Nico Rosberg – dorównać słynnemu tacie

Nico Rosberg

Data publikacji: 6 lutego 2020, ostatnia aktualizacja: 8 kwietnia 2024.

Niełatwo jest być pasjonatem wyścigów samochodowych, kiedy jest się jednocześnie synem mistrza świata Formuły 1. Fani motorsportu często oczekują, że w przyszłości pójdziesz w ślady ojca, a wtedy od najmłodszych lat ciąży na tobie presja, z którą tylko najbardziej odporni są w stanie sobie poradzić.

Pilny uczeń

Nico Erik Rosberg urodził się 27 czerwca 1985 roku w Wiesbaden jako syn Keke oraz Siny. W Niemczech przyszły mistrz kierownicy spędził jednak tylko kilka pierwszych tygodni swojego życia, które później toczyło się głównie pomiędzy Monako a Ibizą. W szkole chłopak zbierał niemal same dobre stopnie. Uczył się pięciu języków obcych, a z przedmiotów najbardziej lubił te ścisłe, szczególnie matematykę.

– Mój ojciec był wyśmienitym kierowcą, a ja zrozumiałem to w pełni dopiero jako nastolatek – mówi Nico w wywiadzie dla „The Sunday Times”. – Wtedy też zaczęła się moja fascynacja wyścigami. Miałem na ich punkcie fioła do tego stopnia, że cała ściana w mojej sypialni oklejona była plakatami o tej tematyce. Za kółkiem po raz pierwszy siedziałem jako pięciolatek. Tata dał mi przez chwilę poprowadzić swojego Jeepa Wranglera, a potem zabrał na tor gokartowy na Ibizie, gdzie musiałem nieźle się nagimnastykować, żeby dosięgnąć nogami do pedałów.

Pod skrzydłami ojca

Nie da się ukryć, że „Britney”, jak został wiele lat później nazwany przez Marka Webbera (ze względu na charakterystyczny gest przeczesywania blond włosów po wyjściu z kokpitu, przywołujący na myśl wokalistkę Britney Spears), miał o wiele łatwiejszy start w motorsporcie niż większość jego rówieśników, gdyż zamożni rodzice byli w stanie sponsorować mu najlepszy sprzęt. Jednak wcześniej małemu Nico nie było łatwo przekonać ich do tego, żeby w ogóle pozwolili mu się ścigać. Ostatecznie stanęło na tym, że chłopak będzie mógł rywalizować w gokartach tylko wtedy, jeśli utrzyma dobre stopnie w szkole. Jako dwunastolatek Rosberg junior został najmłodszym mistrzem francuskiej serii kartingowej, a w międzyczasie Keke stał się mimowolnie jego pełnoetatowym menadżerem.

– Odkąd sięgam pamięcią, w życiu dążyłem tylko do jednego celu: wywalczenia tytułu mistrza świata Formuły 1 – zwierza się Nico w rozmowie z serwisem mercedes-benz.com. – Marzyłem o tym od dziecka i uważałem to za największe możliwe osiągnięcie. Jeśli chce się odnieść sukces w sporcie, trzeba być zdolnym do wielu poświęceń. Wszystko inne musi zostać odstawione na boczny tor, nawet rodzina.

Rosberg, Hamilton i… Kubica

Droga prowadząca do F1 jest długa, kręta i wyboista nawet dla potomków największych gwiazd tej serii wyścigowej. W 2000 roku z inicjatywy Keke Rosberga powstał zespół TeamMBM.com (Mercedes-Benz McLaren), którego barwy reprezentowały dwie późniejsze gwiazdy królowej motorsportu: Nico Rosberg i Lewis Hamilton. Młodzieńcy stali się wówczas dobrymi kumplami, chociaż już wtedy rywalizowali ze sobą na każdym polu. Przyjaźniący się z nimi Robert Kubica wspominał swego czasu, że Nico i Lewis potrafili urządzać sobie zawody nawet w jedzeniu pizzy.

– Oglądałem na Facebooku zdjęcia jak moi znajomi świetnie się bawią podczas narciarskich eskapad, a sam musiałem zasuwać na treningu – wspomina Rosberg w wywiadzie dla magazynu „Life Beyond Sport”. – Na najwyższym poziomie wymagane jest pełne zaangażowanie w to co robisz. Takie podejście do sprawy ułatwiło mi osiągnięcie swoich celów, ale sprawiło też, że naprawdę się nimi cieszyłem. Wiem, ile kosztowało mnie dotarcie na na szczyt. Pamiętam o chwilach zwątpienia i dlatego teraz czuję się człowiekiem spełnionym oraz szczęśliwym.

Kierowca wyścigowy bez prawa jazdy

W 2000 roku w kartingu „Britney” wywalczył tytuł wicemistrza Europy KF1 oraz zajął dziewiąte miejsce w Formula A World Cup. W roku 2001 Rosberg uplasował się tymczasem na dziesiątej lokacie w South Garda Winter Cup oraz na szesnastej w mistrzostwach świata Formuły Super A. Jako szesnastolatek Nico zamienił gokarta na bolid Formuły BMW. Początki były ciężkie, ale sezon 2002 przyniósł młodemu kierowcy dziewięć wygranych wyścigów i tytuł mistrzowski. Co ciekawe, Rosberg znakomicie radził sobie za kółkiem auta wyścigowego, ale przed zbliżającym się egzaminem na prawo jazdy czuł lekki stres.

– Nie ćwiczyłem zbytnio manewru parkowania, dlatego miałem trochę problemów, żeby się zmieścić w wyznaczonym miejscu. Cofanie też nie jest naturalnym manewrem dla kierowcy wyścigowego – mówi w wywiadzie przeprowadzonym przez Jeremy’ego Taylora dla „The Drive”.

Pod niemiecką flagą

Fantastyczna postawa w Formule BMW otworzyła przed Nico drzwi do testów Formuły 1. To właśnie wtedy młody jeździec zaczął być coraz częściej porównywany do ojca i coraz więcej mówiło się o tym, że może w przyszłości nawiązać do jego sukcesów. Żeby jednak mieć w ogóle taką możliwość, trzeba było przebrnąć dwa kolejne etapy, jakie stanowiły zmagania Formuły 3 Euro Series oraz GP2.  Do końca debiutanckiego sezonu w tej pierwszej serii Nico jeździł z fińską licencją, ale od kampanii 2004 dzięki posiadaniu podwójnego obywatelstwa (ojciec Fin, matka Niemka) zaczął używać licencji niemieckiej, która miała mu zagwarantować łatwiejsze pozyskiwanie sponsorów.

– Wyścigi to w gruncie rzeczy sport zespołowy, a mnie zawsze otaczali ludzie, których znałem i którym ufałem – mówi w materiale opublikowanym na stronie mercedes-benz.com. – Rodzina na każdym kroku mnie wspierała i mogłem na nią liczyć zawsze, kiedy tego potrzebowałem. Mimo wszystko jednak samotność jest istotną częścią życia każdego kierowcy Formuły 1. To ona pozwala między innymi wejść na poziom skupienia, bez którego nie da się w tym sporcie odnieść sukcesu.

Przedsionek F1

Sezon 2005 to ostatni przystanek Nico Rosberga przed stacją o nazwie Formuła 1. „Britney” konkurował wówczas w serii GP2 (dziś F2), stanowiącej bezpośredni przedsionek królowej motorsportu. Reprezentant Niemiec wygrał pięć z dwudziestu trzech wyścigów, a w kolejnych siedmiu zameldował się na podium, co dało mu 132 punkty i pierwsze miejsce w klasyfikacji kierowców. Nico o 15 „oczek” wyprzedził Heikkiego Kovalainena. Pokłosiem tego osiągnięcia było podpisanie przez Rosberga kontraktu z teamem Williamsa, w barwach którego jego ojciec w 1982 roku został mistrzem świata F1.

– Od początku swojej przygody z motorsportem byłem porównywany ze swoim ojcem – dodaje. – Na początku strasznie mnie to wkurzało, ale teraz nawet się cieszę z tych porównań. Tata zawsze mnie wspierał i otworzył mi drzwi prowadzące na tor Formuły 1. Jednak gdy tylko przekroczyłem próg, on się wycofał. Wcześniej oczywiście sporo dyskutowaliśmy na ten temat, ale wydaje mi się teraz, że to jeden z detali, dzięki którym zostałem mistrzem świata. Pępowina została odcięta we właściwym momencie, chociaż wiem, że dla niego była to bardzo trudna chwila.

Trudne początki

Nie brakuje głosów mówiących, że u Nico Rosberga ciężko było dostrzec ponadprzeciętny talent na początku jego przygody z Formułą 1. Faktem jednak jest, że podczas czterech sezonów spędzonych w teamie Williamsa tylko w tym debiutanckim w klasyfikacji generalnej kierowców uplasował się on za swoim kolegą z zespołu. Niemiec przegrał wówczas z Australijczykiem Makiem Webberem, ale lata 2007-09 to już miejsca na podium w dwóch wyścigach i wyraźna dominacja najpierw nad Austriakiem Alexandrem Wurzem, a następnie nad Japończykiem Kazukim Nakajimą. Kampania 2009 przyniosła Rosbergowi siódme miejsce w mistrzostwach świata, a w następnej był on już partnerem Michaela Schumachera w mającym wielkie aspiracje teamie Mercedesa. Główne motto reprezentanta naszych zachodnich sąsiadów stanowiła ciężka praca, której owoce zebrał kilka lat później przy okazji rywalizacji z Lewisem Hamiltonem.

– Jako kierowca zawsze dążyłem do perfekcji – zwierza się na łamach „Life Beyond Sport”. – Pewnego razu porzuciłem jazdę na rowerze tylko dlatego, żeby stracić kilogram na masie nóg. W końcu każde dodatkowe kilo to cztery setne sekundy na okrążeniu. Na Suzuce w pojedynku o pole position pokonałem Lewisa Hamiltona o trzy setne. Wygrałem też wówczas wyścig, Lewis popełnił błąd, a ja odzyskałem prowadzenie w klasyfikacji mistrzostw świata.

Krok od raju

Pierwsze zwycięstwo w Formule 1 „Britney” odniósł podczas Grand Prix Chin A.D. 2012 w Szanghaju. W sezonach 2010-12 Nico za każdym razem w tabeli kierowców zajmował wyższą lokatę niż siedmiokrotny mistrz świata, Michael Schumacher, ale mimo wszystko od podium czempionatu dzieliło go jeszcze sporo punktów. Tymczasem dołączenie do ekipy Mercedesa w 2013 roku Lewisa Hamiltona, który zastąpił starego mistrza „Schumiego”, jeszcze bardziej pokrzyżowało plany Rosberga jeśli chodzi o podbój Formuły 1. W debiutanckim sezonie w niemieckiej stajni Brytyjczyk zdobył o 18 punktów więcej od Nico, dzięki czemu uplasował się na czwartym miejscu w tabeli kierowców, podczas gdy „Britney” był szósty. Kampania 2014 to już natomiast totalna dominacja technologiczna Mercedesa, a co za tym idzie wyżej wymienionej dwójki. Mistrzem świata został wówczas Hamilton, a Rosberg zakończył zmagania na drugiej pozycji. W kolejnym sezonie sytuacja wyglądała niemal identycznie, a Hamilton zapewnił sobie tytuł na trzy wyścigi przed końcem rywalizacji po tym jak podczas Grand Prix USA Nico popełnił błąd, w efekcie którego stracił pozycję lidera gonitwy na rzecz reprezentanta Zjednoczonego Królestwa.

– To była naprawdę miażdżąca porażka, ale wbrew pozorom dała mi ona potężny zastrzyk energii, jakiej nigdy wcześniej w sobie nie czułem – wspomina w rozmowie z oficjalną stroną Mercedesa. – Moja motywacja do działania była tak silna, że nawet nie miałem pojęcia, iż w ogóle może wskoczyć na taki poziom. Wiedziałem też, że drugi raz nie chcę przechodzić przez to samo. Cierpienie daje siłę.

Przemiana

Porażka w Austin skłoniła Nico Rosberga do zastanowienia się nad tym, co może poprawić, żeby w kolejnej kampanii wyrwać wreszcie z rąk Brytyjczyka upragniony tytuł. Niemiecko-fiński kierowca odpowiedź na to pytanie uzyskał poprzez medytację, co pozwoliło mu wygrać trzy ostatnie wyścigi sezonu 2015 oraz cztery pierwsze zmagań A.D 2016.

– Niektórym może się wydawać, że to jakieś czary, a ja tymczasem wykonywałem ćwiczenia na poprawę koncentracji – dodaje. – W skrócie: chodziło o skupienie się na sobie i swoich myślach, zajrzeniu w głąb swojego umysłu. W trakcie sezonu budziłem się w środku nocy, a myśl, że znów mogę przegrać tytuł, pojawiała się natychmiast. Dzięki pomocy psychologicznej i ćwiczeniach, które wykonywałem, byłem jednak w stanie do końca pozostać skupiony na celu.

Upragniony tytuł

Relacje Nico Rosberga z Lewisem Hamiltonem były napięte niemal od samego początku ich wspólnej przygody w Mercedesie. Stare czasy przyjaźni poszły w niepamięć, bo sentymenty tylko przeszkadzają w walce o najwyższe cele. Batalia o tytuł w kampanii 2016 toczyła się za to do ostatniego wyścigu, który ostatecznie wygrał Hamilton przed Rosbergiem. W całym sezonie to jednak reprezentant Niemiec zgromadził o 5 „oczek” więcej, dzięki czemu powtórzył osiągnięcie swojego ojca z roku 1982. Przed nim podobny wyczyn zapisał na swoim koncie tylko Damon Hill, czyli syn Grahama Hilla.

– Mam wielki szacunek do Lewisa i jego osiągnięć – mówi, przepytywany przez Bena Hunta z „The Sun”. – Mieliśmy kilka spięć, ale trudno uniknąć takich sytuacji, kiedy walczysz o mistrzostwo świata. Wielką rolę w tym wszystkim odegrały również media, które silnie wpływały np. na ruchy podejmowane przez inżynierów. Każde ich posunięcie jest szeroko komentowane, więc zespół musi brać to pod uwagę zanim coś zrobi. Moje starcia z Lewisem być może były zbyt ostre, ale naprawdę ciężko oczekiwać czegoś innego, kiedy dwóch kierowców z tego samego teamu walczy o tytuł.

Niespodziewany koniec

Dziewięć zwycięstw i siedem miejsc na podium w dwudziestu jeden wyścigach – taki dorobek robi piorunujące wrażenie, ale niewiele zabrakło, a nie zagwarantowałby Nico Rosbergowi upragnionego tytułu mistrza świata Formuły 1. Właśnie dlatego „Britney” po minięciu linii mety kończącej sezon 2016 Grand Prix Abu Zabi zamiast olbrzymiej radości poczuł coś zupełnie innego, po czym szybko ogłosił, że w wieku trzydziestu jeden lat przechodzi na sportową emeryturę.

– Wcześniej nie planowałem przechodzić na emeryturę tuż po wywalczeniu mistrzostwa. Przekraczając linię mety wyścigu, który dał mi tytuł, poczułem jednak niesamowitą wręcz ulgę – opowiada w pogawędce z mercedes-benz.com. – Radość odezwała się we mnie dopiero, kiedy usłyszałem przez radio swoją żonę. To był niesamowicie osobisty moment – tak jakbyśmy tuż po przebudzeniu rozmawiali rano w sypialni. Całe napięcie zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Młody emeryt

Na sportowej emeryturze Nico Rosberg prężnie działa w biznesie, ale nadal jest też obecny przy wyścigach samochodowych. „Britney” zainwestował sporo pieniędzy w ciągle rozwijającą się Formułę E, pomógł Robertowi Kubicy wrócić do Formuły 1, a wraz z Dino Chiesą, z którym współpracował podczas swojej przygody z kartingiem, otworzył akademię dla młodych kierowców wyścigowych.  Nico od lipca 2014 roku jest żonaty z projektantką wnętrz Vivian Sibold, z którą ma dwójkę dzieci.

– Był czas, kiedy jedyny cel w moim życiu stanowiło wywalczenie mistrzostwa świata F1 – mówi w rozmowie z Olivierem Brownem z „Life Beyond Sport”. – Teraz, gdy już udało mi się go zrealizować, mogę poświęcić czas na rozwijanie innych pasji. To idealny moment. Oczywiście potrzeba rywalizacji jest głęboko we mnie zakorzeniona i zawsze będę szukał jej ujścia. Przede wszystkim jednak bardzo kocham moją rodzinę i uważam się za najszczęśliwszego człowieka pod słońcem.

Wzór do naśladowania

Nico Rosberg być może nie jest tak wielką postacią medialną jak Lewis Hamilton, a wiele jego wypowiedzi to PR-owa papka, ale pozory potrafią mylić i podejście reprezentanta Niemiec do wyścigów może stanowić dla sporego grona adeptów wzór do naśladowania. Rosberg był perfekcjonistą w każdym calu, non-stop rozmawiał ze swoimi inżynierami, a do analizy każdego toru zatrudniał kartografa. Nie ma też wątpliwości, że po kuli ziemskiej chodziło kilku bardziej utalentowanych kierowców, którzy jednak w królowej motorsportu nie wspięli się na sam szczyt. Rosberg tymczasem dokonał tego głównie dzięki etyce pracy. Nie wolno również zapominać o tym, że dopiął swego pomimo ciążącej na nim presji sukcesów ojca, z jaką w dziejach Formuły 1 musieli się zmagać naprawdę nieliczni kierowcy.

Foto: gettyimages.com

Warto przeczytać:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *