Damon Hill – w pogoni za ojcem

Damon Hill

Data publikacji: 27 marca 2019, ostatnia aktualizacja: 9 kwietnia 2024.

Od dzieci wybitnych sportowców często oczekuje się, że kiedyś chociaż nawiążą do dokonań swoich rodziców, ale zazwyczaj nic z tego nie wychodzi. Damon Hill w dzieciństwie nawet nie przypuszczał, że zostanie kierowcą Formuły 1, a tymczasem w 1996 roku Brytyjczyk sięgnął po tytuł mistrza świata królowej motorsportu, powtarzając sukces swojego ojca.

Syn gwiazdy F1

„Demon Damon”, jak zaczęto go później nazywać, urodził się 17 września 1960 roku w Londynie jako syn Grahama oraz Bette. Rodzina wiodła dostanie życie w Hertfordshire, a Hill senior był prawdziwą gwiazdą sportów motorowych, ponieważ jako jedyny w dziejach wywalczył tzw. potrójną koronę, w skład której wchodzi mistrzostwo świata Formuły 1 wraz z wygraną w Grand Prix Monako oraz zwycięstwa w Indianapolis 500 i 24h Le Mans.

– Moja mama uwielbiała odważnych mężczyzn, ale sama nie należała do niezależnych kobiet, które lubią mieć pełną kontrolę nad swoim życiem – opowiada Damon. – Egzystencja całej naszej rodziny była podporządkowana harmonogramowi ojca i temu, żeby był w pełni zadowolony. Ja i moje siostry byliśmy w tym przedstawieniu postaciami drugoplanowymi.

Państwo Hillowie oprócz syna doczekali się również dwóch córek. Graham był jednak w stu procentach skoncentrowany na wyścigach, a Bette, dawniej utytułowana wioślarka, cały czas pilnowała, żeby niczego mu nie brakowało.

– Brigitte jest o osiemnaście miesięcy starsza ode mnie, a Samantha o cztery lata młodsza – mówi. – W dzieciństwie rywalizowaliśmy o uwagę naszego ojca. Jako jedyny syn Grahama Hilla zawsze byłem fotografowany w otoczeniu samochodów, a dziewczyny omijała ta frajda. W moim życiu było też obecnych kilka ciotek: Edna, Gladys, Phyllis i Constance oraz wujek Reggie, który nie mógł mieć swojego zdania, ponieważ znajdował się pod pantoflem ciotek oraz babci. Wszystkie ciotki poza Gladys były okrągłe i niskie.

Lęk

Hillowie zamieszkiwali w domu z basenem, a Damon uczęszczał do prestiżowej, prywatnej szkoły – The Haberdashers’ Aske’s Boys’ School. Nawet takie luksusy nie pozwalały jednak chłopakowi pozbyć się z głowy niepokoju, który się pojawiał, kiedy jego tata zasiadał za kierownicą bolidu.

– Śmierć towarzyszyła mi właściwie przez całe dzieciństwo – tłumaczy. – Mój ojciec był kierowcą Formuły 1, a ten sport w tamtych czasach był cholernie niebezpieczny. Pamiętam, że często myślałem o tym, iż może go zabraknąć przy stole podczas następnych świąt lub nawet podczas kolejnego rodzinnego obiadu. Z jednej strony byłem bardzo dumny z tego, że mój tata jest kimś wyjątkowym i ma tak niebezpieczny zawód, lecz z drugiej nie chciałem, żeby umarł i pragnąłem, żeby skończył z tym jak najszybciej.

Śmierć ojca

Graham w zmaganiach F1 triumfował w sezonach 1962 i 1968, w 1966 roku wygrał Indianapolis 500, a sześć lat później okazał się najlepszy w 24h Le Mans. Karierę kierowcy wyścigowego zakończył w 1975 roku cały i zdrów, po czym skupił się na zarządzaniu własnym zespołem. Niestety 29 listopada A.D. 1975 doszło do wielkiej tragedii. Hill senior wraz z kilkoma członkami swojego teamu zginął w katastrofie pilotowanej przez siebie awionetki. Załoga wracała z testów na francuskim torze Paul Ricard, a wypadek wydarzył się pod Londynem. Przyczyną byłą gęsta mgła.

– Miałem piętnaście lat, gdy mój ojciec zginął – wspomina. – Było to dla mnie niczym eksplozja bomby atomowej, ponieważ cała rodzina przestała żyć jak na szpilkach po tym jak tata przeszedł na sportową emeryturę. W naszych sercach pojawiła się wielka pustka i pozostało nam już tylko wspominać dobre chwile, które z nim przeżyliśmy. Kochałem i podziwiałem mojego ojca, lecz kiedy on zszedł ze sceny, ja miałem wreszcie szansę być sobą. Czułem ulgę, iż moje życiowe wybory nie będą podlegać jego ocenie. To dość skomplikowane poczucie wolności, a śmierć taty sprawiła, że w pewnym momencie poczułem pragnienie pójścia w jego ślady. Wcześniej w ogóle nie ciągnęło mnie do wyścigów samochodowych, więc gdyby nie jego przedwczesne odejście, to prawdopodobnie nigdy nie zostałbym zawodowym kierowcą.

Koniec luksusów

Wraz ze śmiercią Grahama skończyło się dostatnie życie Hillów. Rodziny ofiar pozwały Bette za to, że jej mąż nie zastosował się do instrukcji kontroli ruchu lotniczego. Dodatkowo firma ubezpieczeniowa odmówiła z tego powodu wypłaty odszkodowania, wobec czego wdowa musiała sprzedać większość majątku, w tym dom. Damon przestał uczęszczać do prywatnej szkoły, a w wolnym czasie dorabiał jako kurier oraz budowlaniec. Z biegiem czasu jednak odezwały się w nim geny i zaczęło go ciągnąć najpierw w kierunku dwóch, a później czterech kółek. Jego kariera zaczęła się w 1981 roku od wyścigów motocyklowych, ale obawiająca się o zdrowie i życie syna Bette szybko przekonała go do bezpieczniejszych zmagań. W 1985 roku Damon jako kierowca teamu Manadient Racing wygrał sześć wyścigów Brytyjskiej Formuły Ford.

– Styczność z samochodami miałem praktycznie od kołyski, ale tak naprawdę bardziej ciągnęło mnie do… motocykli – zwierza się. – Gdy dorastałem, ludzie często pytali mnie czy pójdę w ślady ojca, a ja wtedy odpowiadałem tylko, że nie będę robił czegoś tylko dlatego, że ktoś ode mnie tego oczekuje. W marzeniach chciałem być jak Barry Sheene – czempion wyścigów motocyklowych. Moje pierwsze auto to volkswagen beetle z 1964 roku. Samochód miał problemy z rozrusznikiem, a zapłaciłem za niego dwieście lub dwieście pięćdziesiąt funtów, co stanowiło dla mnie wówczas sporo kwotę.

Droga do F1

W roku 1986 Hill junior przeniósł się do Brytyjskiej Formuły 3, gdzie za pożyczone sto tysięcy funtów wykupił sobie miejsce w zespole Murray Taylor Racing. Dwa lata później „Demon Damon” świętował trzecie miejsce w tej dość prestiżowej serii, po czym spróbował swoich sił w Brytyjskiej Formule 3000, gdzie po kilku latach startów jego największym osiągnięciem była siódma lokata w klasyfikacji generalnej w barwach Eddie Jordan Racing. Celem Hilla od początku była jednak Formuła 1, z którą miał styczność już w 1988 roku, kiedy to testował bolid Benettona. Trzy lata później Brytyjczyk podpisał kontrakt w teamie Williamsa. Na początku pełnił rolę testera i z jednej strony otrzymywał wiele komplementów od inżynierów i innych kierowców, a z drugiej wiele krytyki od kolegi ze stajni – Nigela Mansella.

