Dennis Rodman – król skandali

Dennis Rodman

Data publikacji: 26 lipca 2013, ostatnia aktualizacja: 5 kwietnia 2020.

– Możesz mnie kochać lub możesz mnie nienawidzić – mówi o sobie Dennis Rodman, gwiazdor Chicago Bulls z czasów drugiej trylogii mistrzowskiej i największy skandalista w historii ligi NBA.

Trudne początki

„Robak”, jak go nazywają, ma świętą rację, bowiem o ile jego boiskowe wyczyny docenia każdy fan koszykówki, o tyle poza parkietem niekoniecznie jest on wzorem do naśladowania. Bez ogródek przyznaje: – Spędzanie czasu w barze dla gejów czy wkładanie na siebie topu zdobionego cekinami sprawia, że czuję się człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu.

Choć Dennis Rodman na parkiecie zarobił fortunę, to jak wielu dominatorów najlepszej na świecie ligi basketu nie miał szczęśliwego dzieciństwa. Jest synem Philandera i Shirley, a na świat przyszedł 13 maja 1961 roku w Trenton, stolicy stanu New Jersey. Rodzina Rodmanów nie zabawiła jednak nad rzeką Delaware zbyt długo. Będący rekrutem sił powietrznych Philander opuścił familię, gdy Dennis miał zaledwie trzy lata. Shirley została sama z pierworodnym oraz dwiema jego młodszymi siostrami – Debrą i Kim. Kobieta musiała wyżywić trójkę dzieci, więc za pracą udała się do Oak Cliff – mającego złą opinię dystryktu Dallas w stanie Teksas. – Tak naprawdę nigdy nie znałem swojego ojca. Gdy miałem trzy latka, spakowaliśmy rzeczy i wyprowadziliśmy się do Dallas. Zrobiliśmy to, kiedy tata przestał przychodzić do domu – wspomina pięciokrotny mistrz NBA.

Dallas od 1886 roku jest gospodarzem największych w USA targów stanowych. Impreza rozpoczyna się w ostatni piątek września i trwa zazwyczaj około dwudziestu czterech dni. Targi te w ogóle nie przypominają tych polskich – odbywają się z wielką pompą i połączone są z mnóstwem atrakcji, takich jak wesołe miasteczko, parady, występy czy mecze futbolu amerykańskiego. – Żaden z dzieciaków, z którymi się zadawałem, nie miał wystarczająco dużo pieniędzy, żeby wybrać się na targi, ale byliśmy na nich co roku – mówi „Robak”. – Istnieje podziemny tunel ściekowy, poprzez który można się tam dostać. Wczołgiwaliśmy się do niego przez właz i rozpoczynaliśmy naszą podróż. Tunel był dostatecznie szeroki, ale śmierdziało w nim tak bardzo, że trudno to opisać. Było tam ciemno i strasznie, więc braliśmy ze sobą latarki, żeby móc dostrzec wyrysowane linie, którymi ktoś kiedyś zaznaczył drogę do celu – dodaje. Żeby przedostać się na upragnione targi, dzieciaki musiały pokonać osiem kilometrów w ciemności i okropnym smrodzie.

Topowi koszykarze zazwyczaj już jako dzieci przejawiają ponadprzeciętny talent do basketu. W przypadku Dennisa Rodmana było inaczej. „Robak” w pierwszej klasie szkoły średniej mierzył zaledwie 168 centymetrów i mógł tylko marzyć o wielkiej karierze lub choćby grze w jakimś niezłym zespole uniwersyteckim. Po ukończeniu liceum Rodman postanowił, że czas rozpocząć życie na własny rachunek i chwytał się różnych prac. Był między innymi woźnym na lotnisku Dallas-Fort Worth. W porcie lotniczym Dennis jednak się nie zadomowił, gdyż został przyłapany na kradzieży zegarków ze sklepu z pamiątkami. Chłopak spędził noc w więzieniu i został wypuszczony po tym jak przyznał się, gdzie ukrył łup.Jak wiadomo, Rodman po zakończeniu nauki w szkole średniej nie należał do specjalnie wysokich młodzieńców. O wiele większą smykałkę do basketu miały jego młodsze siostry, które robiły później furorę w drużynach akademickich Louisiana Tech i Stephen F. Austin State University. Ku zdziwieniu otoczenia, „Robak” w szybkim tempie urósł ponad dwadzieścia centymetrów. Nowe warunki fizyczne sprawiły, że jego koszykarskie umiejętności rozkwitły i dzięki przyjacielowi rodziny otrzymał dwuletnie stypendium w Cooke County College w teksańskim Gainesville. W tamtejszej drużynie koszykówki rozegrał jednak zaledwie czternaście spotkań, ponieważ po pierwszym semestrze został relegowany za złe wyniki w nauce i musiał wrócić do Dallas.

Krótko po tym incydencie matka postawiła mu ultimatum: albo studia, albo wojsko, albo jakaś normalna praca. Chłopak zignorował rodzicielkę, po czym ta wyrzuciła go z domu. – W wieku dziewiętnastu lat przez około pół roku byłem bezdomnym – wspomina były gwiazdor NBA. – Żyłem w Dallas, nie chodziłem do szkoły i tak naprawdę nie próbowałem nawet niczego zmienić w swoim życiu. Moja mama miała problemy z tym, żeby zapewnić nam wszystkim byt, a dodatkowo musiała martwić się leniwym synem, który cały dzień siedział w domu i nic nie robił.

Po opuszczeniu rodzinnego gniazda Dennis głównie włóczył się po ulicach teksańskiej metropolii oraz spędzał czas z przyjaciółmi, u których od czasu do czasu nocował. Gdy nie miał gdzie się podziać, albo spał na ulicy, albo spacerował przez całą noc po mieście.

Gracze NBA często są pytani o to, co by robili w życiu, gdyby nie koszykówka. – Zawodnicy najczęściej odpowiadają, że byliby martwi lub siedzieli w więzieniu – mówi z rozbrajającą szczerością Rodman. – Większość z nas wywodzi się z nieciekawych środowisk – bez pieniędzy, bez ojca i bez perspektyw. Wydaje mi się, że właśnie dlatego wielu chłopaków wybiera ucieczkę od tego wszystkiego poprzez basket – zauważa. „Robak” miał niesamowite szczęście, gdy w 1983 roku spotkał na swojej drodze Lonna Reismana, czyli trenera na Southeastern Oklahoma State University – uczelni należącej do NAIA (organizacja zajmująca się organizacją zawodów sportowych, w której zrzeszonych jest około trzystu instytucji). Coach miał okazję widzieć Dennisa na boisku i przekonał go do powrotu do szkoły oraz na akademickie parkiety.

Przeprowadzka z teksańskiej metropolii do niewielkiego Durant w stanie Oklahoma była dla Dennisa wielkim szokiem. Ze względu na ciemny kolor skóry młody koszykarz często spotykał się z przejawami rasizmu. Zdarzało się, że ludzie byli bardzo bezczelni – wychylali głowy zza szyb swoich samochodów i obrzucali Rodmana wyzwiskami. – Wielokrotnie chciałem dorwać tych ludzi i załatwić sprawę jedynym znanym mi sposobem: przemocą – mówi były as NBA. „Robak” za każdym razem powstrzymywał się jednak przed użyciem pięści, ponieważ tak radził mu… trzynastoletni chłopiec, który nazywał się Bryne Rich. Dennis i Bryne poznali się na letnim obozie koszykarskim poprzedzającym rozgrywki akademickie. Pomimo dość sporej różnicy wieku łatwo znaleźli wspólny język. – Obaj przechodziliśmy wtedy trudny okres. Ja musiałem wreszcie zdecydować co ze sobą zrobić, a on próbował sobie poradzić z tym, że zabił swojego najlepszego przyjaciela w wyniku nieszczęśliwego wypadku podczas polowania – wyjawia „Robak”. Rodman był dla chłopca niczym starszy brat. Rodzina Richów zaakceptowała tę przyjaźń, a Dennis w końcu przeprowadził się z akademika do ich domu mieszczącego się na farmie w Bokchito, piętnaście kilometrów od Durant.  – Uważam, że spotkaliśmy się we właściwym czasie. Zmagałem się wtedy z wieloma przejawami rasizmu, a oni pomogli mi przez to przejść – opowiada legendarny koszykarz. – To było takie nierealne: ja mieszkający z białą rodziną i wstający o piątej rano, żeby wydoić krowy lub wykonywać jakieś inne prace.

Rodman w końcu został zaakceptowany przez lokalną społeczność ze względu na to, co pokazywał na parkiecie. W ciągu trzech lat gry dla  Southeastern Oklahoma osiągnął fantastyczne statystyki, notując średnio 25,7 punktu i 15,7 zbiórki na mecz. Dwukrotnie wygrał klasyfikację najlepszych zbierających, a karierę uniwersytecką zakończył spektakularnym występem w meczu o trzecie miejsce turnieju finałowego mistrzostw NAIA, kiedy to zdobył 46 punktów i zebrał z tablic 32 piłki, przyczyniając się do triumfu swojego zespołu 75:74 nad Southern Aquinas. „Robak” dwukrotnie doprowadził drużynę Southeastern Oklahoma do finałów mistrzostw NAIA, a w 1986 roku wybrano go do zespołu gwiazd turnieju. Urodzony w Trenton gracz w każdym sezonie nauki znajdował się również w prestiżowym teamie NAIA All-America, który zrzeszał najlepszych zawodników akademickich. Nierealne jeszcze kilka lat wstecz przejście na zawodowstwo stało wówczas dla dwudziestopięcioletniego już gracza niezwykle prawdopodobne.

Nastał 17 czerwca 1986 roku. W Nowym Jorku odbył się wtedy draft do NBA, w którym z jedynką został wybrany Brad Daugherty – piekielnie uzdolniony koszykarz, który ze względu na problemy z plecami musiał przedwcześnie zakończyć karierę. Dopiero dwudziesty czwarty numer przypadł słynnemu Avrydasowi Sabonisowi. Litwin ze względów politycznych zawitał na parkiety ligi zawodowej aż dziesięć lat później. Jeszcze niższymi „pickami” święcącymi później sukcesy byli: Mark Price (25), Kevin Duckworth (33), Jeff Hornacek (46) czy zmarły tragicznie w 1993 roku Dražen Petrović (60). Dennis Rodman został wybrany z numerem dwudziestym siódmym przez Detroit Pistons, lecz pozycja w hierarchii niemłodego jak na debiutanta „Robaka” nie dziwiła wówczas nikogo. Nowojorski draft zapamiętany został jako jeden z najgorszych w historii ze względu na problemy narkotykowe wielu koszykarzy. Len Bias w NBA nie rozegrał nawet jednego meczu – zmarł z przedawkowania dwa dni po tym jak z „dwójką” wybrali go Boston Celtics.

Bad Boys

Zapytany o swoją osobę przez reportera po jednym z meczów Detroit Pistons w sezonie 1986/87, Dennis Rodman odpowiedział: – Jestem nikim i przybywam wprost znikąd.

To była jedna z pierwszych oznak tego, że w niepozornym chłopaku z prowincjonalnej uczelni drzemie prawdziwa bestia. Jako debiutant „Robak” przebywał na parkiecie średnio przez 15 minut, notując 6,5 punktu oraz 4,3 zbiórki na mecz. Nie były to powalające statystyki, więc świeżo upieczony zawodowiec musiał w inny sposób zaznaczyć swoją obecność w lidze.

Pistons z bilansem 53-30 zajęli trzecie miejsce w Konferencji Wschodniej i jak burza przeszli przez dwie pierwsze rundy play-offs, odprawiając z kwitkiem 3-0 Washington Bullets oraz 4-1 Atlantę Hawks. O finał NBA przyszło im się zmierzyć z obrońcą tytułu, Boston Celtics, którzy posiadali w składzie m. in. Larry’ego Birda, Danny’ego Ainge’a, Kevina McHale’a czy Roberta Parisha. Ekipa z Detroit także nie miała się czego wstydzić, gdyż Isah Thomas, Bill Lambieer, Adrian Dantley, Vinnie Johnson czy Joe Dumars nie byli anonimowymi postaciami. Ze względu na to, że nie przebierali w środkach (zwłaszcza w defensywie), ochrzczono ich mianem „Bad Boys”, czyli „Złych Chłopców”. Seria pomiędzy Tłokami a Celtami skończyła się dopiero po siedmiu meczach, w których oba zespoły maksymalnie wykorzystały atut własnego parkietu. W ostatnim spotkaniu Boston triumfował 117:114, a Dennis Rodman wściekły na szowinistyczną publiczność nie szczędził w pomeczowym wywiadzie gorzkich słów pod adresem największej gwiazdy Celtics – Larry’ego Birda. – On jest przereklamowany pod wieloma względami – szydził. – Nie sądzę, żeby był najlepszym zawodnikiem. Po prostu jest przereklamowany. Dlaczego zdobył taki rozgłos? Bo jest biały. O czarnym zawodniku nigdy się nie mówi, że jest najlepszy. Adrenalina w końcu opadła i „Robak” szybko zrozumiał, że jego słowa mogą mieć poważne konsekwencje. – Gdy się uspokoiłem, wiedziałem, że będzie z tego niezły dym – wspomina. Ostatecznie rookie zdobył się na publiczne przeprosiny i uciekł do domu w Bokchito, żeby podumać trochę nad swoim życiem.

Po incydencie w Boston Garden Rodman cudem uniknął poważnych oskarżeń o rasizm. Uratowało go to, że jego ówczesna dziewczyna, Annie Bakes, była biała. W swoim pierwszym sezonie na parkietach NBA Rodman pełnił głównie rolę zmiennika, a w kolejnych rozgrywkach sytuacja ta trwała nadal, choć pochodzący z Trenton koszykarz stał się znacznie ważniejszą postacią w zespole, poprawiając statystki do 11,6 punktu i 8,7 zbiórki na mecz. Trener Chuck Daly coraz bardziej ufał Dennisowi, wystawiając go w pierwszej piątce w aż trzydziestu dwóch spotkaniach. „Bad Boys” zaszli jeszcze dalej niż rok wcześniej, bo do ścisłego finału ligi, gdzie na drodze do tytułu stanęli im Los Angeles Lakers. Kareem Abdul-Jabbar, Magic Johnson, James Worthy, Bryon Scott i A.C. Green – team perfekcyjny. Seria trwała aż siedem spotkań, a Tłoki we frajerski sposób zaprzepaściły dwie szanse na tytuł, prowadząc w rywalizacji 3-2 i ostatecznie ulegając Jeziorowcom 4-3. Osiem sekund przed końcem szóstego meczu Pistons przegrywali zaledwie jednym punktem i byli przy piłce. Joe Dumars miał być autorem akcji przesądzającej o mistrzostwie. Gracz Detroit niestety chybił, a Dennis Rodman choć dzielnie walczył o zbiórkę, to nie zdołał uchronić swojego zespołu przed porażką. W meczu numer siedem Lakers prowadzili już różnicą piętnastu punktów, ale dzięki skutecznej defensywie i znacznym udziale „Robaka” Tłoki zdołały zmniejszyć straty, które na minutę przed końcową syreną wynosiły zaledwie dwa „oczka”. Do zwycięstwa znów zabrakło im jednak zimnej krwi – Rodman najpierw sfaulował Magica Johnsona, który stanął na linii rzutów wolnych, a trzydzieści dziewięć sekund przed końcem czwartej kwarty oddał nierozważny rzut, który całkowicie przekreślił szanse jego drużyny na triumf.

Klęska na ostatniej prostej musiała przyprawiać o przeszywający całe ciało ból, ale Dennis Rodman w sezonie 1987/88 i tak był wygranym. Tłoki w finale Konferencji Wschodniej znów trafiły na Celtów i tym razem to one były górą (4-2). „Robak” brylował w defensywie, powstrzymując imperatorskie zapędy Larry’ego Birda, którego zaledwie rok wcześniej bezczelnie nazwał przereklamowanym. – Kiedy tu przyszedłem, podczas pierwszego sezonu w lidze, mówiłem do siebie: „Boże, jestem w NBA! Nie mogę w to uwierzyć!” – wspomina.

Za dwa pierwsze lata gry w lidze zawodowej „Robak” zarobił „zaledwie” siedemset dziesięć tysięcy dolarów. Postępy jakie poczynił pozwoliły mu na parafowanie z Detroit Pistons trzyletniej umowy, na mocy której jego kieszeń miały zasilić ponad cztery miliony „zielonych”. To była znaczna podwyżka.

W 1988 roku Dennis Rodman w niczym nie przypominał człowieka, którym stał się zaledwie pięć lat później. Pozbawiony tatuaży, wciąż twardziel, lecz ceniący ponad wszystko ciepło rodzinne koszykarz w mediach zamiast o swoich preferencjach seksualnych opowiadał o tym, jak bardzo chciałby pewnego dnia zamieszkać wraz z narzeczoną oraz córeczką Alexis na farmie w Oklahomie, nieopodal gospodarstwa Richów. – Uwielbiam to miejsce za święty spokój. Nikt cię nie nachodzi, bo nikt nie może cię znaleźć – opisuje.

„Robak” poznał Annie w roku 1986 w Sacramento, gdzie po meczu pomiędzy Pistons a Kings udał się na posiłek do restauracji, w której jego przyszła narzeczona pracowała jako kelnerka. Dziewczyna od razu wpadła mu w oko, więc bez zbędnych ceregieli zapytał ją, czy chciałaby z nim pójść do pokoju hotelowego. Ona jednak odmówiła, co zamiast zniechęcić Dennisa, zmotywowało go do czynienia większych starań o zdobycie jej serca. Dwa lata później parze urodziła się córka Alexis, a Rodman wciąż nie mógł oderwać wzroku od ukochanej, namawiając ją do wznowienia kariery modelki, przerwanej po wypadku samochodowym (blizna na czole). – Annie, możesz być kim zechcesz. Popatrz na mnie! – próbował ją zachęcić. Wtedy nikt nie przypuszczał, iż sielanka w jego rodzinie nie będzie trwała wiecznie, lecz jak mawia Rodman: – Pięćdziesiąt procent życia w NBA to seks. Drugie pięćdziesiąt procent to pieniądze.

W sezonie 1988/89 „Robak” w dalszym ciągu wchodził na parkiet z ławki rezerwowych i był coraz lepszy w zbiórkach, notując ich aż 9,4 na mecz. Punktów zdobywał nieco mniej niż w poprzednich rozgrywkach (9,0), ale to nie było aż tak istotne w związku z rolą, jaką pełnił w ekipie Tłoków. Rodman wykonywał przede wszystkim zadania defensywne, za co został nagrodzony wyborem do pierwszej piątki najlepszych obrońców ligi, w której figurował obok samego Michaela Jordana.

„Bad Boys” zakończyli sezon z najlepszym bilansem w całej lidze (63-19) i przez play-offs przemknęli jak burza, gromiąc najpierw 3-0 Boston Celtics i 4-0 Milwaukee Bucks, a następnie ogrywając w sześciomeczowej serii „MJ-a” i jego Chicago Bulls 4-2. W finale ponownie trafili na Los Angeles Lakers, mistrzów z dwóch poprzednich sezonów, lecz tym razem nie pozostawili Jeziorowcom żadnych złudzeń i nie pozwolili im wygrać nawet jednego spotkania. Magic Johnson, Karem Abdul-Jabbar, James Worthy i reszta teamu z Miasta Aniołów zostali totalnie upokorzeni przez chłopców dowodzonych przez Chucka Daly’ego.

W meczu numer trzy, odbywającym się w starej hali Lakers – Great Western Forum, „Robak” błyszczał szczególnie w obronie oraz na tablicach, z których zebrał aż dziewiętnaście piłek. Dennisa w tych zawodach trapiły skurcze, ale jako jeden z „Bad Boys” musiał po prostu zacisnąć zęby i dać z siebie wszystko. I dał, pokazując jednocześnie, że wielkim graczem można być nie tylko poprzez zdobywanie wielu punktów czy efektowne dunki. – Chcę zrobić dla zbiórek tyle, ile Michael Jordan zrobił dla wsadów – powie później.

„Jego Powietrzność” po swój pierwszy tytuł mistrza NBA sięgnął w siódmym sezonie gry w lidze zawodowej. LeBron James na swój wymarzony pierścień czekał o dwie kampanie dłużej. Kobe Bryant był szybszy od swoich wielkich rywali – czempionem po raz pierwszy został już w swoich czwartych rozgrywkach na parkietach najlepszej ligi basketu. Dennis Rodman na koszykarskim szczycie był już po trzech sezonach i podobnie jak ci trzej najbardziej rozpoznawalni zawodnicy ostatniego trzydziestolecia nie zamierzał obrastać w piórka. – Jestem głodniejszy niż wszyscy inni faceci w tej lidze. Każda zbiórka to dla mnie osobiste wyzwanie – mówił.

Przemiana

Związek Dennisa Rodmana z Annie Bakes początkowo zahaczał o idyllę. – Cieszył się, że jest ze mną. Tryskał humorem i był delikatny. Po prostu mnie kochał – mówi ówczesna partnerka gwiazdora NBA.

Para zamieszkała w domu „Robaka” w stanie Michigan w czerwcu 1987 roku. Niedługo później koszykarz oświadczył się swojej dziewczynie. Sielanka nie trwała jednak w nieskończoność, bowiem wkrótce potem przyjaciel doniósł Annie, że Rodman nie jest jej wierny. Podczas gdy Bakes odwiedzała w Sacramento swoich rodziców, jej narzeczony miał się spotykać z innymi kobietami. Annie nigdy nie miała jednak dowodów mogących pogrążyć koszykarza. – Chciałabym wrócić do domu i na przykład znaleźć brązowe włosy na poduszce. On mógł zmienić pościel, ale moja narzuta wyraźnie pachniała perfumami – opowiada.

W czerwcu 1988 roku miarka się jednak przebrała – Bakes, która była wówczas w szóstym miesiącu ciąży, złożyła w sądzie pozew przeciwko swojemu narzeczonemu. Dennis miał stosować wobec niej przemoc fizyczną. – Sprowadził mnie do parteru, a potem ciągnął po schodach, brzuchem do dołu – opisuje zachowanie Rodmana. Cała sprawa skończyła się jednak ugodą, bowiem Annie wciąż miała nadzieję, że mężczyzna w końcu się opamięta i zrozumie, że to ją naprawdę kocha, i że pozostałe kobiety były dla niego tak naprawdę tylko jednorazowymi przygodami. Właśnie dlatego po zerwaniu zaręczyn pozwalała mu widywać się z córeczką. – Kocham Alexis – zapewniał „Robak” w czasie jednego z widzeń, kiedy akurat został zauważony przez dziennikarzy.

W 1988 roku Dennisowi daleko było do „bad boya”, jakim stał się pięć lat później, lecz afera z przemocą domową nadszarpnęła lekko jego wizerunek medialny. Koszykarz chwilowo nie był już wrażliwym facetem marzącym o zamieszkaniu z rodziną na farmie w Oklahomie, a damskim bokserem, który zasłużył sobie na los jaki go spotkał. Prawdziwych kibiców prywatne życie ich idola niewiele jednak obchodziło. Rodman mógł liczyć na zainteresowanie fanów wszędzie, gdzie się pojawiał. Szczególnie cieszyły go oznaki sympatii ze strony najmłodszych. – To niesamowite, jaki wpływ na dzieci mają ludzie tacy jak my – mówi kręcąc głową. Koszykarz z wielką chęcią przywołuje historię pewnego chłopca, który wrócił do domu z podbitym okiem. Dziecko już w drzwiach poskarżyło się ojcu: „Graliśmy w basket na podwórku i taki jeden chłopak uderzył mnie w twarz”. Tata zapytał: „Ale dlaczego?”, na co usłyszał odpowiedź: „Bo grałem w obronie jak Dennis Rodman”. – Dzieci powtarzają mi: chcę być taki jak ty, grać w obronie jak ty. To sprawia, że człowiekowi od razu się robi ciepło na sercu – opowiada „Robak”.

Dennis Rodman jeszcze kilka lat wstecz nie miał widoków na dostanie się na prestiżowy uniwersytet i późniejszą karierę w NBA, a w 1990 roku był już podwójnym mistrzem ligi zawodowej. W rozgrywkach 1989/90 zagrał w niemal wszystkich spotkaniach Tłoków, zaliczając 43 występy w pierwszej piątce w sezonie zasadniczym oraz 17 w play-offs. Pochodzący z Trenton zawodnik notował średnio 9,7 zbiórki oraz 8,8 „oczka” na mecz. Pomimo niewielkich zdobyczy punktowych ze skutecznością 59,5% był najlepszym pod tym względem graczem w NBA. Dzięki swoim spektakularnym umiejętnościom defensywnym otrzymał tytuł Obrońcy Roku, a także został wybrany do pierwszej piątki najlepszych defensorów NBA. Wisienką na torcie stał się natomiast występ w lutowym Meczu Gwiazd, który odbył się w Miami. „Robak” wchodząc z ławki spędził na parkiecie 11 minut i zapisał na swoim koncie 4 punkty i 4 zbiórki. Wschód, który reprezentował, triumfował nad Zachodem 130:113. Po meczu przybił piątkę z… Larrym Birdem. Gwiazdor Celtics szepnął zawodnikowi Piston kilka miłych słów. – To sprawiło, że poczułem się fantastycznie – wspomina Rodman.

Detroit Pistons sezon zasadniczy 1989/90 zakończyli z fantastycznym bilansem 59-23. Lepiej spisywali się tylko Los Angeles Lakers (63-19). W play-offs „Bad Boys” rozprawili się najpierw do zera z Indianą Pacers, później nie dali szans New York Knicks, pokonując ich 4-1, a w finale konferencji ponownie zmierzyli się z Chicago Bulls i niezłomnym Michaelem Jordanem. – Uwielbiam pilnować gości takich jak on. Jordan może zrobić z każdym rywalem co tylko zechce – opisuje „Robak”. Tym razem ekipa z Detroit zwyciężyła po siedmiomeczowym maratonie, w którym pomógł jej atut własnego parkietu. Byki okazały się dla Tłoków znacznie bardziej wymagającymi rywalami niż Portland Trail Blazers, z którymi team pod wodzą Chucka Daly’ego spotkał się w finale ligi. Dennis Rodman ze względu na problemy z kolanem musiał się oszczędzać, lecz jego drużyna osiągnęła koszykarski Mount Everest już po pięciu spotkaniach.

„Robak” poza trofeami kocha również adrenalinę. Tej w barwach Pistons dostarczały mu niezliczone pojedynki z „Jego Powietrznością” Michaelem Jordanem. – Pamiętam mecz, który miał miejsce w zeszłym roku. Wydaje mi się, że to było w play-offs. Wtedy pilnowałem „MJ’a” i sprawiłem, że przekroczył limit fauli – wspominał po zakończeniu rozgrywek 1989/90. W czwartej kwarcie Rodman wymusił szarżę Jordana, a Michael musiał opuścić parkiet, gdyż było to jego szóste przewinienie. – Podskoczyłem z radości chyba z pięć razy i wykrzyczałem: „Boże, nareszcie! Nareszcie!”. To był jeden z moich najlepszych występów” – dodał ówczesny gracz Detroit Pistons.

– Gdybym chciał, to mógłbym zdobywać po 20 punktów w każdym meczu, ale to nie jest moja rola – twierdził Dennis Rodman. Takie podejście do obowiązków pozwoliło mu zostać królem zbiórek ligi NBA. W sezonie 1990/91 zanotował na tablicach już bardzo dobrą średnią (12,5), lecz prawdziwa eksplozja jego talentu nastąpiła w kolejnych rozgrywkach, kiedy to zbierał przeciętnie aż 18,7 piłki na mecz. Wtedy też po raz pierwszy wygrał klasyfikację „rebounderów”. Kampanie 1990/91 i 1991/92 były udane dla „Robaka” pod względem indywidualnym – gracz Tłoków zdobył między innymi kolejną nagrodę dla Obrońcy Roku (1991), znalazł się w pierwszej piątce najlepszych defensorów ligi (1991 i 1992) i trzeciej piątce NBA (1992), a także po raz drugi w karierze zagrał w All-Star Game (1992). Dennis na stałe zadomowił się również w wyjściowej formacji Tłoków, wybiegając na parkiet od samego początku w niemal wszystkich spotkaniach. Do szczęścia brakowało tylko wyników drużyny, która najpierw została zdemolowana w finale Konferencji Wschodniej przez Michaela Jordana i jego Chicago Bulls aż 4-0, a rok później odpadła już w pierwszej rundzie po pięciomeczowej batalii z New York Knicks.

Po nieudanych rozgrywkach 1991/92 Chuck Daly rozstał się z Detroit Pistons. – On otworzył na mnie swoje serce i traktował jak syna – wspomina Rodman. – Nigdy nie miałem ojca, a on pewnego razu po prostu wziął mnie na stronę i powiedział: „Wiesz Dennis, jesteś moim zawodnikiem, ale kocham cię jak własnego syna. To nie jest żadna litość z mojej strony czy coś takiego, po prostu jesteś dla mnie kimś wyjątkowym”. Wydaje mi się, że łączyła nas szczególna więź.

Nowym szkoleniowcem Tłoków został Ron Rothstein i zmiana ta niezbyt dobrze wpłynęła na samopoczucie „Robaka”, który w międzyczasie ponownie był w związku z Annie Bakes. Para w drugiej połowie 1992 wzięła nawet ślub. Problemy w małżeństwie oraz tęsknota za Chuckiem Dalym przełożyły się jednak na to, że Rodman zaczął sprawiać w klubie problemy.

Przed sezonem 1992/93 ze względu na złe samopoczucie spowodowane zmianą trenera i kłopotami osobistym koszykarz odmówił wzięcia udziału w tradycyjnym obozie przygotowawczym. W listopadzie został natomiast ukarany przez władze Pistons trzema meczami zawieszenia z powodu na odmowy występu w serii spotkań wyjazdowych swojej drużyny. – Małżeństwo i sportowcy to złe połączenie – mawia „Robak”. Nie ma jednak wątpliwości, że rozwód z Annie Bakes przyczynił się do zdarzenia, które miało miejsce 11 lutego 1993 roku. Wtedy to Rodman został znaleziony przez policję pod halą Tłoków, gdzie spał w swojej półciężarówce, mając przy sobie naładowaną strzelbę. – Postanowiłem, że zamiast popełniać samobójstwo, zabiję oszusta, który sprawił, że Dennis Rodman jest kimś, kim wcale nie chce być. Powiedziałem sobie: „chcę przeżyć swoje życie na swój sposób i cieszyć się nim”. Zabiłem człowieka, którym nie chciałem być” – opowiada.

Sezon 1992/93 był ostatnim w wykonaniu Dennisa Rodmana w barwach Detroit Pistons. Tłoki wygrały w nim zaledwie czterdzieści spotkań i nie dostały się do play-offs. To był wyraźny koniec ery „Złych Chłopców”. „Robak” indywidualnie znów nie miał sobie równych na tablicach i uzyskując średnią 18,3 zbiórki na mecz po raz drugi z rzędu wygrał klasyfikację najlepszych „rebounderów” ligi zawodowej. Przed rozpoczęciem kolejnych rozgrywek został oddany do San Antonio Spurs w transakcji łączonej, w której Tłoki pozyskały między innymi Seana Eliotta. Niedługo później świat ujrzał nowe oblicze Dennisa Rodmana.

Człowiek demolka

W 1993 roku na ekrany kin wszedł film „Człowiek demolka” z Wesleyem Snipesem w roli głównej. Grana przez niego postać psychopatycznego zbrodniarza Simona Phoenixa zafascynowała Dennisa Rodmana.

Sezon 1993/94 „Robak” przywitał zupełnie odmieniony. – Czy chcielibyście żyć w świecie bez wzlotów, bez upadków, bez przekleństw, bez seksu, bez konfliktów i bez przemocy? – pytał, mając na głowie blond fryzurę łudząco podobną do tej noszonej przez głównego bohatera dzieła w reżyserii Marco Brambilli. Na jednym farbowaniu czupryny jednak się nie skończyło – Dennis zaczął zmieniać kolor włosów częściej niż skarpetki, a na jego ciele pojawiły się tatuaże. Z niczym niewyróżniającego się faceta stał się najbardziej charakterystycznym zawodnikiem NBA. Dziś oglądając w halach ligi zawodowej Chrisa „Birdmana” Andersena wygląd Rodmana wydaje się jedynie ekstrawagancki. W połowie lat dziewięćdziesiątych szokował. – Gdyby nie to, byłbym po prostu jednym z wielu sportowców – tłumaczył nagłą zmianę imagu.

Gdy po zatrzymaniu przez policję pod halą Detroit Pistons „Robak” twierdził, że zabił w sobie starego Dennisa, wcale nie zmyślał. 20 grudnia 1993 roku podczas spotkania z Chicago Bulls uderzył głową Stacy’ego Kinga, a następnie przedłużał swoje zejście z parkietu po tym jak sędzia ukarał go wykluczeniem. Władze ligi nałożyły na niego grzywnę w wysokości siedmiu i pół tysiąca dolarów. Dwa tygodnie później zawodnik San Antonio Spurs ponownie był na ustach wszystkich fanów NBA po tym jak w czasie meczu z Los Angeles Lakers wdał się w utarczki słowne z arbitrami i zapłacił za to dziesięć tysięcy „zielonych”. 4 marca 1994 roku „Robak” nie wytrzymał napięcia po raz kolejny. W trakcie pojedynku z Utah Jazz uderzył głową Johna Stocktona, a po zakończeniu widowiska ostro krytykował pracę sędziów. Kara nie była łagodna – mecz zawieszenia oraz pięć tysięcy dolarów grzywny. Ostatni duży wyskok w pierwszym roku kontraktu w Teksasie Rodman zanotował już w play-offs, znów w starciu z Jazzmanami. Urodzony w Trenton zawodnik w meczu numer dwa popełnił jeden faul niesportowy oraz dwa przewinienia techniczne i po raz szósty w sezonie został zmuszony do przedwczesnego opuszczenia parkietu. Kosztowało go to aż dziesięć tysięcy dolarów oraz jedno spotkanie bez wybiegania na parkiet.

Od czasu przejścia do San Antonio Dennis Rodman stał się skandalistą nie tylko na boisku. Koszykarz w ramach leczenia złamanego serca po nieudanym małżeństwie z Annie Bakes zaczął spotykać się z… Madonną. Tak, tą samą, która wykonuje przebój „La Isla Bonita”. Historia znajomości koszykarza NBA oraz światowej sławy piosenkarki mogłaby posłużyć za scenariusz komedii romantycznej. W przerwie Meczu Gwiazd 1994 Madonna publicznie ogłosiła, że chciałaby poznać „Robaka” osobiście. Trzy tygodnie później ludzie z jej otoczenia zaaranżowali spotkanie w Miami, które swój finał miało w… sypialni słynnej artystki. Związek tej kolorowej pary przetrwał jednak tylko kilka miesięcy.

„Robak” bez ogródek opowiada o relacjach łączących go z gwiazdą muzyki pop: – Powiedziałem Madonnie, że jej muzyka jest do bani, ale kiedy przenosiliśmy się do sypialni, była dobra w tym co robiła. Piosenkarka ponoć na tyle uległa urokowi koszykarza, że zapragnęła mieć z nim dzieci i nie tylko. – Madonna wciąż mówiła o dziecku. Szczerze mówiąc, było bardzo blisko ślubu – zwierza się Dennis. Media często informowały, że to artystka zakończyła związek z niesfornym koszykarzem. Ówczesny gracz San Antonio Spurs twierdzi jednak, że to kłamstwa, i że to on postanowił rozstać się z Madonną, ponieważ nie chciał być postrzegany jako ktoś, kto zaistniał tylko dzięki jej sławie: – Wciąż widzę siebie jako faceta, który musiał pracować jako woźny zanim coś osiągnął w życiu. Podjęcie decyzji o poważnym związku z Madonną było więc czymś ponad moje możliwości.

San Antonio Spurs sezon zasadniczy 1993/94 zakończyli z bilansem 55-27, co dało im drugą pozycję w ich dywizji. Ostrogi tym samym zakwalifikowały się do play-offs, lecz już w pierwszej rundzie Jazzmani z Utah wybili im mistrzostwo z głów, triumfując w serii 3-1. Dennis Rodman pod okiem trenera Johna Lucasa był graczem pierwszej piątki, mając obok siebie zawodników takich jak David Robinson, Dale Ellis, Willie Anderson czy Vinny Del Negro. Podczas gdy niemal wszyscy członkowie drużyny spędzali wspólnie czas również po zawodach, Rodman należał raczej do samotników. – Niektórzy z nas czuli się jakby Dennis nie był częścią zespołu. Mieli wrażenie, jakbyśmy nie stanowili jedności. W końcu przyszli do mnie i powiedzieli: „Chcemy mieć prawdziwy zespół. Ty jesteś tutaj kimś, więc jeśli Dennis chce grać z nami to dobrze, ale jeśli jest inaczej, to damy sobie radę bez niego” – wspomina David Robinson.

Przyjacielem „Robaka” był jedynie Jack Haley – rezerwowy środkowy drużyny z Teksasu. Panowie zabierali swoje dziewczyny na podwójne randki i… wydawali pieniądze w kasynach w Las Vegas. Rodman nie mógł narzekać na brak gotówki, gdyż z pensją wynoszącą niespełna dwa i pół miliona dolarów był drugim najlepiej opłacanym graczem Spurs. – Moja szafka była tuż obok tej Dennisa. Pierwszego dnia podszedłem do niego i powiedziałem: „Cześć, jestem Jack Haley. Jak się miewasz?”. Niestety nie usłyszałem odpowiedzi. Ba, nie uścisnął nawet mojej dłoni, ani nie spojrzał w moją stronę – opowiada przyjaciel „Robaka”. – Przez trzy tygodnie zajmowałem miejsce obok niego, próbowałem zaczynać rozmowę, a on milczał. W czasie przepychanek podczas treningowych gierek wreszcie jednak udało nam się zamienić parę słów. Później podczas meczów liczyłem mu zbiórki i szeptałem na ucho ile ich jeszcze potrzebuje do wygrania klasyfikacji najlepszych „rebounderów”. Powoli łapaliśmy kontakt – dodaje. Co ciekawe, Jack zdobył sympatię swojego kolegi z drużyny tym, iż nie zdziwiło go to, że Rodman od czasu do czasu lubił odwiedzać puby dla gejów, choć oficjalnie spotykał się tylko z kobietami. – Pewnej nocy jego dziewczyna zapytała mnie oraz moją żonę, czy wyskoczymy z nią i Dennisem na drinka. Zgodziliśmy się, a Rodman zaprowadził nas wszystkich do baru dla gejów. Pewnie chciał mnie zszokować i sprawdzić jak daleko mogę się posunąć. Ja go jednak zaskoczyłem i wsunąłem tancerzowi banknot w stringi – kończy Haley.

„Robak” w swoim pierwszym sezonie pobytu w San Antonio obniżył nieco loty w porównaniu do tego co pokazywał w Detroit, jednak średnia 17,3 na tablicach pozwoliła mu po raz trzeci z rzędu zostać najlepszym zbierającym ligi zawodowej oraz znaleźć się w drugiej piątce najlepszych obrońców NBA. W związku z tym pracy w Spurs nie stracił Dennis Rodman, a trener John Lucas.

Nowym szkoleniowcem Ostróg został Bob Hill, który również miał sporo problemów z niesfornym zawodnikiem. Zaczęło się już 20 października 1994 roku, kiedy to Rodman spóźnił się na towarzyski mecz i zapłacił za to aż piętnaście tysięcy „zielonych”. Niczego go to jednak nie nauczyło, gdyż już 2 listopada po popełnieniu w spotkaniu kontrolnym dwóch przewinień technicznych rzucił workiem z lodem w kierunku trenera oraz oficjela. Spurs za ten wybuch złości nałożyli na niego bezterminowe zawieszenie. W rozgrywkach 1994/95 Ostrogi szły jak burza (62-20), lecz Dennis Rodman zdołał wystąpić w zaledwie czterdziestu dziewięciu spotkaniach sezonu zasadniczego. Oprócz absencji wymuszonych zawieszeniami, „Robak” pauzował również z powodu kontuzji odniesionej na skutek wypadku motocyklowego.

Notoryczne wybryki koszykarza pochodzącego z Trenton oraz jego coraz częstsza obecność na okładkach kolorowych czasopism sprawiły, że włodarze klubu z San Antonio mieli go powoli serdecznie dość. Team z Teksasu ponownie znalazł się poza finałem ligi, tym razem odpadając dopiero po sześciomeczowej walce z Hakeemem Olajuwonem i jego Houston Rockets w finale Konferencji Zachodniej. Nikt nie potrafił utemperować 34-letniego zawodnika, a czarę goryczy przelała sytuacja z czwartego spotkania przeciwko Rakietom, gdy „Robak” pokłócił się z coachem, a następnie odmówił wzięcia udziału we wspólnej naradzie z całą drużyną.

Pomimo ciężkiego charakteru Rodman wciąż był niekwestionowanym królem tablic. W sezonie 1994/95 w tabeli najlepszych „rebounderów” został sklasyfikowany tylko dzięki przekroczeniu bariery ośmiuset zbiórek i ze średnią 16,8 ponownie zajął pierwsze miejsce. Za postawę na parkiecie „Robaka” nagrodzono wyborem do pierwszej piątki najlepszych defensorów ligi zawodowej oraz trzeciej piątki NBA.

