzepaszcza wszystko. Gdy niuanse decydują o zwycięstwie lub porażce w finale Wimbledonu, to łatwiej zrozumieć mi takich zawodników jak Ivan Lendl czy Pete Sampras, którzy wiedli niemal zakonne życie i odmawiali sobie różnych przyjemności. Ja tak nie potrafiłem, ale szanuję ich wybór. Da się bowiem załapać do Galerii Sław Tenisa, a przy tym mieć trochę radości z życia poza kortem.
Życie prywatne i oskarżenia o doping
John McEnroe to człowiek, który nie lubi trzymać języka za zębami, ale obraca się w naprawdę doborowym towarzystwie. W latach 1986-94 jego żoną była aktorka Tatum O’Neal – laureatka Oscara. Para doczekała się dwóch synów i córki. W 1997 roku „Superbrat” poślubił natomiast wokalistkę Patty Smyth, z którą ma dwie córki. Pierwsza żona tenisisty wiele lat temu wyjawiła, iż wie, że ten swego czasu wspomagał się na korcie sterydami. W wywiadzie z 2004 roku John nie zaprzeczył tym rewelacjom, dodając przy tym, że ktoś podawał mu te środki w jego niewiedzy. McEnroe wskazał też, że chodziło o sterydy przeznaczone dla koni, a całej procedury zaprzestano po tym, gdy okazało się, iż substancje te są zbyt silne nawet dla tych zwierząt. W tenisie testy na zażywanie niedozwolonych substancji wprowadzono dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia i początkowo dotyczyły one tylko tzw. narkotyków rekreacyjnych.
Foto: gettyimages.com