Elgin Baylor – w finałach 0-8

Elgin Baylor

Data publikacji: 22 sierpnia 2019, ostatnia aktualizacja: 8 kwietnia 2024.

Jerry West ośmiokrotnie kończył finały NBA w roli przegranego, ale w końcu sięgnął po upragniony pierścień w roku 1972. Jego kolega z teamu Lakers, Elgin Baylor, upokorzenia doznawał tyle samo razy, i choć on również zaliczany jest do grona najlepszych koszykarzy w dziejach, to niestety mistrzostwa ligi zawodowej nigdy nie zasmakował.

Chłopak z Waszyngtonu

„Rabbit”, bo taka ksywka do niego przylgnęła, przyszedł na świat 16 września 1934 roku w Waszyngtonie jako syn Johna i Uzziel. Co ciekawe, Elgin swoje imię zawdzięcza… marce portfela, jaki nosił przy sobie jego ojciec. W domu obecna była przemoc, a chłopak w basket zaczął grać dość późno. W latach 1951-1952 był liderem swojej drużyny w szkole średniej. Nauka jednak nie szła mu tak dobrze jak operowanie piłką, w efekcie czego w końcu porzucił edukację na rzecz pracy w sklepie meblowym i szlifowania koszykarskich umiejętności w lokalnych ligach rekreacyjnych.

– Dorastałem w Waszyngtonie, gdzie segregacja rasowa była na porządku dziennym – opowiada. – Nie było żadnych boisk czy parków dla czarnoskórych, więc większość czasu spędzało się na ulicy grając w stickball. Gdy miałem czternaście lat, nieopodal mojego miejsca zamieszkania powstał park, w którym znajdowało się boisko do koszykówki. Na miejsce do gry w baseball nie mogliśmy liczyć, więc z braku laku zainteresowaliśmy się basketem. Całe nasze wakacje toczyły się wokół tego placu, ponieważ nie było mowy o żadnych obozach młodzieżowych i tym podobnych atrakcjach. Jako piętnastolatek wkręciłem się w koszykówkę już na poważnie.

Niedoceniany

W roku 1954 Baylor wrócił do szkoły, do Spingarn High School. Tam wyrósł na gwiazdę drużyny, kończąc rozgrywki ze średnią 36,1 punktu na mecz oraz nagrodą dla najlepszego zawodnika okręgu. W starciu ze swoim poprzednim teamem, Phelps Vocational High School, Elgin zdobył 63 „oczka”, co stanowiło nowy rekord okręgu. Pomimo takich osiągnięć „Rabbit” nie mógł jednak liczyć na listy z najbardziej pożądanych przez sportowców uczelni w USA.

– Topowe uczelnie nie interesowały się chłopakami z waszyngtońskich szkół średnich przeznaczonych dla czarnych – wspomina. – Nie sądzę, żeby ktokolwiek ważny miał w ogóle okazję ujrzeć mnie w akcji. Jedyne propozycje otrzymałem ze szkół wyższych przyjmujących Murzynów, takich jak Virginia Union University czy Howard University. Tak się jednak złożyło, że w koledżu w Idaho miałem przyjaciela, z którym grywałem w koszykówkę w Waszyngtonie. Pojawiła się realna możliwość wyrwania się z rodzinnego miasta, więc z niej najzwyczajniej w świecie skorzystałem. Po pewnym czasie zaczęły się do mnie odzywać większe uczelnie, oferując nawet stypendium. Odwiedziłem kilka z nich, ale najbardziej spodobało mi się na Seattle University i to właśnie tam powędrowałem.

Na uczelni

W College of Idaho Elgin Baylor spędził zaledwie jeden rok akademicki, po czym uczelnia zwolniła trenera koszykówki i znacznie ograniczyła wydatki na stypendia. Dlatego właśnie „Rabbita” wywiało wkrótce do Seattle, gdzie zwerbowany przez jednego z dealerów samochodów najpierw przez rok grał w lidze AAU, a następnie trafił na miejscowy uniwersytet, prowadząc w 1958 roku ekipę Seattle University Chieftains do przegranego finału NCAA przeciwko Kentucky Wildcats.

– Kiedy miałem doła, po prostu szedłem pograć w kosza – tłumaczy. – Ten sport sprawiał, że zapominałem o wszystkich przeciwnościach losu. Gdy chciałem odciąć się od problemów lub poprawić sobie humor po jakimś niepowodzeniu, miałem koszykówkę, która działała na mnie jak najlepsze lekarstwo.

Draft NBA

Baylor po raz pierwszy znalazł się w drafcie NBA w roku 1956 i został wybrany przez Minneapolis Lakers w czternastej rundzie, ale zdecydował się pograć jeszcze trochę na szczeblu uniwersyteckim. Przez dwa sezony w Seattle dostarczał średnio 31,2 punktu i zbierał 19,8 piłki. W sezonie 1956/1957 był królem akademickich tablic, a do Jeziorowców dołączył jako pierwszy wybór w drafcie przed startem kampanii 1958/1959.

– Po prostu wychodziłem na boisko i grałem w koszykówkę – mówi. – Nie dbałem o to, żeby w jakiś sposób zaznaczyć swoją obecność na parkiecie. Nie miałem zamiaru ośmieszać rywali. Nie analizowałem też zbytnio swojej gry – po prostu dawałem z siebie wszystko wierząc, że moje starania przyniosą pozytywny rezultat. Zresztą nie da się tak naprawdę zaplanować swoich poczynań na parkiecie, bo to obrona przeciwnika dyktuje twoje kolejne ruchy.

Pierwsze finały NBA

Już w pierwszych rozgrywkach na parkietach ligi zawodowej „Rabbit” mocno dawał się we znaki rywalom. Pochodzący z Waszyngtonu niski skrzydłowy zdobywał średnio 24,9 punktu (czwarte miejsce w lidze), zbierając 15 piłek (trzecia lokata w NBA) oraz notując 4,1 kluczowego podania. Ponadto Elgin został włączony do pierwszej drużyny ligi oraz otrzymał dwie ważne statuetki: MVP Meczu Gwiazd oraz dla najlepszego debiutanta sezonu. Gdyby tego było jednak mało, napędzani przez niego Minneapolis Lakers dotarli do finałów ligi, gdzie zostali rozbici dopiero przez Boston Celtics dowodzonych przez Billa Russella.

– Będąc w koledżu podziwiałem Billa Russella jak walczył o mistrzowskie pierścienie – opowiada. – Po raz pierwszy spotkałem go w 1956 roku na ćwierćfinałowym meczu Turnieju NCAA w Corvallis w Oregonie. Wtedy właśnie zostaliśmy przyjaciółmi. W NBA jednak ze sobą rywalizowaliśmy, a na parkiecie dla Billa liczyło się tylko zwycięstwo. Nie dbał wtedy o przyjaźń i robił wszystko, żeby jego zespół zwyciężył, wliczając w to brutalne faule. Gdy mierzyliśmy się ze sobą po raz pierwszy, on nawet nie uścisnął mi dłoni. Po meczu, w którym zniszczył cię różnicą dwudziestu lub trzydziestu punktów, potrafił jednak czekać na ciebie pod szatnią i zaproponować wspólną eskapadę na coś do jedzenia. To było nawet dość zabawne.

Rekord i kolejna porażka

Mierzący sto dziewięćdziesiąt sześć centymetrów Elgin Baylor był dość niskim zawodnikiem jeśli chodzi o pozycję, na której występował. Do perfekcji opanował rzut o tablicę, a 71 zdobytych punktów przeciwko New York Knicks w starciu z 15 listopada 1960 roku w Madison Square Garden było wówczas rekordowym osiągnięciem w NBA. Jeziorowcy tymczasem od kampanii 1960/1961 swoje domowe mecze rozgrywali już w Los Angeles, a w kolejnych finałach zameldowali się w roku 1962, kiedy to znów ulegli Boston Celtics, tym razem zaledwie 3-4. W meczu numer pięć Baylor ustrzelił 61 „oczek”, co do dziś jest rekordem na tym poziomie rywalizacji.

– Wychodziłem na parkiet ignorując wszystko, co działo się poza nim – mówi. – Podczas meczów wyjazdowych publiczność potrafi wykrzykiwać w kierunku drużyny przyjezdnej straszne rzeczy, ale wtedy trzeba się odciąć i robić swoje. W gruncie rzeczy jest to bardzo łatwe, chociaż większość ludzi uważa inaczej.

Kolejne przegrane finały

Dwa lata po Baylorze do składu Los Angeles Lakers dołączył Jerry West, z którym „Rabbit” docierał do wielkiego finału ligi zawodowej nie tylko w roku 1962, ale również w latach 1963, 1965, 1966 oraz 1968. Za każdym razem na drodze do szczęścia stawali Jeziorowcom niesamowici Boston Celtics.

– Jerry West jako kolega z drużyny był bardzo podobny do Wilta Chamberlaina – zauważa. – W sumie oni dwaj to prawdopodobnie najbardziej konkurencyjni zawodnicy, z jakimi miałem okazję grać. Tacy ludzie mieli w głowie tylko zwycięstwo, a nad każdą porażką ciężko im było przejść do porządku dziennego. Uwielbiam takich ludzi.

Jeśli chodzi o Wilta Chamberlaina, to dołączył on do teamu z Miasta Aniołów przed kampanią 1968/1969. Angaż tego znakomitego centra pozwolił Jeziorowcom na dotarcie do finałów NBA w latach 1969 i 1970, lecz tam koszykarze z Kalifornii znów zderzali się ze ścianą, przegrywając 3-4 najpierw z Boston Celtics, a następnie z New York Knicks.

– Wilt był naprawdę fajnym gościem, chociaż wiele osób uważa inaczej, ponieważ gdy kogoś nie lubił, to mówił to prosto z mostu – wspomina. – W trakcie swojej kariery zrobił tak wiele razy i niektórzy mu tego nie zapomnieli. Niemniej jednak w mojej opinii był miłym facetem, kochającym rywalizację. Oprócz tego miał też dobre serce, bo przeznaczał sporo pieniędzy na działalność charytatywną.

Problemy ze zdrowiem

Do sezonu 1969/1970 Elgin Baylor nie opuszczał wielu spotkań, nie licząc rozgrywek 1961/1962, kiedy to ze względu na odbywanie służby wojskowej mógł wybiegać na parkiet jedynie podczas weekendowych przepustek. Pochodzący z Waszyngtonu gwiazdor dał się poznać w tym czasie jako perfekcyjny strzelec i król tablic, dzięki czemu jedenaście razy z rzędu meldował się w All-Star Game i tylko o raz mniej w pierwszym zespole ligi. W końcu „Rabbita” dopadły jednak problemy z kolanami, przez które stracił sporą część kampanii 1969/1970, a w dwóch kolejnych pojawił się na boisku łącznie tylko jedenaście razy. Po dziewięciu spotkaniach sezonu 1971/1972 Baylor ogłosił zakończenie kariery.

– W pewnym momencie zaczynasz zadawać sobie pytania, czy jesteś wystarczająco dobry, żeby nadal grać na najwyższym poziomie – mówi. – Zaczynasz również analizować swoją grę. Na parkiecie zawsze dawałem z siebie wszystko, ale w końcu dotarłem do miejsca, w którym nie byłem w stanie prezentować się na miarę swoich oczekiwań. Właśnie wtedy zdecydowałem się odejść na emeryturę.

Nieoficjalny pierścień

Po latach niepowodzeń Los Angeles Lakers w kampanii 1971/1972 wywalczyli wreszcie upragniony tytuł, lecz Elgin Baylor z powodu swojej wcześniejszej decyzji oficjalnie nie jest zaliczany w poczet mistrzów NBA, o co do dziś toczy się zresztą dyskusja. Sam zainteresowany nie zaprząta sobie tym głowy, a od Jeziorowców otrzymał pamiątkowy pierścień, bo przecież w dziewięciu spotkaniach tamtych pamiętnych zmagań wystąpił. Na sportowej emeryturze pracował jako trener w New Orleans Jazz, a w latach 1986-2008 jako wiceprezydent do spraw koszykarskich w Los Angeles Clippers. W latach 1958-1974 był żonaty z Ruby Saunders, z którą doczekał się dwójki dzieci, a od 1977 roku był mężem Elaine, która również urodziła mu potomka. Wciąż interesował się koszykówką.

– Patrzę na dzisiejszą NBA, gdzie niemal każde dotknięcie kończy się faulem, i myślę, że odnalazłbym się w tej lidze – ocenia. – Jest kilka zespołów, których styl mi odpowiada. Niektóre zmiany są też budujące: mamy czarnoskórych trenerów i udziałowców.

W trakcie kariery w lidze zawodowej Elgin Baylor zdobywał średnio 27,4 punktu i notował 13,5 zbiórki oraz 4,3 asysty. W 1977 roku został włączony do Koszykarskiej Galerii Sław im. Jamesa Naismitha, a dziewiętnaście lat później znalazł się na liście pięćdziesięciu najlepszych zawodników wybranych z okazji pięćdziesięciolecia NBA. Zmarł 22 marca A.D. 2021 z przyczyn naturalnych.

Bibliografia:

  • cbssports.com,
  • grantland.com,
  • jackmccallum.net,
  • npr.org,
  • theadvocate.com,
  • Washington Post.

Foto: gettyimages.com

Warto przeczytać:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *