Spis treści
Data publikacji: 15 sierpnia 2019, ostatnia aktualizacja: 9 kwietnia 2024.
Linford Christie na lekkoatletycznym szczycie znajdował się krótko, ale w tym czasie wywalczył medale wszystkich najważniejszych imprez, w tym złoto igrzysk olimpijskich oraz mistrzostw świata w sprincie na 100 metrów. Jego kariera zakończyła się w 1999 roku dopingowym skandalem, lecz sam zainteresowany po dziś dzień twierdzi, że jest niewinny.
Brytyjczyk z Jamajki
„Lunchbox”, jak go nazywano, przyszedł na świat 2 kwietnia 1960 roku w Saint Andrew na Jamajce. Choć swoich rodziców, Jamesa i Mabel, w pierwszych latach życia praktycznie nie widywał, to miał szczęśliwe dzieciństwo. Wszystko dzięki babci – Anicie. Kobieta opiekowała się chłopakiem i jego rodzeństwem pod nieobecność ojca i matki, którzy wyemigrowali za chlebem do Wielkiej Brytanii.
– Sporo pamiętam ze swojego dzieciństwa – mówi. – Dorastałem w kochającym domu, a babcia zawsze miała na nas oko. Na każdym kroku uczono nas szacunku. Bardzo kochałem babcię, która była też moją pierwszą nauczycielką. Opuściłem kraj w wieku siedmiu lat, ale Jamajka już zawsze będzie w moim sercu. Czuję się w równym stopniu Jamajczykiem oraz Brytyjczykiem. Jamajczycy to jedni z najbardziej kreatywnych ludzi na świecie i potrzebują tylko okazji, żeby to pokazać. Podziwiam Usaina Bolta i strasznie żałuję, że nie było mi dane rywalizować z nim na bieżni.
Najpierw do Zjednoczonego Królestwa przybył James, potem dołączyła do niego Mabel, a gdy Linford miał siedem lat, rodzina była już w komplecie. Państwo Christie wraz z dziećmi mieszkali w Acton w Londynie.
– Babcia zawsze powtarzała nam, że pewnego dnia zamieszkamy wraz z rodzicami w Wielkiej Brytanii – opowiada. – Wcześniej niemal ich nie znaliśmy. Mój ojciec wyruszył tam w poszukiwaniu pracy, a moja mama była pielęgniarką. Na Wyspy wyjechali na specjalne zaproszenie brytyjskiego rządu, który kusił lepszymi perspektywami mieszkańców innych państw Wspólnoty Narodów.
Rasizm
Młodzieniec w Wielkiej Brytanii na pewno mógł liczyć na lepsze warunki życia niż na Jamajce, ale od początku pobytu w Zjednoczonym Królestwie musiał zmagać się ze wszechobecnym rasizmem. W szkole chłopak był jednym z niewielu czarnoskórych uczniów, a dzieci potrafią być naprawdę okrutne.
– Powiedziałem o tym rodzicom – wraca do dawnych czasów. – Odparli, że muszę sobie z tym jakoś poradzić, a najlepszym wyjściem będzie ignorowanie wszystkich docinków. Przemyślałem sprawę i uznałem, że to wspaniałe rozwiązanie. Nie kazali mi nikogo bić czy się mścić. Byłem twardym chłopakiem i oczywiście przytrafiło mi się kilka bójek. Dzięki temu wszystkiemu nauczyłem się szybko biegać ze szkoły do domu, więc w pewnym sensie powinienem być wdzięczny tym ludziom za to, że przyczynili się do moich późniejszych sukcesów.
Utalentowany sprinter
Christie uczęszczał do Henry Compton Secondary School i miał znakomite oceny z wychowania fizycznego. W 1977 roku brał udział w pierwszych Londyńskich Igrzyskach Młodzieży, ale do ukończenia dziewiętnastego roku życia nie traktował lekkoatletyki zbyt poważnie.
– Nie wiedziałem, że potrafię szybko biegać, dopóki nie powiedział mi o tym mój nauczyciel – tłumaczy. – Ojciec zawsze mi powtarzał, że prawdziwa okazja może się nadarzyć tylko raz w życiu i nie wolno jej przegapić. Ja jednak miałem sporo szans, żeby na poważnie zaangażować się w sport. Kilka razy przyszło mi zmieniać szkołę i za każdym razem miałem do czynienia z nauczycielami lub ludźmi znającymi się na rzeczy, którzy twierdzili, iż jestem lub mogę zostać dobrym sprinterem. Początkowo nie byłem tym zbytnio zainteresowany, więc uważam, że po prostu w końcu dopadło mnie przeznaczenie.
Początki kariery Linforda na bieżni nie były zbyt obiecujące. Christie nie zdołał zakwalifikować się do reprezentacji Wielkiej Brytanii na igrzyska olimpijskie w Los Angeles A.D. 1984, w efekcie czego w USA nie wystartował nawet w sztafecie. Dopiero trener Ron Roddan wydobył z niego cały potencjał. W roku 1986 „Lunchbox” dość niespodziewanie sięgnął po złoty medal mistrzostw Europy w Stuttgarcie w sprincie na 100 metrów, a niedługo później zajął w tej konkurencji czwarte miejsce podczas mistrzostw świata w Rzymie, lecz po czasie przyznano mu brązowy medal ze względu na dyskwalifikację Bena Johnsona. Marzec 1988 roku przyniósł natomiast reprezentantowi Zjednoczonego Królestwa złoto mistrzostw Europy w hali na 60 metrów.
– Nie żałuję, że zaangażowałem się tak późno – twierdzi. – Osiągnąłem szczyt w momencie, w którym nie było w kraju nikogo na moim poziomie. Byłem rodzynkiem, więc to był idealny moment. Gdy w 1986 roku wygrałem halowe mistrzostwa Europy w sprincie na 100 metrów, znajdowałem się w drugim lub trzecim szeregu zawodników. Wcześniej nie zapowiadałem się na kogoś wyjątkowego, a po tym sukcesie poczułem, że mogę osiągać wielkie rzeczy.
Złoto olimpijskie
Naładowany pozytywnymi emocjami Brytyjczyk z jamajskimi korzeniami jesienią 1988 roku przywiózł z Seulu srebrne krążki olimpijskie w sprincie na dystansie 100 metrów oraz w sztafecie 4×100 m. W tej pierwszej konkurencji finiszował wprawdzie trzeci, ale złoty medalista, Ben Johnson, został przyłapany na dopingu, co skończyło się dla niego dyskwalifikacją. Rok 1990 przyniósł natomiast trzydziestoletniemu wówczas zawodnikowi pięć medali, w tym trzy z najcenniejszego kruszcu, na imprezach takich jak mistrzostwa Europy oraz Igrzyska Wspólnoty Narodów.
Na igrzyska olimpijskie do Barcelony latem A.D. 1992 Linford Christie udawał się jednak z lekko podciętymi skrzydłami, bowiem od niemal dwóch lat nie potrafił wywalczyć złotego medalu żadnej poważnej imprezy. Podczas halowych mistrzostw świata w Sewilli zgarnął dwa srebra (sprint na 60 i 200 m), a z mistrzostw świata na otwartym stadionie w Tokio przywiózł tylko brąz w sztafecie 4×100 m. W stolicy Katalonii „Lunchbox” wykorzystał jednak nieobecność swojego największego rywala, Carla Lewisa, w swojej koronnej konkurencji i w czasie 9,96 finiszował przed Frankiem Fredericksem i Dennisem Mitchellem.
– Wiem, że złoty medal olimpijski to największe marzenie większości lekkoatletów, ale dla mnie o wiele większą wartość ma triumf w mistrzostwach świata A.D. 1993 – mówi. – Ludzie gadali, że na igrzyskach w Barcelonie zwyciężyłem tylko dlatego, że nie rywalizowałem z Carlem Lewisem. Po zmaganiach w Katalonii musiałem przyjąć to na klatę i przygotować się do zmagań w Stuttgarcie, żeby udowodnić tym ludziom, że nie mają racji.
Rekordzista Europy
W 1993 roku Linford Christie został pierwszym lekkoatletą, który był panującym mistrzem olimpijskim, świata, Europy oraz Wspólnoty Narodów. Metryki jednak nie da się oszukać i sezon 1994 okazał się jego ostatnią kampanią obfitą w sukcesy, za jakie na pewno trzeba uznać złoto mistrzostw Europy oraz Igrzysk Wspólnoty Narodów w sprincie na 100 metrów. „Lunchbox” w swojej karierze zgromadził łącznie trzy medale olimpijskie (w tym jeden złoty), cztery krążki mistrzostw świata (również jeden złoty), dwa srebra halowych mistrzostw świata, sześć medali mistrzostw Europy (w tym trzy złote), cztery krążki halowych mistrzostw Europy (trzy złote) oraz pięć medali Igrzysk Wspólnoty Narodów (w tym trzy złote). Na bieżni rywalizował z takimi tuzami jak Carl Lewis, Frankie Fredericks czy Ben Johnson, a jego uzyskana podczas MŚ 1993 w Stuttgarcie „życiówka” 9,87 przez ponad dekadę była rekordem Starego Kontynentu w sprincie na 100 metrów.
– Zacięta rywalizacja zawsze uczyni cię jeszcze lepszym sportowcem, ponieważ nie możesz sobie pozwolić nawet na chwilę rozluźnienia – tłumaczy. – Nie przepadałem za Carlem Lewisem, ale w moich czasach bezsprzecznie to on był numerem jeden i przeciwnikiem, którego trzeba było zawsze mieć na oku. Swoimi wynikami Carl zmuszał mnie do ciężkiego treningu i ciągłego doskonalenia się. Gdyby nie on, na pewno nie musiałbym pracować aż tak ciężko.
Porażka w Atlancie, doping i koniec kariery
Pomimo zaawansowanego wieku Linford Christie postanowił jeszcze w 1996 roku wyruszyć na igrzyska olimpijskie do Atlanty, żeby bronić złota wywalczonego cztery lata wcześniej w Barcelonie. Brytyjczykowi udało się załapać do finału na 100 metrów, ale tam został zdyskwalifikowany za dwa falstarty. Po tej porażce wycofał się z rywalizacji w imprezach mistrzowskich i pojawiał się tylko okazjonalnie na różnorakich mitingach. Jeden z takich eventów miał miejsce w lutym 1999 roku w Dortmundzie. Przeprowadzony po nim rutynowy test antydopingowy ujawnił w organizmie niemal czterdziestoletniego sportowca obecność nandrolonu. Chociaż postępowanie prowadzone przez IAAF wykazało, że legendarny sprinter mógł przyjmować zakazane środki nieumyślnie, to nałożono na niego dwuletnią dyskwalifikację, co było równoznaczne z końcem jego kariery.
– Człowiekowi, który zadzwonił do mnie z tą informacją, powiedziałem tylko: „Chyba sobie żartujesz”, a on odparł, że jest całkowicie poważny, i że wykryli u mnie nandrolon – wspomina. – Ja nawet nie wiedziałem, co to jest. Sportowcy nie są naukowcami i popełniają błędy, a ja do śmierci będę bronił swojej niewinności, ponieważ wiem, że nie zrobiłem nic złego. Ludzie mogą gadać, że zbyt często poruszam ten temat, ale nie mam innego wyjścia.
Co ciekawe, Christie oskarżany o doping był jednak już dekadę wcześniej. Podczas igrzysk olimpijskich w Seulu po biegu na 200 metrów wykryto u niego pseudoefedrynę, ale wtedy odstąpiono od nałożenia jakichkolwiek sankcji, gdyż uznano, że substancja ta nie dała mu żadnej przewagi nad konkurentami. Linford tłumaczył natomiast, że zażył ją nieświadomie, pijąc herbatę z żeń-szeniem. Swego czasu cień podejrzeń na czystość „Lunchboksa” rzucił również dziennikarz John McVicar. Zasugerował on w swoim artykule, że nagła zwyżka formy Christiego musiała być podyktowana jakimś nielegalnym wspomaganiem, ponieważ brytyjski lekkoatleta zaczął niemożebnie poprawiać swoje wyniki będąc w wieku, w którym każdy notuje regres. Sprinter wytoczył z tego powodu żurnaliście sprawę w sądzie, którą wygrał.
– Do dnia dzisiejszego nie ujawniono prawdy o tym, co się wydarzyło – mówi. – Opinia publiczna nadal jest okłamywana. Oni dobrze wiedzą o co chodzi, ale mają większą władzę niż ja, więc co mogę zrobić? Nie naprawili swoich czynów w trakcie mojej kariery, więc tym bardziej nie uczynią tego, gdy jestem już na sportowej emeryturze. Mój ojciec zawsze powtarzał, że jeśli dasz komuś palec, to on spróbuje wziąć całą dłoń. W tamtym czasie byłem z tego powodu załamany, ale już się podniosłem i jestem silniejszym człowiekiem. Nie dotarłbym do miejsca, w którym jestem, gdybym zawsze przejmował się opiniami innych osób. Dopóki mam czyste sumienie, dopóty mogę chodzić z wysoko uniesioną głową.
Na sportowej emeryturze Linford Christie udziela się w telewizji i biznesie. „Lunchbox” nadal też pracuje przy lekkoatletyce jako trener oraz współinicjator Street Athletics, czyli cyklu lokalnych imprez sportowych dla młodzieży. Legendarny sprinter ma ósemkę dzieci z różnymi kobietami.
Foto: gettyimages.com