Spis treści
Data publikacji: 14 listopada 2020, ostatnia aktualizacja: 7 kwietnia 2024.
Z igrzysk olimpijskich przywiozła tylko dwa brązowe medale, ale i tak została zapamiętana jako jedna z najwybitniejszych biathlonistek w dziejach. Magdalena Forsberg po Kryształową Kulę za triumf w Pucharze Świata sięgała bowiem aż sześciokrotnie, a do tego ma w swojej kolekcji dwanaście krążków mistrzostw globu, w tym sześć złotych.
Dzieciństwo z nartami w tle
Magda, jak ją często nazywają, przyszła na świat 25 lipca 1967 roku jako Maria Magdalena Wallin. Urodziła się w Örnsköldsvik – mieście leżącym u ujścia rzeki Moälven do Morza Botnickiego, ale w wieku sześciu lat wraz z rodzicami przeniosła się do Ullånger. Narty po raz pierwszy miała na nogach jako dwulatka, a po przeprowadzce zaczęła startować w zawodach. Równolegle trenowała narciarstwo alpejskie i biegowe, a mając dziesięć lat postawiła ostatecznie na to drugie.
– Szczerze mówiąc, jako młoda dziewczyna nie sądziłam, że wyczynowa jazda na nartach może być przyjemna – mówi. – Nie lubiłam trenować i dopiero, gdy zaczęłam startować w zawodach i odniosłam pierwszy sukces, polubiłam treningi. Uwielbiałam rywalizację i smak zwycięstwa. To mnie napędzało.
Utalentowana biegaczka
Przełomowym krokiem w życiu Magdaleny było złożenie podania o przyjęcie do liceum narciarskiego w Lycksele. Tam dziewczyna spędziła trzy lata, a w ostatnim roku szkoły średniej uczęszczała do podobnej placówki w Sollefteå. W tamtym czasie Magdę uważano obok Marie-Helene Westin (później Östlund) za jedną z najbardziej perspektywicznych młodych biegaczek. W latach 1985-87 wywalczyła trzy medale MŚ juniorów, a z „dorosłego” czempionatu A.D. 1987 w Oberstdorfie wróciła z brązowym krążkiem w sztafecie.
Dla młodej kobiety liczył się jednak nie tylko sport. Forsberg starty w zawodach łączyła ze studiowaniem ekonomii. Takie podejście jest godne podziwu, ale niespecjalnie podobało się jej trenerom, którzy uważali, że w ten sposób dziewczyna nie wykorzystuje całego swojego sportowego potencjału. Na igrzyska olimpijskie do Calgary w 1988 roku nie pojechała, cztery lata później w Albertville zawiodła, a start w Lillehammer w roku 1994 uniemożliwiła jej kontuzja ścięgna Achillesa.
Przenosiny do biathlonu
Po przebytym urazie olbrzymie trudności sprawiało Magdzie bieganie stylem klasycznym, w efekcie czego jej dalsza sportowa kariera zawisła na włosku. Wtedy też Forsberg zainteresowała się biathlonem. Zaopiekował się nią trener Wolfgang Pichler, który dostrzegał w Szwedce utalentowaną biegaczkę, ale sceptycznie podchodził do tego, że zawodniczka nauczy się strzelać i odniesie sukces w innej dyscyplinie niż ta, w której konkurowała od lat. Magdalena Forsberg, a wtedy jeszcze Wallin, szybko zaskoczyła jednak nie tylko coacha. 28 stycznia 1995 roku w Ruhpolding wygrała sprint, co było jej pierwszym zwycięstwem w zawodach biathlonowego Pucharu Świata. Siedem lat później miała w dorobku sześć Kryształowych Kul i cieszyła się olbrzymią popularnością nie tylko w Szwecji, ale i w Niemczech.
– Miałam niemieckiego trenera, mówiłam po niemiecku i zawsze udzielałam wywiadów dla niemieckiej telewizji, więc Niemcy uważali mnie po części za swoją zawodniczkę – tłumaczy. – A trzeba przyznać, że tamtejsi kibice są bardzo żywiołowi. W Szwecji było pod tym względem trochę inaczej. Ludzie przychodzili po prostu zobaczyć mnie na trasie, natomiast w Niemczech wydzierali się wniebogłosy. Na przestrzeni lat otrzymałam też trochę dziwnych listów, ale na szczęście nigdy nie miałam stalkera z prawdziwego zdarzenia.
Szafa pełna trofeów
W zawodach PŚ Magdalena Forsberg odniosła łącznie czterdzieści dwa triumfy, z czego aż dziewiętnaście w biegu pościgowym. Oprócz sześciu „dużych”, wywalczyła też szesnaście Małych Kryształowych Kul: pięć za sprint, pięć za bieg pościgowy, cztery za bieg indywidualny i dwie za bieg ze startu wspólnego. Jej kluczem do sukcesów była odpowiednia koncentracja na strzelnicy.
– Ciężko się wyłączyć na tyle, żeby nie słyszeć kibiców – zauważa. – Czasami po celnym strzale czujesz radość na całym ciele. Istnieje coś takiego jak rytm strzelania i może się zdarzyć, że radość wyprowadzi cię z rytmu, więc trzeba mieć chłodną głowę. W przeciwnym razie pociągasz za spust w momentach, w których tak naprawdę tego nie chcesz. W Östersund widzowie siedzą w odległości co najmniej pięćdziesięciu metrów, ale w Ruhpolding jest naprawdę ekstremalnie.
Mistrzyni bez złota olimpijskiego
Jako biathlonistka Magda była wielką faworytką igrzysk olimpijskich A.D. 1998 w Nagano, ale tam nie sprostała oczekiwaniom. Swoje dwa jedyne krążki IO wywalczyła cztery lata później w Salt Lake City. Będąca wówczas już u schyłku kariery Szwedka stanęła na najniższym stopniu podium w sprincie oraz w biegu indywidualnym. Forsberg brylowała za to na biathlonowych mistrzostwach świata, z których w latach 1996-2001 za każdym razem wracała z co najmniej jednym medalem. Łącznie uzbierała ich dwanaście, w tym sześć złotych.
– Kto podchodzi do mistrzostw świata tak jak do normalnych zawodów, ten ma przewagę nad rywalami – tłumaczy. – Nie wolno poddawać się presji i trzeba wszystko robić dokładnie tak jak na treningu. Oczywiście jest to dość trudne do wdrożenia, a sprawy się komplikują, kiedy dobiegasz do strzelnicy i myślisz sobie: „Jeśli teraz trafisz pięć razy, to możesz zostać mistrzynią świata”. Ja starałam się myśleć zawsze w ten sam sposób: „Robiłaś to tysiące razy. To te same pięć czarnych kropek co zawsze, masz taką samą broń jak zawsze”. Starałam się czuć jak na treningu.
Nagroda Jerringa
Co ważne, sukcesy Magdy nie przechodziły w Kraju Trzech Koron bez echa. Forsberg za rok 1997 otrzymała prestiżową Nagrodę Jerringa, przyznawaną za zwycięstwo w plebiscycie na najlepszego sportowca Szwecji, organizowanym przez Sveriges Radio AB.
– Każdy ma tu prawo głosu, nie tylko dziennikarze sportowi – mówi. – Na pierwszych miejscach regularnie pojawiają się biathloniści. Sama czterokrotnie zdobyłam tę nagrodę, a w 2018 roku plebiscyt wygrała Johanna Öberg. Biathlon ma u nas oglądalność na takim poziomie jak biegi narciarskie. Oczywiście piłka nożna również jest bardzo popularna w Szwecji.
4 x najlepsza sportsmenka Szwecji
Już jedna Nagroda Jerringa była dla Forsberg szokiem, a tymczasem legendarna biathlonistka ma na koncie cztery takie wyróżnienia – najwięcej w dziejach organizowanego od 1979 roku plebiscytu. Magda wygrywała w latach 1997, 1998, 2000 i 2001.
– Pamiętam jak byłam kiedyś w domu u Billan Östlund i zobaczyłam jej Nagrodę Jerringa – wspomina. – Powiedziałam wtedy do niej: „Ja nigdy nie dostanę czegoś takiego”. A potem otrzymałam ją aż cztery razy i nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego. Dziś nie myślę o tym dużo, ale te nagrody mają dla mnie specjalną wartość, bo to ludzie głosują na zwycięzców. Czemu głosowali akurat na mnie? Chyba dlatego, że zdołałam utrzymywać się na topie przez tak długi czas. A poza tym zawsze starałam się być sobą.
Rozwój biathlonu
Magdalena Forsberg w biathlonowym Pucharze Świata zadebiutowała dopiero w wieku dwudziestu siedmiu lat. Z tego powodu przegapiła sporo olimpijskich startów w dyscyplinie, w której okazała się zdecydowanie lepsza niż w biegach narciarskich. W dyscyplinie, która przez ostatnich dwadzieścia pięć lat za bardzo się nie zmieniła, ale na pewno się pod wieloma względami rozwinęła.
– Dziś w biathlonie na pewno można lepiej zarobić niż za moich czasów – tłumaczy. – Poza tym trasy są takie same, cele i karabin też, tylko przepisy niewiele się zmieniły. Jednak to, co bardzo się zmieniło, to liczba zawodów. Na igrzyskach olimpijskich w 1992 roku były trzy konkurencje: sprint, bieg indywidualny i sztafeta. Dziś na IO mamy również bieg ze startu wspólnego, bieg pościgowy oraz sztafetę mieszaną.
Doping
Z roku na rok o dopingu w sporcie mówi się i pisze coraz więcej. Co na ten temat sądzi Magdalena Forsberg?
– Teraz jest ostrzejsze podejście do dopingu i ciągle pojawiają się kolejne restrykcje – mówi. – Co pewien czas nadchodzi taki moment, kiedy człowiek zaczyna myśleć, że już nie będzie kolejnego skandalu dopingowego. Mówi się, że nie ma wyczynowego sportu bez dopingu, ale ja zaprzeczam temu stwierdzeniu. Przez wiele lat byłam na szczycie bez sięgania po doping. Nie trzeba się koksować, żeby zdobywać medale.
Żona i matka
Od 1996 roku Magda jest żonata z Henrikiem Forsbergiem – byłym biegaczem narciarskim. Para poznała się jeszcze za czasów juniorskich i doczekała się dwóch synów: Ollego i Erika. Chłopaków nigdy jednak nie ciągnęło ani w kierunku narciarstwa biegowego, ani w kierunku biathlonu.
– Kiedy któregoś z nich w szkole pytano o to, w czym mama jest dobra, odpowiadał: „W pieczeniu bułek” – tłumaczy. – Tak więc dla nich prawdopodobnie zawsze byłam tylko matką, chociaż teraz, gdy są starsi, zyskali trochę większą wiedzę o moich sportowych korzeniach. Ale nie siedzą z nosami w telewizorze i nie oglądają zapisów transmisji z mojej kariery. Sama zresztą też tego nie robię.
Aktywna emerytura
Na sportową emeryturę Magdalena Forsberg przeszła w 2002 roku, ale to nie znaczy, że odsunęła się od swoich ukochanych dyscyplin. Szwedka udziela się jako ekspertka w telewizji, a prywatnie cały czas dba o formę. Kilka lat temu sprawdziła swój wiek biologiczny i okazało się, że ma organizm trzydziestoczterolatki.
– Chcę być tak wysportowana, że jeśli ktoś zapyta „Czy za dwa tygodnie przebiegniemy maraton?”, to powinnam móc odpowiedzieć na to pytanie twierdząco – mówi. – Trenuję, bo wiem, że czuję się dużo lepiej, kiedy to robię. Tak samo jest z jedzeniem. Uważam na to, co jem. Nie dlatego, że chcę być szczupła, ale dlatego, że chcę się zdrowo odżywiać.
Bibliografia:
- Expressen,
- ger.sokosport.com,
- stuttgarter-nachrichten.de.
Foto: gettyimages.com