– Dzięki wyścigom udało mi się poniekąd… wskrzesić ojca – mówi. – To ja siedziałem za kierownicą, ale moje występy były swego rodzajem hołdem dla niego, a poza tym w moich żyłach płynie jego krew. Dzięki wyścigom jako dorosły człowiek zrozumiałem też przez co przechodził i z czym się mierzył, gdy byłem dzieckiem. Ciężko jest jednak wykonywać tę samą profesję co rodzic, mając świadomość, że on był w niej prawdziwym mistrzem.

O krok od tytułu

Na swój debiut w wyścigu F1 Damon Hill musiał poczekać do maja A.D. 1992, kiedy to pojawił się na torze podczas Grand Prix Hiszpanii. W teamie Brabhama zwolniło się miejsce po Giovannie Amati i chociaż zespół ten borykał się z poważnymi problemami finansowymi, w efekcie czego „Deamon Damon” nie wywalczył nawet jednego punktu w mistrzostwach świata, to ryzyko się opłaciło i na sezon 1993 Brytyjczyk zaklepał sobie miejsce w Williamsie u boku Alaina Prosta. Ze stajnią rozstali się Nigel Mansell i Riccardo Patrese, a Francuz zastrzegł sobie w kontrakcie niemożność dokooptowania do niego Ayrtona Senny, więc po długich rozważaniach kierownictwo zespołu postanowiło dać szansę swojemu niedawnemu testerowi.

Kampania 1993 to trzecie miejsce Damona Hilla w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata Formuły 1, okraszone dziewięcioma miejscami na podium, w tym trzema na jego najwyższym stopniu. Brytyjczyk w końcowym rozrachunku uległ tylko dwóm wielkim mistrzom, Alainowi Prostowi oraz Ayrtonowi Sennie, co jak na pierwszy pełny sezon w królowej motorsportu jest naprawdę sporym osiągnięciem. Co ciekawe, w kolejnych zmaganiach Prost pożegnał się z F1, a jego miejsce w Williamsie zajął Senna, który jak wiadomo zginął w maju 1994 roku podczas Grand Prix San Marino na torze Imola. Tamta tragedia odcisnęła spore piętno na psychice Damona Hilla, który z marszu musiał zmierzyć się nie tylko z tak wielką stratą, ale i z rolą kierowcy numer jeden w Williamsie. W sezonie 1994 mając za partnera Davida Coultharda wygrał sześć wyścigów i został wicemistrzem świata, podobnie jak w kolejnym, zakończonym z czterema zwycięskimi gonitwami na koncie. W obu przypadkach lepszy od Brytyjczyka okazywał się Michael Schumacher z Benettona. „Demon Damon” mógł być szczególnie wściekły po kampanii 1994, kiedy to przegrał rywalizację z Niemcem o zaledwie jeden punkt.

– Michael bez wątpienia był niezwykle utalentowanym i zdeterminowanym kierowcą, ale startował również w teamie, który dla zwycięstwa był w stanie zrobić wszystko – zauważa. – Niemniej jednak Schumacher stanowił dla mnie źródło inspiracji. Pamiętam jak podczas Grand Prix na Suzuce podążałem za nim w strugach deszczu. Prowadził swój bolid niczym magik, więc ciężko było nie być pod wrażeniem jego umiejętności. Po prostu każdy z nas miał inną filozofię sportowej rywalizacji.

W ślady ojca

Rok 1996 miał być rokiem Williamsa. Damon Hill otrzymał od stajni bolid FW18 napędzany tradycyjnie dziesięciocylindrowym silnikiem Renault, a jako partnera zaangażowano mu Jacquesa Villeneuve’a, czyli syna innej legendy sportów motorowych. „Demon Damon” rozbił bank, wygrywając aż osiem z szesnastu rund Grand Prix, dzięki czemu sięgnął po swój wymarzony tytuł mistrza świata. Co ciekawe, Villeneuve ukończył rywalizację na drugiej pozycji z 19 punktami straty do czempiona.

– W trakcie kariery wielokrotnie musiałem stawiać czoła sceptycyzmowi i udowadniać ludziom, że się co do mnie mylą – mówi. – Gdy wywalczyłem mistrzostwo świata Formuły 1 nikt nie mógł mi już powiedzieć, że nie dam rady czegoś dokonać. Ten tytuł całkowicie zmienił moje życie. Wcześniej nie pomyślałbym nawet, że mogę być najlepszy. Mógłbym być drugim kierowcą u boku Ayrtona Senny lub walczyć o drugie miejsce z Michaelem Schumacherem, ale po śmierci Brazylijczyka zostałem w swoim teamie numerem jeden i to we mnie pokładano wszelkie nadzieje na tytuł.

Damon Hill został pierwszym synem mistrza świata F1, który powtórzył osiągnięcie swojego ojca. Dla Williamsa wygrał łącznie aż dwadzieścia jeden wyścigów i przyczynił się do trzech triumfów brytyjskiej stajni w klasyfikacji konstruktorów. Pomimo niewątpliwych zasług „Demon Damona” już w trakcie sezonu 1996 postanowiono jednak, że w kolejnej kampanii jego miejsce w zespole zajmie Heinz-Harald Frentzen.

– Ze Sportowej Osobowości Roku stałem się piątym kołem u wozu – żali się. – Podpisałem kontrakt na sezon 1996, ale kierownictwo chyba już wtedy zdecydowało, że trzeba znaleźć na moje miejsce kogoś stabilniejszego. Wiedziałem, że tamte zmagania to moja ostatnia szansa. Myślałem jednak, że będę musiał odejść tylko wówczas, gdy nie wywalczę tytułu. W ogóle nie brałem pod uwagę opcji, że zostanę mistrzem świata, a w nagrodę będę musiał sobie szukać nowego teamu. Jednocześnie chciałbym jednak podkreślić, że kocham Franka i Patricka, a czas spędzony w zespole Williamsa uważam za najlepsze lata swojego życia. Żaden inny zespół nie dał mi później tak wiele.

Depresja

Po rozstaniu z Williamsem Damon Hill spędził w F1 jeszcze trzy sezony: jeden w barwach zespołu Arrows oraz dwa w Jordanie. Z oczywistych względów nie odnosił już takich sukcesów jak wcześniej, ale miał swoje momenty, takie jak triumf w Grand Prix Belgii 1998 czy trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów rok później. Sezon 1999 był ostatnim w wyścigowej karierze Brytyjczyka, który niedługo później zaczął toczyć nierówną walkę z depresją.

– Nie czytałem gazet i nie oglądałem wyścigów przez pięć lub sześć lat. W zasadzie byłem odseparowany od wszelkich informacji – wspomina. – W 2003 roku zacząłem szukać pomocy i rozpocząłem terapię, która polegała na nauczeniu się mówienia o tym, co czuję. Teraz mam jeszcze od czasu do czasu napady lęku, ale nie można ich porównać do tego, z czym mierzyłem się wcześniej.

Po zakończeniu kariery kierowcy Damon Hill był zaangażowany w prowadzenie salonów sprzedaży Audi oraz BMW. Wielokrotnie uczestniczył również w Festiwalu Prędkości w Goodwood i testował różne maszyny wyścigowe. W latach 2006-2011 „Demon Damon” piastował stanowisko prezesa BRDC, przyczyniając się do gruntownej przebudowy toru Silverstone. Hill często pojawia się też w prasie i telewizji przy okazji wydarzeń związanych z Formułą 1. Legendarny kierowca od 1988 roku jest żonaty z Susan George, z którą ma czwórkę dzieci.

Bibliografia:

  • f1i.com,
  • formula1.com,
  • The Guardian,
  • motorsportmagazine.com,
  • The Telegraph,
  • redbull.com,
  • skysports.com.

Foto: gettyimages.com

Warto przeczytać:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *