Björn Borg – szwedzki król Paryża i Londynu

Björn Borg

Data publikacji: 11 lipca 2019, ostatnia aktualizacja: 9 kwietnia 2024.

– Rzeczywiście bardzo wcześnie przeszedłem na sportową emeryturę. Gdybym pograł jeszcze chociaż pięć lat, to pewnie miałbym na koncie więcej zwycięstw. W tym momencie jednak możemy już tylko spekulować – mówi Björn Borg – jeden z najwybitniejszych tenisistów w historii, który przestał na poważnie uprawiać ukochaną dyscyplinę w wieku zaledwie dwudziestu pięciu lat.

Urodzony z rakietą

„Iceman”, jak go nazywają ze względu na spokojne usposobienie, przyszedł na świat 6 czerwca 1956 roku w Sztokholmie, a dorastał w pobliskim Södertälje. Jego ojciec Rune należał do czołówki szwedzkich pingpongistów, a złota rakieta, którą wygrał w jednym z turniejów w połowie lat sześćdziesiątych zafascynowała Björna tenisem ziemnym, wobec czego chłopak wkrótce rozpoczął regularne treningi.

– Dorastanie w Szwecji równało się częstym opadom deszczu – wspomina w rozmowie z CNN. – Na co dzień trenowaliśmy na kortach ziemnych, lecz z powodu pogody zajęcia często odbywały się również w hali. Nawierzchnia pod dachem sprzyjała szybkim wymianom, dzięki czemu tak dobrze mi się później grało na trawie. Jednak ja i tak najbardziej lubiłem korty ziemne. Gdy zaczynałem, wielu mogłoby powiedzieć o mnie, że nigdy nie nauczę się dobrze grać na trawie, ale z biegiem czasu nabrałem doświadczenia i potrafiłem się dostosować do każdych warunków.

Utalentowany junior

Doskonałe warunki fizyczne połączone ze znakomitą techniką pozwalały Borgowi odnieść pierwsze znaczące sukcesy w bardzo młodym wieku. Jako trzynastolatek Szwed pokonywał krajowych zawodników w kategorii U-18, a w roku 1972 wygrał juniorską rywalizację na prestiżowym Wimbledonie. Nad talentem chłopaka czuwał legendarny Percy Rosberg.

– Jeśli chodzi o technikę, to w całej Szwecji nie było lepszego specjalisty niż Percy – dodaje. – Od razu dostrzegał jakie zawodnik ma problemy i udzielał wskazówek w celu ich wyeliminowania. Gdy się po raz pierwszy spotkaliśmy, pełnił funkcję trenera kadry narodowej i powiedział mi, że mam wielki potencjał. Później zabrał mnie do Sztokholmu, gdzie moja kariera nabrała tempa.

Roland Garros po raz pierwszy

Kariera „Icemana” rozwijała się w zastraszającym tempie. Młodzieniec profesjonalistą został w sezonie 1973, a już w styczniu A.D. 1974 podczas New Zealand Open sięgnął po swój pierwszy tytuł singlowy. Następnie wygrywał w Londynie, São Paulo i Rzymie, by w czerwcu w finale wielkoszlemowego French Open rozprawić się z Manuelem Orantesem i stać się w ten sposób najmłodszym do tamtej pory triumfatorem imprezy na kortach im. Rolanda Garrosa. Borg od początku wyróżniał się bardzo charakterystycznym stylem gry, opartym na oburęcznym backhandzie i forehandzie.

– W gruncie rzeczy zacząłem grać oburęcznym backhandem i forehandem dlatego, że moja pierwsza rakieta była bardzo ciężka – tłumaczy w wywiadzie dla CNN. – Sprzęt starego typu był wykonany z drewna, więc nie byłem odosobnionym przypadkiem, gdyż oburęcznie z tego samego powodu grały takie znakomitości jak na przykład Chris Evert czy Jimmy Connors. Jeśli jednak chodzi o mnie, to różnica polegała na tym, że do backhandu dokładałem górną rotację, co było w tamtych czasach prawdziwą rewolucją. Ludzie zagadywali mnie i mówili, że bezskutecznie próbowali naśladować to zagranie.