Walczę, żeby nie być mięczakiem. Dla mnie nazwanie koszykarza mięczakiem to większa obraza niż wygadywanie wstrętnych rzeczy na temat jego matki – mówi Dennis Rodman. Jego niezłomność w defensywie i na tablicach nie przekonała jednak ludzi zarządzających Spurs do obdarzenia go kolejnym kredytem zaufania. 2 października 1995 roku „Robak” został oddany do Chicago Bulls w zamian za Willa Perdue. Razem ze swoimi rywalami z czasów „Bad Boys”, Michaelem Jordanem i Scottiem Pippenem, miał stworzyć w stanie Illinois wielki tercet, który poprowadzi Byki do kolejnych tytułów mistrzowskich.

Wietrzne miasto

David Robinson twierdził, że Dennis Rodman bardziej nadawał się do zoo niż do zawodowego uprawiania koszykówki. „Admirał” uważał także, iż po odejściu „Robaka” Spurs na nowo stali się drużyną.

Nowy nabytek Chicago Bulls również nie szczędził ostrych słów pod adresem swojego byłego kolegi z zespołu: – Ostrogi byłyby lepszym teamem, gdyby David Robinson nie tracił swoich największych atutów za każdym razem, kiedy grał ważny mecz. Rodman do Chicago trafił jako bardzo uznana marka – dwukrotny mistrz NBA, czterokrotny zwycięzca klasyfikacji najlepszych zbierających, dwukrotny najlepszy obrońca ligi oraz dwukrotny uczestnik All-Star Game. Po pobycie w Teksasie jego trudny charakter był szeroko znany, lecz coach Byków, Phil Jackson, potrzebował „Robaka” jako brakującego elementu układanki prowadzącej do mistrzostwa ligi zawodowej. – Pewnego dnia Phil mi powiedział: „jeśli mamy wygrać tytuł, potrzebujemy kogoś, kto będzie aportował piłkę”. Dokładnie takich słów użył – wspomina Jerry Reinsdorf, właściciel Bulls.

Włodarze Byków postanowili przygotować cały zespół na przybycie Rodmana, korzystając między innymi z porad psychologa. Wspólnymi siłami postanowiono, że najlepszym wyjściem będzie całkowita akceptacja niesfornego zawodnika. – Jeśli na ławce rezerwowych chciał siedzieć bez butów, mógł siedzieć. Zespół miał na to nie zwracać uwagi – dodaje Reinsdorf. Problemem mogły okazać się jedynie niewyrównane rachunki ze Scottiem Pippenem oraz Michaelem Jordanem z czasów „Bad Boys”, lecz dwaj wielcy gwiazdorzy Byków w trosce o dobro zespołu potrafili choć na chwilę zapomnieć o dawnych niesnaskach. Tym bardziej, że Dennis należał do ludzi, którzy nie rozpamiętywali takich rzeczy.

Byki z rozgrywek 1995/96 były prawdopodobnie najlepszą drużyną w historii ligi zawodowej, osiągając w sezonie zasadniczym rekordowy bilans 72-10, którego nie udało się pobić żadnej z ekip do dnia dzisiejszego. Phil Jackson dowodził teamem kompletnym – Michael Jordan oraz Scottie Pippen błyszczeli, a całą czarną robotę wykonywał Dennis Rodman. „Robak” po raz kolejny wygrał klasyfikację najlepszych zbierających (średnia14,9) oraz załapał się do pierwszej piątki defensorów pomimo tego, że przez długi czas zmagał się z urazem łydki. 16 stycznia podczas spotkania z Philadelphią 76ers zawodnik pochodzący z Trenton uzyskał natomiast pierwsze triple-double w zawodowej karierze, zapisując na swoim koncie 10 punktów, 21 zbiórek oraz 10 asyst.

– Na boisku pomiędzy mną a Michaelem wszystko jest w porządku, od czasu do czasu zamienimy nawet kilka słów. W normalnym życiu podążamy jednak w zupełnie różnych kierunkach – on na północ, a ja na południe. Scottie Pippen jest gdzieś pośrodku, jak równik – Rodman opisuje swoje relacje z jednym z najsłynniejszych duetów w historii NBA. Byki w pierwszym sezonie pobytu „Robaka” w stanie Illinois dominowały również w play-offs, nie dając szans kolejno Miami Heat (3-0), New York Knicks (4-1) oraz Orlando Magic (4-0). W wielkim finale ligi Bulls trafili na zespół Seattle SuperSonics, który udało im się pokonać w sześciu meczach.

Dennis w Chicago czuł się rozumiany o wiele lepiej niż w San Antonio, więc w swoim debiutanckim sezonie w barwach Byków nie wdawał się zbyt często w awantury na parkiecie. Ewidentnie przesadził jedynie dwukrotnie – 16 stycznia w spotkaniu z SuperSonics oraz 18 marca w starciu z New Jersey Nets. Obrażanie sędziów kosztowało go pięć tysięcy „zielonych”, natomiast za uderzenie arbitra głową zapłacił cztery razy tyle oraz został zawieszony na sześć meczów. Tytuł mistrzowski przesłaniał jednak wszelkie niedoskonałości króla zbiórek.

„Robak” od czasu wielkiej przemiany w 1993 roku nigdy nie krył się ze swoimi upodobaniami do ostro zakrapianych imprez. Zdumiewające wydawało się to, że należący już do weteranów koszykarz potrafił utrzymywać wysoką formę pomimo dość częstego uczestnictwa w balangach do białego rana. – Sukces tkwi w odpowiednim przygotowaniu umysłu – opowiada. – Ja przygotowuję swój umysł oddzielnie do imprezy i oddzielnie do wykonywania pracy. Jestem w stanie pogodzić obie te rzeczy. Podczas rozgrywek nie baluję codziennie. Trzeba wybierać właściwe momenty i wiedzieć, kiedy jest czas na pracę, a kiedy na zabawę. Właśnie dlatego praca jest u mnie zawsze na pierwszym miejscu.

Ówczesny coach Seattle SuperSonics, George Karl, posunął się nawet do stwierdzenia, że to właśnie Dennis Rodman był postacią, która w finałowej serii przechyliła szalę zwycięstwa na stronę Byków: – „Robak” wygrał dwa mecze. W czterech spotkaniach kontrolowaliśmy jego poczynania, ale pojedynki numer dwa i sześć są odpowiedzią na pytanie, dlaczego to Bulls sięgnęli po tytuł. Koszykarz urodzony w Trenton dwukrotnie wspiął się na wyżyny swoich umiejętności, zbierając odpowiednio 20 i 19 piłek, w tym po 11 na atakowanej tablicy. W meczu numer sześć „Robak” zdobył również pięć „oczek” podczas decydującego o triumfie Bulls serialu punktowego 12:2, a także dobrze pilnował jednego z liderów SuperSonics – Shawna Kempa.

– Uważam, że po zawarciu małżeństwa nic już nie jest takie samo. Wcześniej mogłeś kochać się ze swoją kobietą kiedy miałeś ochotę, a teraz to twój obowiązek. Robić to z jedną osobą można naprawdę wiele razy, ale w końcu popadasz w rutynę – mówi „Robak”. Jego trwające niecałe trzy miesiące małżeństwo z Annie Bakes okazało się wielkim niewypałem, toteż po zakończeniu sezonu 1995/96 Dennis postanowił poślubić… samego siebie. – Wystąpiłem w show u Davida Lettermana i Howarda Sterna, gdzie ogłosiłem, że się żenię. Nie powiedziałem, z kim, ale od razu zaczęły się plotki, że chodzi o Stacy Yarborough – nowojorską striptizerkę, z którą wtedy chodziłem – wspomina. Cała sytuacja miała związek z promocją pierwszej autobiografii Rodmana pt. „Zły do szpiku kości”. Dennis w nowojorskiej księgarni Barnes and Noble pojawił się w sukni ślubnej, a na spotkanie z czytelnikami przybył powozem z końmi. – Na pomysł ślubu z samym sobą wpadłem w Europie, gdzie kręciłem swój pierwszy film, Ryzykanci z Jean Claudem Van Dammem. Nie mam pojęcia, dlaczego – tłumaczy.

„Robak” podczas drugiego sezonu pobytu w Chicago zainkasował z klubowej kasy aż dziewięć milionów dolarów. Jego autobiografia okazała się bestsellerem, a dzięki osiągniętym w 1996 roku zarobkom znalazł się na dziewiątym miejscu wśród najlepiej opłacanych sportowców według miesięcznika „Forbes”.

W rozgrywkach 1996/97 Byki ponownie nie miały sobie równych, notując w sezonie zasadniczym budzący podziw bilans 69-13, a następnie pokonując w play-offs kolejno Washington Bullets (3-0), Atlanta Hawks (4-1) oraz Miami Heat (4-1). W wielkim finale ekipa ze stanu Illinois stanęła naprzeciw Utah Jazz z Karlem Malonem oraz Johnem Stocktonem na czele. „Robak” ze średnią 16,1 zbiórki na mecz po raz szósty z rzędu (!) zwyciężył w klasyfikacji „rebounderów”. Gracz Bulls mógł jedynie żałować tego, że jego wkład w kolejne mistrzostwo dla zespołu ze stanu Illinois nie był aż tak duży jak poprzednim razem. Dennis ze względu na zawieszenia i problemy z kolanem opuścił aż dwadzieścia siedem spotkań sezonu zasadniczego. Nie było wątpliwości, że znów obudził się w nim boiskowy „bad boy”. Na liście jego przewinień znalazło się między innymi używanie wulgaryzmów podczas wywiadu dla telewizji, kopanie fotografa, uderzenie w pachwinę Joe Wolfa z Milwaukee Bucks czy publiczne obrażanie Mormonów mieszkających w Salt Like City w stanie Utah.

Koledzy z zespołu starali się akceptować Rodmana i jego wybryki, lecz zdarzały się momenty, w których mieli dość. Scottie Pippen twierdził, że kolejne kary i zawieszenia nie są w stanie niczego nauczyć niesfornego zawodnika. „Robak” szybko odpowiedział na jego zarzuty: – Staram się żyć chwilą. Wiem, że pewnego dnia umrę, ale przynajmniej odejdę z uśmiechem na twarzy.

Dennis Rodman dzięki swojemu niecodziennemu podejściu do życia stał się celebrytą. Każdy chciał go spotkać na ulicy, każdy chciał zrobić sobie z nim zdjęcie i zamienić choć parę słów. Zawsze nad wyraz kolorowo ubrany „Robak” udzielał w prasie wielu wywiadów i nie istniały dla niego tematy tabu. Bardzo często opowiadał o swoich preferencjach seksualnych i walczył o traktowanie gejów oraz lesbijek na równi z osobami heteroseksualnymi. – Uważam, że zrobiłem bardzo wiele dla społeczności gejów. Sprawiłem, że stali się oni bardziej akceptowani – mówi.

Charyzmę gwiazdora NBA postanowili wykorzystać włodarze stacji MTV, w której pod koniec 1996 roku koszykarz zaczął prowadzić talk-show „The Rodman World Tour”. Program stał się znany z tego, że Rodman przyjmował swoich gości w bardzo nietypowych miejscach, np. w łóżku. W czerwcu 1997 roku na ekrany kin wszedł natomiast film akcji pt. „Ryzykanci”, w którym „Robak” zagrał u boku m. in. Jean-Claude’a Van Damme’a. Obraz okazał się kasowym hitem, lecz skończył z aż trzema Złotymi Malinami, w tym dwiema indywidualnymi dla Dennisa Rodmana – za najgorszy debiut roku oraz najgorszą rolę drugoplanową.

Buntownik z wyboru

Dennis Rodman po rozwodzie z Annie Bakes spotykał się z wieloma kobietami, ale z żadną nie stanął na ślubnym kobiercu. Dopiero w listopadzie 1998 roku „Robak” zdecydował się na ten krok.

Wybranką króla zbiórek była Carmen Electra – gwiazdka „Słonecznego Patrolu”, a małżeństwo z nią przeszło do historii jako jedno z najbardziej szalonych wśród ludzi show-biznesu. Para pobrała się po ostro zakrapianej imprezie w Las Vegas, nie czyniąc wcześniej absolutnie żadnych przygotowań i mówiąc sobie sakramentalne „tak” o godzinie siódmej rano. Dziewięć dni później, gdy małżonkowie zrozumieli, że popełnili błąd, złożyli w sądzie wniosek o unieważnienie zawartego związku. – Bardzo łatwo jest dać się ponieść chwili. Myślisz, że to romantyczne, ale w pewnym momencie przychodzi otrzeźwienie i refleksja: „Boże, naprawdę zrobiliśmy to w Vegas?”. To jak zjedzenie cheeseburgera w restauracji z fast-foodem – wspomina Electra.

Pod koniec 1998 roku w lidze NBA trwał lockout, a Dennis Rodman miał za pasem sezon, w którym po raz trzeci z rzędu wraz z chicagowskimi Bykami wzniósł się na sam szczyt, sięgając po swój piąty w karierze mistrzowski pierścień i po raz siódmy z kolei wygrywając klasyfikację najlepszych zbierających, tym razem osiągając średnią 15,1 na mecz. Zanim poślubił Carmen Electrę, zdążył również wplątać się w kilka procesów sądowych o nieobyczajne zachowanie, które wytoczyli mu pracownicy hoteli The Mirage i Hilton w Las Vegas. Piękny sen nie mógł jednak trwać w nieskończoność, a po ogłoszeniu zakończenia kariery przez Michaela Jordana rozpad Chicago Bulls stał się faktem. „Robak” oficjalnie rozstał się z Bykami 21 stycznia 1999 roku. Bezrobocie trzydziestosiedmioletniemu już zawodnikowi jednak nie groziło i podpisał kontrakt z Los Angeles Lakers, którzy gwarantowali mu minimalne wynagrodzenie oraz walkę o najwyższe cele.

Choć Carmen Electra ślub z Dennisem Rodmanem porównuje do konsumpcji kanapki, to koszykarz miło wspomina bardzo nietypową relację łączącą ją z gwiazdką „Słonecznego Patrolu”. – Carmen i ja świetnie się rozumieliśmy, ale nigdy nie nazywałem jej swoją dziewczyną. Nie byłem jej wierny i nie zachowywałem się jak przykładny mąż. Wydaje mi się jednak, że ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę – opowiada „Robak”. – Miałem wiele kobiet, lecz Carmen była dla mnie wyjątkowa. Nasze małżeństwo nie trwało długo, ale świetnie się razem bawiliśmy.

Przygoda urodzonego w Trenton zawodnika z „Miastem Aniołów” skończyła się po zaledwie siedmiu tygodniach. Rodman w barwach Lakers notował średnio 11,2 zbiórki, lecz jego niesubordynacja stała się zbyt uciążliwa dla ludzi rządzących klubem. Miarka przebrała się 15 kwietnia 1999, gdy Dennis spóźnił się na poranny trening. – Wiele osób krytykuje moją postawę i moje zaangażowanie na boisku, ale kompletnie mnie to nie dziwi. Tak naprawdę nie opuszczałem treningów. Tamtego dnia również było inaczej – tłumaczył się „Robak”. – Na miejscu pojawiłem się dziesięć minut wcześniej, a trener Kurt Rambis kazał mi wziąć dzień wolny na regenerację sił. Przybywając do Los Angeles chciałem wygrywać z Lakersami tytuły. Mam nadzieję, że teraz nie zostanę znienawidzony, i że ludzie w Kalifornii nadal będą dla mnie życzliwi.

Gdy koszykarska kariera Dennisa Rodmana zaczęła zmierzać ku końcowi, król zbiórek postanowił wykorzystać swoje pięć minut i związał się z niezwykle popularną wówczas wrestlingową organizacją WCW. „Robak” w ringu pojawił się trzykrotnie. Jego pierwszy występ miał miejsce 13 lipca 1997 roku podczas „Bash at the Beach”, gdzie wspólnie z Hulkiem Hoganem uległ teamowi Lex Luger – „The Giant”. Rok później w czasie tej samej imprezy „Robak” ponownie stworzył z Hoganem drużynę, która pokonała zespół złożony z Diamonda Dallasa Page’a oraz innej gwiazdy NBA – Karla Malone’a. 14 sierpnia 1999 Dennis w trakcie „Road Wild” zmierzył się natomiast z Randym Savage’em i przegrał przez dyskwalifikację. – Dla ludzi spoza branży bardzo trudno jest robić coś, czego nigdy się nie robiło. Ja po prostu chciałem się sprawdzić, a nie sprawić komuś lanie – opowiada o swojej przygodzie z WCW.

Dennis Rodman wychowywał się w Dallas, lecz Mavericks byli najkrótszym i ostatnim jego przystankiem w NBA. „Robak” w Teksasie rozegrał zaledwie dwanaście spotkań, a notowane przez niego 14,3 zbiórki na mecz wyglądało naprawdę imponująco jak na tak wiekowego zawodnika. Mavs z królem tablic na pokładzie częściej jednak przegrywali niż wygrywali, a gdy wizja występu w play-offs znacznie się od nich oddaliła, trener oraz generalny menadżer, Don Nelson, zdecydował się zrezygnować z usług charakternego zawodnika, dając szansę młodszym. – Wydaje mi się, że to bardzo niesprawiedliwe. W końcu to ja – Dennis Rodman – żalił się koszykarz. – Nie zrobiłem nic złego i wydaje mi się, że dobrze wykonywałem swoją pracę. Nie pojmuję tego, naprawdę. Każdy kij ma jednak dwa końce i cały czas zastanawiam się, co zrobiłem nie tak.

Powiedzenie „do trzech razy sztuka” nie zawsze się sprawdza. W 1999 roku w jednym z barów Dennis poznał Michelle Moyer, z którą cztery lata później wziął ślub. Kobieta w międzyczasie zdążyła urodzić „Robakowi” dwójkę dzieci – syna DJ’a oraz córkę Trinity. Para mieszkała jednak w dwóch osobnych rezydencjach w kalifornijskim Newport Beach. – Bardzo podoba mi się taki układ. Wraz z żoną i dziećmi spędzam weekendy. Ona jest cudowna i pomaga mi zachowywać równowagę – mówił Rodman tuż po zawarciu trzeciego małżeństwa w swoim życiu. Sielanka nie trwała jednak zbyt długo, bo już w 2004 roku Michelle złożyła pozew o rozwód, do którego ostatecznie doszło dopiero po wieloletniej batalii sądowej.

Od czasu występów w barwach Dallas Mavericks Dennis Rodman prowadził aktywne życie celebryty, lecz bardzo tęsknił za grą w koszykówkę na najwyższym poziomie. W sezonie 2003/04 zdecydował się parafować umowę z zespołem Long Beach Jam, należącym do ligi ABA. „Robak” liczył, że dobre występy umożliwią mu powrót do NBA, jednak czas płynął, a żadna oferta z najlepszej ligi basketu nie napłynęła. W związku z tym król zbiórek kontynuował swoją półprofesjonalną karierę aż do roku 2006, przywdziewając jeszcze koszulki Orange County Crush oraz Tijuana Dragons. W międzyczasie zaliczył również epizody w Finlandii (Torpan Pojat) i Wielkiej Brytanii (Brighton Bears).

Dennis Rodman nie byłby sobą, gdyby nie angażował się w różne dziwne inicjatywy. W 2005 roku został mianowany komisarzem Bieliźnianej Ligi Futbolu Amerykańskiego, a w styczniu 2006 pojawił się w brytyjskiej edycji specjalnej programu Big Brother, w której brali udział celebryci. „Robak” wszedł do domu „Wielkiego Brata” o godzinie 22:05 z paczką prezerwatyw. Pierwszej nocy zjadł kanapkę z szynką, radykalnie kończąc spekulacje na temat tego, że jest wegetarianinem.

Kolejne skandale z udziałem Dennisa Rodmana przyćmiewały to, że w głębi duszy jest on bardzo wrażliwym człowiekiem. „Robak” żył od imprezy do imprezy, często wchodził w konflikty z prawem i w końcu okazało się, że cierpi na poważnie uzależnienie od alkoholu. W grudniu 1999 roku Dennis został aresztowany za prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwości oraz bez ważnego prawa jazdy. Pół roku później ukarano go za to grzywną w wysokości dwóch tysięcy dolarów oraz wysłano na trzymiesięczne leczenie. Jego rezydencję w Newport Beach policja odwiedzała regularnie z uwagi na zakłócanie spokoju poprzez notoryczne balangi. W 2004 roku „Robak” po raz kolejny wsiadł za kółko po kieliszku i tym razem kosztowało go to tysiąc „zielonych” oraz trzydzieści dni aresztu domowego. 30 kwietnia 2008 po wszczęciu awantury w hotelu w Los Angeles znów zatrzymała go policja. Niedługo później wylądował na odwyku w klinice na Florydzie.

Król zbiórek zamiast koncentrować się na leczeniu wolał jednak występować w programach telewizyjnych przedstawiających celebrytów wychodzących z nałogów – „Celebrity Rehab with Dr. Drew” oraz „Sober House”. W tym drugim pokazano jego pojednanie z matką. Doradca finansowy Rodmana w końcu nie wytrzymał i stwierdził: – Szczerze mówiąc, Dennis to bardzo miły człowiek, ale jest alkoholikiem. To sprawia, że ma problemy z dostaniem jakiejkolwiek pracy.

Żaden skandal z udziałem „Robaka” nie jest w stanie przyćmić tego, że był on znakomitym koszykarzem – jedną z legend NBA. Tylko Wilt Chamberlain miał na koncie więcej zwycięstw w klasyfikacji najlepszych „rebounderów”, ale mimo tego wielokrotnie poddawano w wątpliwość włączenie „Robaka” do Koszykarskiej Galerii Sław. Punktem spornym był oczywiście charakterystyczny sposób bycia Rodmana. W sierpniu 2011 sprawiedliwości stało się jednak zadość i Dennis znalazł się w panteonie największych koszykarzy w historii. „Robak” na ceremonii w Springfield pojawił się w szarym garniturze, kowbojskim kapeluszu oraz białych okularach przeciwsłonecznych, lecz przed swoją przemową założył czerwony szalik i czarną kurtkę, które miały symbolizować pięć tytułów mistrzowskich wywalczonych w barwach Detroit Pistons oraz Chicago Bulls. – Nie grałem w koszykówkę dla pieniędzy ani sławy – powiedział, dodając po chwili wiele ciepłych słów pod adresem trenerów Byków i Tłoków, Phila Jacksona oraz Chucka Daly’ego, właściciela Lakers – Jerry’ego Bussa, a także Jamesa Richa – głowy rodziny, u której mieszkał podczas studiów. – Każdy z nich był dla mnie jak mentor i ojciec. Mogłem do nich dzwonić o każdej porze dnia i nocy, ignorowali moje wybryki i widzieli we mnie człowieka o dobrym sercu.

Dennis Rodman na swojej sławie zarobił fortunę, lecz nie spieszy mu się do płacenia alimentów na swoje dzieci. W tej chwili jego zaległości wynoszą już ponad milion dolarów i ciągle rosną. Była żona „Robaka”, Michelle, próbowała odzyskać należne jej pieniądze na drodze sądowej, jednak odpowiedź prawnika króla zbiórek była jednoznaczna: „Pozwany Dennis Rodman jest bankrutem i nie może sobie pozwolić na żadne dodatkowe opłaty”.

Nie wiadomo czy finansowe problemy „Robaka” są prawdziwe, czy były koszykarz po prostu robi na złość eksmałżonce i sprytnie uchyla się od płacenia alimentów. Prawda jest jednak taka, że w mediach nadal go pełno pomimo tego, że zawodowo basketu nie uprawia od ponad dekady. Na przełomie lutego i marca 2013 znów było o nim głośno, tym razem z powodu wizyty w Korei Północnej i spotkania z tamtejszym dyktatorem – Kim Dzong Unem. Dennis odwiedził Pjongjang w ramach nagrywania filmu dokumentalnego dla stacji HBO. Wraz z północnokoreańskim wodzem zjadł obiad i obejrzał mecz z udziałem pokazowej drużyny koszykarskiej Harlem Globetrotters. Panowie bardzo szybko znaleźli nić porozumienia. – To mój przyjaciel na całe życie – mówił „Robak”. – On uwielbia władzę. Uwielbia kontrolę. Ale wiecie co? On nie chce wojny. To jedna rzecz, jakiej nie chce. Jest niesamowity. Kocham go.

Lata lecą, świat się zmienia, lecz Dennis Rodman chyba już na zawsze pozostanie taki sam i będzie żył w swoim własnym świecie. O jego boiskowych wyczynach raczej nie będzie nam już dane usłyszeć, więc pozostaje tylko czekać na kolejny skandal z jego udziałem. W końcu za to go kochamy lub nienawidzimy.

Bibliografia:

  • Chicago Tribune,
  • Durant Daily Democrat,
  • espn.go.com,
  • foxsports.com,
  • Los Angeles Times,
  • Lubbock Avalanche-Journal,
  • nba.com,
  • New York Times,
  • Time,
  • People,
  • Playboy,
  • pwinsider.com,
  • San Francisco Chronicle,
  • Slam,
  • Sports Illustrated,
  • The Seattle Times.

Foto: gettyimages.com

Warto przeczytać:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *