Spis treści
Data publikacji: 1 stycznia 2019, ostatnia aktualizacja: 5 października 2024.
– Uważam, że to co spotyka cię w późniejszym życiu jest zazwyczaj pokłosiem tego, co przekazali ci rodzice – mówi Mika Häkkinen, mistrz świata Formuły 1 z lat 1998 i 1999 oraz wicemistrz globu z sezonu 2000.
Spokojne dzieciństwo
„Häka”, jak go również nazywano, przyszedł na świat 28 września 1968 roku w Vantaa, około dwadzieścia kilometrów na północ od Helsinek. Jego tata, Harri, pracował jako radiooperator i taksówkarz, a mama, Aila, była sekretarką. Rodzina wprawdzie gnieździła się w małym mieszkaniu, ale państwo Häkkinenowie potrafili zadbać o dobro swoich pociech.
– Miałem wspaniałych rodziców – opowiada. – Oboje wiele poświęcili, żebyśmy wraz z moją siostrą Niną mieli perspektywy rozwoju. Za dobre wyniki w nauce zawsze dostawaliśmy solidne kieszonkowe, a poza tym musieliśmy dbać o porządek w swoich pokojach. Dzięki temu nauczyliśmy się, że w życiu nie ma nic za darmo.
Fan motorsportu
Małego Mikę niemal od zawsze ciągnęło do sportu, a najbardziej do dyscyplin związanych z samochodami. Jako pięciolatek rozbił wynajętego przez rodziców gokarta, ale jazda tak bardzo mu się spodobała, że wymusił na nich kupno własnego pojazdu, który przez kilka ładnych lat uparcie katował na lokalnym torze.
– Jako pięciolatek odkryłem gokarty, ale w dzieciństwie uprawiałem wiele różnych dyscyplin sportowych, takich jak piłka nożna czy lacrosse – mówi. – Od zawsze czułem jednak potrzebę prędkości i w pewnym momencie zrozumiałem, że mogę ją zaspokoić poprzez wyścigi samochodowe. Nie ma to jak pokonać zakręt z dużą prędkością, a na prostej wcisnąć gaz do dechy.
Karting
Häkkinen swój pierwszy wyścig wśród kartingowców wygrał w 1975 roku na Keimola Motor Stadium, a w latach 1978 i 1979 triumfował w regionalnych mistrzostwach. W sezonie 1980 młodzieniec brylował podczas zawodów rozgrywanych w Laponii, a rok później świętował tytuł mistrza Finlandii w klasie 85cc. W tej samej kategorii w zmaganiach A.D. 1982 Mika zameldował się na drugim miejscu w klasyfikacji mistrzostw Formuły Mini oraz triumfował w Memoriale Ronniego Petersona i Salpauselka Cup. Od kampanii 1983 Fin brał natomiast udział w wyścigach Formuły Nordic 100cc, sięgając w latach 1984-86 po trzy z rzędu tytuły mistrza Skandynawii. Häka ścigał się gokartami nie tylko na Półwyspie Skandynawskim, ale próbował swoich sił również w innych zakątkach Europy. Żeby na to wszystko zarobić, pracował jako serwisant rowerów i nie wydawał pieniędzy na głupoty.
– Z pieniędzmi postępuję przede wszystkim bardzo ostrożnie – tłumaczy. – Uważam, iż nie można myśleć wyłącznie o teraźniejszości i trzeba patrzeć w przyszłość. Koszty życia rosną z roku na rok, dlatego każdy wydatek dokładnie analizuję. Moim zdaniem jednak każdy raz do roku zasługuje również na porządne wakacje bez oszczędzania na przyjemnościach. Może tego nie widać po moim kolorze skóry, ale uwielbiam odpoczywać na Mauritiusie.
Droga do F1
Ciężko się przebić z kartingu bezpośrednio do królowej sportów motorowych. W 1987 roku Häkkinen wciąż był nastolatkiem, a jego kolejnym krokiem na drodze do wielkiej kariery była naturalnie Formuła Ford. Bolid nabył od swojego rodaka, JJ Lehto, i już w pierwszym sezonie wygrał nordycką serię, odnosząc dziewięć zwycięstw w piętnastu wyścigach. W kolejnym sezonie Fin w barwach zespołu Dragon triumfował w siedmiu z dwudziestu gonitw, co dało mu drugą lokatę w klasyfikacji GM Vauxhall-Lotus Challenge oraz pierwsze miejsce na podium Opel-Lotus Euroseries. W tamtym momencie młodego Fina od Formuły 1 dzielił tylko jeden długi krok w postaci startów w F3.
– Moim zdaniem nie ma jedynego słusznego przepisu na to jak zostać dobrym kierowcą wyścigowym – twierdzi. – Na pewno nie wolno się poddawać. Trzeba również ufać swoim współpracownikom. Niektórym się wydaje, że sami wszystko zrobią najlepiej, ale niestety tak nie jest. Trzeba mieć wokół siebie zgrany zespół inteligentnych ludzi i dopiero wówczas można zacząć myśleć o podbijaniu świata wyścigów.
Na torach brytyjskiej Formuły 3 Häkkinen prezentował swoje umiejętności przez dwa sezony. W kampanii 1989 broniąc barw teamu Dragon został sklasyfikowany na siódmej pozycji, a w następnej nie miał już sobie równych, wygrywając pod szyldem zespołu WSR aż dziesięć z siedemnastu wyścigów. W tym samym czasie Mika złożył wniosek o przyjęcie do Marlboro World Championship Team, czyli czegoś na kształt akademii kierowców wyścigowych. Podanie Fina zostało przyjęte, a selekcji zawodników dokonywało jury złożone z ważnych osobistości F1 oraz F3, w tym Rona Dennisa i Jamesa Hunta.
– Żeby odnieść sukces, trzeba również spotykać na swej drodze odpowiednich ludzi – zauważa. – Oni sami rzadko przyjdą do ciebie i raczej trzeba się za nimi rozglądać. Ja z każdej znajomości wyniosłem jakąś naukę, a podczas kariery poznałem wiele wspaniałych osób, takich jak choćby znakomity inżynier F1 – Adrian Newey.
Początki w Formule 1
Sukcesy w F3 doprowadziły „Häkę” do testów Formuły 1 w bolidzie Benettona na torze Silverstone. Mika notował podczas nich lepsze czasy niż regularny kierowca zespołu, Alessandro Nannini, ale zdawał sobie sprawę z tego, że i tak ma małe szanse na angaż w tym teamie, więc długo się nie zastanawiał, gdy kontrakt zaproponował mu Lotus. Häkkinen w angielskiej stajni spędził dwa sezony, podczas których w połowie wyścigów nie docierał nawet do mety. Mimo wszystko Fin w wielu gonitwach pokazywał dobrą jazdę i zebrał mnóstwo bezcennego doświadczenia, które w kolejnych latach pragnął wykorzystywać w teamie Williamsa. Tam jednak w wyniku zawirowań nigdy nie trafił i w sezonie 1993 został trzecim kierowcą McLarena, gdzie pierwsze skrzypce grali Michael Andretti oraz Ayrton Senna.
– Wszyscy dookoła uważali, że popełniam błąd – wspomina. – Nawet moi rodzice stwierdzili, że zostałem zdegradowany do roli kierowcy testowego. Ja jednak gdzieś w głębi duszy wierzyłem, że cała ta sytuacja będzie mieć szczęśliwy koniec. Kariera Michaela Andrettiego w F1 nie była udana, ale dopiero pod koniec września został odesłany do Ameryki. Chociaż do tamtej pory pełniłem w McLarenie rolę kierowcy testowego, to nigdy nie było okazji to zmierzenia się z Senną na równych zasadach. Za każdym razem wyruszałem na tor albo na innych oponach, albo z inną ilością paliwa w baku. Rozmowy z szefostwem teamu nic nie dawały i musiałem się trzymać harmonogramu. Od samego Ayrtona również ciężko się było czegokolwiek nauczyć. Trzymał się na uboczu i nie chciał, żebym słuchał jego sprawozdań. Gdybym poprosił go o dane na papierze, wręczyłby mi tylko kartkę z danymi, ale nie chciałby nawet o tym rozmawiać.
Niepokorny
Szerszej publiczności za kierownicą bolidu McLarena Mika Häkkinen pokazał się dopiero we wrześniu 1993 roku podczas kwalifikacji do Grand Prix Portugalii na torze w Estoril. Wtedy to właśnie Fin wywalczył sobie prawo startu z trzeciego pola, uzyskując czas o 0,048 s lepszy od Ayrtona Senny.
– Po konferencji prasowej wróciłem do kampera – wraca do tamtych chwil. – Byłem szybszy od Ayrtona w jednym z zakrętów, więc po raz pierwszy w życiu Senna podszedł do mnie i zapytał jak to zrobiłem. Wtedy ułożyłem tylko ręce w charakterystyczny sposób i odpowiedziałem, że to kwestia wielkich jaj. Ale się wtedy wkurzył! „Ile wygrałeś wyścigów?! Ile masz tytułów?! Ile razy startowałeś z pierwszego pola?!”, krzyczał, a ja spokojnie odparłem, że tylko żartowałem. Dla niego jednak to nie było śmieszne i chodził na mnie obrażony jeszcze przez kilka tygodni.
Głód sukcesów
Wyścigu w Portugalii fiński kierowca nie ukończył, podobnie jak ostatniej gonitwy sezonu 1993 w Australii, ale w międzyczasie zajął trzecie miejsce w Grand Prix Japonii na torze Suzuka, meldując się na mecie tylko za Ayrtonem Senną i Alainem Prostem. W zmaganiach A.D. 1994 Brazylijczyka nie było już u boku Häkkinena. Ten dobrze się czuł w teamie McLarena, ale na swoje pierwsze zwycięstwo w F1 musiał czekać aż do października 1997 roku, kiedy to okazał się najlepszy w hiszpańskim Jerez. Wcześniej aż czternastokrotnie stał na podium wyścigów Grand Prix F1, ale ani razu na najwyższym jego stopniu. W sezonie 1994 w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata był czwarty, a w następnych latach zajmował kolejno siódme, piąte i szóste miejsce.
– Od mojego debiutu w Formule 1 do zwycięstwa w pierwszym wyścigu minęło aż siedem lat – zauważa. – Na początku, gdy budziłem się w dniu gonitwy, od rana powtarzałem sobie, że tym razem wygram. Kolejne porażki totalnie zniszczyły jednak moją motywację i minęło trochę czasu zanim zrozumiałem, iż nie wystarczy stać przed lustrem i powtarzać sobie każdego dnia, że jest się najlepszym kierowcą na świecie. Klucz do sukcesu to wyciąganie właściwych wniosków z każdej porażki. Najpierw trzeba ocenić czy zawiódł samochód czy kierowca, przeanalizować wszystko i dopiero szukać w sobie motywacji, która jest oczywiście bardzo ważnym elementem układanki. Bardzo ważna jest również motywacja pozostałych ludzi w zespole i zdolność do współpracy w sytuacjach kryzysowych. Gdy to wszystko zagra, prędzej czy później pojawią się sukcesy.
Krok od śmierci
Frustracja spowodowana brakiem upragnionego zwycięstwa była dla Miki bardzo męcząca, ale najtrudniejsze chwile Fin przeżywał po wypadku, który miał miejsce podczas kwalifikacji do kończącej sezon 1995 Grand Prix Australii w Adelajdzie. Przed zakrętem Brewery w bolidzie Häkkinena pękła lewa tylna opona, przez co kierowca stracił kontrolę nad autem i z niemal pełną prędkością uderzył w ogrodzenie utworzone z opon. Kraksa wyglądała koszmarnie, a „Häka” doznał w jej wyniku pęknięcia podstawy czaszki oraz krwotoku wewnętrznego. Gdyby nie szybka interwencja doktora Sida Watkinsa, który zarządził przeprowadzenie tracheotomii, zawodnik McLarena prawdopodobnie straciłby życie. Na szczęście już następnego dnia odzyskał przytomność, ale jego rehabilitacja zajęła kilka długich tygodni.
– Gdy jesteś młody, w zasadzie nie odczuwasz strachu – tłumaczy. – Z wiekiem jednak ten stan ulega zmianie. W 1995 roku musiałem trochę odpocząć po poważnej kraksie i strasznie trudno było mi wrócić na tor. Trzeba było niemal od nowa nauczyć się chodzić, rozmawiać czy słuchać. Miałem mnóstwo wątpliwości czy dalej chcę się ścigać, ponieważ w tamtym czasie nadal nie miałem zwycięstwa w żadnej Grand Prix. Ostatecznie doszedłem jednak do wniosku, że nie mogę się poddać i odejść jako wielki przegrany. Chciałem zostać mistrzem świata i udowodnić ludziom, że nic nie jest w stanie mnie powstrzymać przed realizacją marzeń. Najlepszy sposób obrony przed strachem to walka z nim twarzą w twarz. Na początku 1996 roku podczas testów zorganizowanych przez McLarena byłem szybki jak nigdy dotąd.
Dwukrotny mistrz świata
Lata 1998-99 to bez cienia wątpliwości najlepszy czas w karierze Miki Häkkinena. Partnerem Fina w teamie McLarena był wówczas David Coulthard, a pochodzący spod Helsinek kierowca wygrał w tym okresie trzynaście gonitw, sięgając dwa razy z rzędu po tytuł mistrza świata Formuły 1. „Häka” aż dwadzieścia razy zdobywał również pole position.
– Ron Dennis to specyficzny człowiek, który wiele rzeczy lubi robić po swojemu – mówi. – Mało kto go rozumie, ale niemal wszyscy go podziwiają. Byłem blisko niego, jego żony i całej rodziny. Widziałem jak dorastają jego dzieci, a on dostrzegał moje zaangażowanie w zespół. Nigdy nie chciałem go zawieść. Gdy przytrafił mi się ten fatalny wypadek, był przy mnie i wspierał, dzięki czemu nabrałem jeszcze większego zaufania do zespołu. W 1999 roku jednak zmieniły się trochę regulacje, przez co nasz bolid był nieco gorszy, a dodatkowo borykaliśmy się z problemami technicznymi. Podczas wyścigu na Silverstone Michael Schumacher miał wypadek, po którym pauzował przez sześć gonitw i naprawdę chciałbym wierzyć, że obroniłbym tytuł, gdyby mój największy rywal mógł odjechać pełny sezon. Dlatego właśnie satysfakcja z drugiego mistrzostwa miała lekko gorzki posmak.
Häkkinen vs. Schumacher
W sezonie 1998 Häkkinen rywalizował o tytuł z Michaelem Schumacherem, a w kolejnym zapewne byłoby podobnie, gdyby nie kontuzja Niemca. Kampania 2000 również zapowiadała się pod znakiem rywalizacji tych dwóch kierowców. „Schumi” rozpoczął z prawdziwym rozmachem, od trzech zwycięstw, ale „Häka” rozkręcał się z gonitwy na gonitwę i po dwunastej odsłonie mistrzostw, która miała miejsce na Hungaroringu, objął prowadzenie w klasyfikacji przejściowej czempionatu. W następnej rundzie zmagań w Belgii obaj panowie stoczyli pasjonującą walkę o zwycięstwo. Ostatecznie wygrał ją Fin, który jednak musiał sporo się nagimnastykować, żeby wyprzedzić broniącego się na wszelkie sposoby Niemca.
– Prowadziłem w klasyfikacji mistrzostw i wydaje mi się, że jego działania były aktem desperacji – ocenia. – Po wyścigu poszedłem z nim porozmawiać, ale w jego przypadku to nie pomaga. Znam go od czasu startów w Formule 3 i wiem jaki jest. Zawsze jeździł twardo i przyjmuję to na klatę, że niektórzy rywalizują na granicy faulu. Nie chcę teraz niczego wygrzebywać spod dywanu i mówić, że on zawsze był tym złym, ale faktem jest, iż w przeszłości miał również spięcia z Hillem czy Villeneuvem.
Koniec kariery
Häkkinen w sezonie 2000 radził sobie bardzo dobrze, ale to koniec końców nie wystarczyło na znakomitego Schumachera. Mika musiał zadowolić się więc wicemistrzowskim tytułem i choć powoli czuł, że wypala się jako kierowca F1, to zgodził się jeszcze na występy w barwach McLarena w kampanii 2001. Być może był to jego błąd, ponieważ wtedy znów niepodzielnie panował „Schumi”, a „Häka” zameldował się na zaledwie piątej lokacie, daleko za plecami swojego partnera z teamu – Davida Coultharda. Fin na otarcie łez wygrał przedostatnią odsłonę zmagań w Indianapolis, a podczas kończącej sezon Grand Prix Japonii dojechał do mety na czwartej pozycji. Jak się później okazało, występ na torze Suzuka był jego ostatnim startem w Formule 1.
– Nadal czułem w sobie motywację, ale wyglądało to tak jakbym pisał książkę przy pomocy pióra z kończącym się atramentem – wspomina. – Wróciłem na tor po ciężkim wypadku i znalazłem w sobie siłę na wygrywanie wyścigów i tytułów. Z dnia na dzień czułem się jednak coraz bardziej zmęczony. Ron zaproponował, żebym zrobił sobie roczną przerwę, co uczyniłem w sezonie 2002. Niestety to nie pomogło.
Podczas jedenastu lat obecności w F1 Häkkinen wziął udział w 162 gonitwach. Na podium stanął 51 razy, w tym 20 na jego najwyższym stopniu. Odejście z najbardziej prestiżowej serii wyścigowej nie oznaczało jednak dla niego całkowitego rozbratu z czterema kółkami. W latach 2005-07 Mika stratował w serii DTM, gdzie osiągał całkiem niezłe wyniki, po czym definitywnie przeszedł na sportową emeryturę i za kierownicą wyczynowych aut pojawia się już tylko okazjonalnie. Fin próbował swoich sił również jako menadżer innych kierowców, a w marcu 2017 roku został mianowany ambasadorem McLarena. W latach 1998-2008 Mika Häkkinen był żonaty z Erją Honkanen, z którą ma syna i córkę, a w 2016 roku poślubił Markétę Remešovą, która urodziła mu dwie córki oraz syna.
Bibliografia:
- Autosport,
- gulfnews.com,
- huffingtonpost.com,
- Motor Sport,
- The Telegraph.
Foto: gettyimages.com