Mistrz Wimbledonu

W roku 1975 „Iceman” obronił tytuł w Paryżu, a w lipcu A.D. 1976 dołożył do swojej kolekcji kolejny triumf wielkoszlemowy, tym razem wywalczony podczas kultowego Wimbledonu, gdzie w finale jego rywalem był Rumun Ilie Năstase.

– Podczas mojego pierwszego występu na Wimbledonie panowało totalne szaleństwo – wspomina. – Byłem młodym, długowłosym blondynem ze Szwecji, którego na każdym kroku otaczał wianuszek dziewczyn. Niewiasty towarzyszyły mi dosłownie wszędzie: w drodze na trening, podczas meczu i w hotelowym lobby. Piszczały, chciały autografy, zagadywały i pragnęły być jak najbliżej mnie. Czułem się jak gwiazda muzyki pop. Z jednej strony było to dziwne, lecz z drugiej dobre dla popularności dyscypliny i… w sumie nawet mi się to podobało. Podczas kolejnej wizyty w Londynie musiałem jednak zadbać o ochronę prywatności, żeby móc w pełni skupić się na grze w tenisa.

Borg vs. McEnroe

Kampania 1977 przyniosła Borgowi obronę wimbledońskiego trofeum po pięciosetowym starciu z Jimmym Connorsem oraz pierwsze miejsce w rankingu ATP, na którym zmieniał się z Amerykaninem aż do marca 1980, gdy na tronie zasiadł inny obywatel USA – John McEnroe. Björn odzyskał prowadzenie w sierpniu i utrzymał je przez niemal rok, gdy ponownie na krótko został zmieniony przez rywala zza oceanu. Ostatni raz Szwed znajdował się na czele tabeli pomiędzy 20 lipca a 2 sierpnia 1981, co daje mu łącznie sto dziewięć tygodni na szczycie. W latach 1977-81 „Iceman” czterokrotnie wygrywał French Open i tyle samo razy Wimbledon. W tym drugim udało mu się zwyciężyć łącznie pięć razy z rzędu (1976-80), a jego pięciosetowe starcie w finale z 1980 roku przeciwko Johnowi McEnroe to jeden z najbardziej pamiętnych pojedynków w dziejach tenisa.

– W drodze po piąty tytuł z rzędu wszyscy chcieli mnie zobaczyć w finale przeciwko Johnowi – opowiada w wywiadzie dla „The Boston Globe”. – Wcześniej graliśmy ze sobą kilka razy i wynik zawsze był na styku. Pamiętam, że McEnroe dość łatwo wygrał pierwszą odsłonę, później to ja miałem piłkę meczową, ale koniec końców doszło do piątego seta,w którym dramaturgii nie brakowało. To był chyba najbardziej ekscytujący mecz w mojej karierze. Po przegranym tie-breaku w czwartej partii szedłem w kierunku swojego krzesła z myślą, że tym razem to chyba on wygra. Nigdy wcześniej nie przeżywałem tak ciężkich chwil. Gdyby przełamał mnie w pierwszym gemie piątego seta, prawdopodobnie bym poległ, ale wróciłem do żywych z rezultatu 0:30, a później złapałem właściwy rytm. Jestem spokojnym Szwedem, a John to Amerykanin z Nowego Jorku o zdecydowanie bardziej ekspresyjnym charakterze. Kibice na korcie widzieli starcie dwóch zupełnie różnych osobowości, które jednocześnie się szanowały i dawały z siebie wszystko co najlepsze. Dzięki temu udało nam się wznieść tenis na inny poziom. Cieszę się, że mogłem być częścią tego spektaklu, a John pewnie zgodzi się ze mną, że nasza rywalizacja była wówczas jak późniejsze potyczki Rafaela Nadala z Rogerem Federerem.

Przerwana seria

Wimbledoński sen „Icemana” zakończył się w lipcu 1981 roku po finałowej porażce z Johnem McEnroe. Wcześniej jednak Szwed wygrał French Open, więc tamten sezon mógł nie być wcale taki zły, gdyby Borg wygrał wrześniowy turniej US Open, w którym docierał do finałów w latach 1976, 1978 i 1980, lecz dwukrotnie rozprawił się z nim Jimmy Connors, a raz John McEnroe. Tym razem Björn stanął w finale naprzeciw tego drugiego i… znów zaznał goryczy porażki.

– Tamtego dnia czułem się na korcie lepiej niż John – wspomina w rozmowie z „Guardianem”. – Ba, grałem bardzo dobrze, ale zabrakło mi koncentracji. McEnroe oczywiście zasłużył na zwycięstwo. Gdybym był bardziej skoncentrowany, mógłbym wygrać, lecz nie da się zwyciężać za każdym razem.

Szwed kontra Amerykanie

Po US Open A.D. 1981 Björn Borg nie mógł być szczęśliwy, jednak cały czas znajdował się w ścisłym topie tenisistów. Z Jimmym Connorsem i Johnem McEnroe wciąż grał jak równy z równym i nie powinien się czuć gorszy od żadnego z nich. Z tym pierwszym mierzył się łącznie dwadzieścia trzy razy i wygrał piętnastokrotnie (pięć na osiem w turniejach wielkoszlemowych). Z drugim z Amerykanów Szwed pojedynkował się natomiast czternaście razy i każdy z jegomościów zwyciężał siedmiokrotnie. Reprezentant USA lepiej sobie jednak radził w starciach wielkoszlemowych, wygrywając aż trzy z czterech. „Iceman” nie zaglądał jednak do tabel ze statystykami i po sezonie 1981 pojawiał się na korcie jedynie od święta, by w styczniu 1983 ogłosić oficjalnie, że przechodzi na sportową emeryturę. Co ciekawe, z decyzją tą nie mógł się pogodzić jego największy rywal – John McEnroe.

W wywiadzie z CNN  Borg opowiada: – W końcu musiałem dobitnie mu powiedzieć, żeby dał sobie spokój. Na korcie miałem wielu rywali, takich jak Connors czy McEnroe, ale poza kortem szanowaliśmy się i kumplowaliśmy. Po ogłoszeniu decyzji John zaczął mnie nękać telefonami, pytając za każdym razem czy wiem, co właśnie zrobiłem. Ja jednak nie zamierzałem zmieniać zdania. Miałem dość i brakowało mi motywacji do profesjonalnego uprawiania tenisa. Już nawet delikatny spadek motywacji bywa problematyczny, a ja doszedłem do punktu, w którym nie obchodziło mnie czy wygram, czy przegram mecz.

Niewesoła emerytura

Wydawać by się mogło, że życie „Icemana” po rozbracie z profesjonalnym tenisem usłane było różami. Szwed na korcie zarobił ogromne pieniądze, więc początkowo stać go było na utrzymywanie luksusowego apartamentu w Monte Carlo, rezydencji na Long Island oraz posiadłości na jednej z małych, szwedzkich wysepek. Borg działał w branży odzieżowej, a jego marka odniosła spory sukces na krajowym rynku, lecz kolejne inwestycje byłej rakiety numer jeden nie okazały się już trafione i wpędziły Björna w spore długi.

– Po przejściu na sportową emeryturę wcale nie było mi łatwo – dodaje. – Wcześniej skupiałem się tylko na sporcie, a tu nagle trzeba było robić w życiu coś innego. Ludzie cały czas patrzyli mi na ręce i oceniali przez pryzmat tego, kim byłem wcześniej. Mówili: „Patrzcie, taki wybitny tenisista, a z tym i z tym nie potrafi sobie poradzić”.

Burzliwe życie uczuciowe

W życiu uczuciowym Borga również nie działo się najlepiej. Jego małżeństwo z tenisistką Marianą Simionescu zakończyło się rozwodem w roku 1984. Z romansu z modelką Jannike Björling narodziło się dziecko, a w roku 1989 „Iceman” trafił do szpitala na płukanie żołądka oraz… ożenił się po raz drugi. Tym razem jego wybranką okazała się wokalistka o wątpliwej reputacji – Loredana Bertè.

– Po tej wizycie w szpitalu plotkowano, że to była próba samobójcza, co w gruncie rzeczy mnie bawi – mówi. – OK, byłem rozczarowany tym, że mój biznes nie szedł zbyt dobrze, ale to nie jest powód, żeby ze sobą skończyć. Miałem przed sobą całe życie, więc dlaczego miałbym to robić? Najważniejsza dla mnie nie jest jednak opinia postronnych osób, a świadomość tego, że wstając rano z łóżka wiem, czego pragnę od życia.

Nieudany powrót na kort

Dziesięć lat rozbratu z zawodowym sportem to szmat czasu. Björn Borg w 1991 roku wiedział, że ma niewielkie szanse w pojedynkach z profesjonalistami, lecz mimo wszystko zdecydował się wrócić na kort, gdyż tęsknota za rywalizacją dawała mu się solidnie we znaki. Ponowna przygoda Szweda z rakietą i piłką okazała się dość krótka, bowiem legendarny tenisista miał problemy z wygraniem nawet nie pojedynczego meczu, a seta.

– Chciałem po prostu znów pograć w tenisa – wspomina w wywiadzie dla „Guardiana”. – Po przejściu na emeryturę przez siedem czy osiem lat nie wychodziłem zbyt często na kort. W 1991 roku zdecydowałem się zagrać w Monte Carlo. To był duży turniej, a ja pojawiłem się w nim właściwie z marszu, bez żadnych treningów. Wiedziałem, że to szaleństwo, i że nie jestem w odpowiedniej formie, lecz pragnienie było silniejsze od rozsądku. Rok lub dwa lata później Jimmy Connors zapoczątkował cykl dla weteranów. Gdyby ten istniał w roku 1991, to na pewno właśnie w nim bym rywalizował, a tak stanęło na występie w Monte Carlo.

Długa lista sukcesów

Sześćdziesiąt cztery wygrane turnieje singlowe pod szyldem ATP (w tym jedenaście wielkoszlemowych) w tak naprawdę dziewięć lat to dorobek trudny do powtórzenia. Oprócz tego „Iceman” zagrał w dwudziestu pięciu finałach (w tym pięciu wielkoszlemowych) oraz triumfował z reprezentacją Szwecji w Pucharze Davisa w sezonie 1975. Jedenastu tytułów spod znaku Wielkiego Szlema szybciej niż on nie dorobił się żaden mężczyzna. Najbliższy poprawienia tego osiągnięcia był Roger Federer, ale i on spóźnił się o ponad trzysta dni. Nietrafione decyzje finansowe spowodowały jednak, że w 2006 roku Borg postanowił sprzedać na aukcji swoje najcenniejsze trofea. Na szczęście od decyzji tej odwiodły go rozmowy z Jimmym Connorsem, Johnem McEnroe oraz Andre Agassim, którzy w porę się o wszystkim dowiedzieli.

Na łamach magazynu „Tennis” Borg tłumaczy: – Dla mnie najważniejsze jest to, co niematerialne, czyli wspomnienia. Właśnie dlatego nie eksponuję w domu swoich trofeów. Pamiętam wszystko z czasów, kiedy grałem zawodowo, mam mnóstwo fotografii z tego okresu i to jest dla mnie najważniejsze. Wchodząc do mojego domu nie da się nawet domyśleć, że swego czasu byłem mocno zaangażowany w tenis czy w ogóle w sport. Decyzja o sprzedaży trofeów chyba jednak nie była rozsądna, więc cieszę się, że ostatecznie się z niej wycofałem. Do dziś posiadam swój pierwszy puchar zdobyty w wieku jedenastu lat i jestem z niego dumny. W piwnicy mam też mnóstwo innych pamiątek, chociaż na przestrzeni lat sporo z nich przekazywałem na cele dobroczynne czy nagrody w turniejach dla dzieci.

Björn Borg obecnie

W 2002 roku Björn Borg poślubił swoją trzecią żonę, Patricię Östfeld, która niedługo później urodziła mu syna – Leo. Rodzina zamieszkuje obecnie w Monako, a najmłodszy potomek „Icemana” został zawodowym tenisistą.

Foto: gettyimages.com

Warto przeczytać:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *