Spis treści
Data publikacji: 25 listopada 2019, ostatnia aktualizacja: 8 kwietnia 2024.
– Wojna w byłej Jugosławii pochłonęła wiele istnień ludzkich i to jest naprawdę smutne, ale mam nadzieję, że w końcu zapomnimy o tych wydarzeniach i będziemy się cieszyć życiem w pokoju – mówi Vlade Divac, wyśmienity koszykarz m.in. Los Angeles Lakers oraz Sacramento Kings.
Utalentowany dzieciak
Późniejszy gwiazdor europejskich i amerykańskich parkietów przyszedł na świat 3 lutego 1968 roku w serbskim miasteczku Prijepolje. W wieku dziesięciu lat zapisał się do lokalnego klubu koszykarskiego Elan i szybko okazało się, że ma predyspozycje do zostania gwiazdą basketu. Chłopak rósł jak na drożdżach i jako trzynastolatek mierzył już sto dziewięćdziesiąt pięć centymetrów.
– W tamtych czasach wszyscy mieliśmy bzika na punkcie piłki nożnej, ale przy moim ówczesnym wzroście nie wróżono mi wielkiej kariery na zielonej murawie, więc skierowałem swój wzrok na koszykówkę – tłumaczy. – Po zakończeniu nauki w szkole podstawowej pojechałem na wakacje do dziadków do Kraljeva. Przed ich domem było betonowe boisko do koszykówki, na którym przesiadywałem od rana do wieczora. Oczywiście jak przystało na doświadczonego gracza, za jakiego się uważałem, dyrygowałem całą zabawą. Każdy chciał być w moim zespole, a okoliczne dziewczyny zaczęły zwracać na mnie uwagę. To motywowało mnie natomiast do tego, żeby w każdym meczu być najlepszym indywidualnie i zwyciężać jako drużyna.
Z dala od domu
Divac nie miał pojęcia, że większość tych podwórkowych gierek obserwował Milovan Bogojević, czyli ówczesny trener Slogi Krajlevo. Coach zapragnął wziąć młokosa pod swoje skrzydła i wypróbować go w „dorosłym” baskecie. Rodzice dzieciaka, Milenko i Radmila, początkowo nie chcieli w ogóle słyszeć o tym pomyśle, ale w końcu dali się ubłagać.
– Rolę głównego negocjatora przejął Bogojević, który starał się przekonać moich rodziców, że pod jego opieką w Krajlevie będę się czuł jak w domu – opowiada. – Załatwił mi mieszkanie, zapisał do miejscowego liceum, zabezpieczył finansowo i w obliczu takich argumentów starzy w końcu ustąpili. Jako czternastolatek założyłem koszulkę pierwszego zespołu Slogi, który występował wówczas w drugiej lidze.
Ligowe początki
W Slodze Vlade spędził lata 1983-86. Ekipa z Kraljeva z nim na pokładzie awansowała do pierwszej ligi, a Divac na boisku spisywał się na tyle dobrze, że w pewnym momencie zaczęły się nim interesować kluby z najwyższej półki, w tym dwa słynne teamy z Belgradu: Crvena Zvezda i Partizan. Młody zawodnik ostatecznie zasilił szeregi tego drugiego.
– Milovan Bogojević dotrzymał danego słowa, ale koniec końców dał mi o wiele więcej – mówi. – Był nie tylko moim trenerem, dzięki któremu otrzymałem szansę zrobienia wielkiej kariery, ale pełnił również role ojca, matki oraz najlepszego przyjaciela. Każdego dnia pracował ze mną indywidualnie, po czym rozmawiał z moimi rodzicami przez telefon i o wszystkim im szczegółowo opowiadał. Zabierał mnie na ryby, dbał o to, żebym kładł się spać i wstawał o regularnych porach oraz przejmował się moim samopoczuciem. Gdy jednego roku mieliśmy w kraju niedobór mleka i każdemu przysługiwał jeden litr dziennie, co było dla mnie niewystarczające, nie musiałem się o to martwić, gdyż zawsze pod moim oknem stały dwie butelki.
Reprezentant kraju
Pobyt w Belgradzie był dla Serba owocny w sukcesy nie tylko na gruncie klubowym, ale i reprezentacyjnym. Divac z Partizanem wywalczył mistrzostwo Jugosławii (1987), dwa wicemistrzostwa kraju (1988, 1989), Puchar Jugosławii (1989), Puchar Koracia (1989) oraz zajął trzecie miejsce w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych (1988), czyli dzisiejszej Eurolidze. Z ekipą Plavich Vlade zgarnął natomiast m.in. złoto mistrzostw świata U-19 (1987), a wśród seniorów srebro olimpijskie (1988), złoto ME (1989) oraz brązowe krążki MŚ (1986) i ME (1987). Za rok 1989 Vlade odebrał również prestiżową nagrodę Mr Europa, przyznawaną najlepszemu zawodnikowi pochodzącemu ze Starego Kontynentu.
– W latach 1986-90 o Partizanie było naprawdę głośno nie tylko w Jugosławii, ale i w całej Europie – zauważa. – Mieliśmy świetny zespół, a oprócz mnie tworzyli go tacy zawodnicy, jak Đorđević, Paspalj czy Danilović. Myślę, że sporo wody musiało upłynąć zanim na Starym Kontynencie pojawiła się ekipa z tyloma świetnymi zawodnikami w składzie.
Draft NBA
Znakomita gra młodego koszykarza nie przechodziła bez echa również w USA. Środkowy Partizana w drafcie NBA 1989 został wybrany z numerem dwudziestym szóstym przez słynnych Los Angeles Lakers, w barwach których dopiero co swój ostatni sezon na zawodowych parkietach rozegrał legendarny center Kareem Abdul-Jabbar. Vlade trochę się wahał, czy od razu udać się za ocean, czy przez jakiś czas zbierać jeszcze szlify w Europie, ale ostatecznie zdecydował się chwycić byka za rogi. Żeby być na sto procent gotowym, rzucił nawet… palenie.
– To była ryzykowna decyzja – twierdzi. – Niektórzy z moich przyjaciół byli do niej nastawieni sceptycznie i uważali, że nie jestem jeszcze dość dobry, żeby z powodzeniem rywalizować za oceanem. Tymczasem wieloletnia kariera w NBA od zawsze była moim wielkim marzeniem. Gdy zostałem wybrany w drafcie, poczułem się jak uczeń wywołany do tablicy. Postanowiłem podjąć rękawicę i sprawdzić jak wyglądam na tle najlepszych zawodników na tej planecie. Na szczęście coach Pat Riley dawał mi sporo minut na parkiecie, a ja potrafiłem je wykorzystać.
Los Angeles Lakers
Divac w swoim pierwszym sezonie w NBA pełnił rolę rezerwowego, ale już w następnym wskoczył do pierwszej piątki Los Angeles Lakers i notował średnio 11,2 „oczka”, 8,1 zbiórki oraz 1,5 bloku. Jeziorowcy wypracowali wówczas bilans 58-24 i dotarli aż do finałów, gdzie zostali jednak dość szybko sprowadzeni na ziemię przez Chicago Bulls napędzanych przez niesamowitego Michaela Jordana. W kolejnych kampaniach ekipa z „Miasta Aniołów” nie była w stanie choć zbliżyć się do takiego rezultatu, a trenerzy w LA zmieniali się jak w kalejdoskopie. W sezonie 1993/94 na krótko Lakersów objął nawet sam Magic Johnson, ale bilans 5-11 nie świadczył dobrze o jego szkoleniowych umiejętnościach, które Divac wspomina z uśmiechem na ustach.
– Miałem w szafce w szatni ustawiony specjalny sygnalizator dźwiękowy, ponieważ moja żona była wówczas w ciąży, a ja chciałem wiedzieć, kiedy powinna udać się do szpitala – wspomina. – Ten zaczął jednak brzęczeć w momencie, kiedy akurat Johnson był nieźle wkurzony. Magic podszedł do mojej szafki, wyjął to ustrojstwo i roztrzaskał o ścianę. W sumie nawet rozumiem, dlaczego to zrobił. Dobra chemia w zespole wymaga czasem pewnych poświęceń. Moja żona tamtego dnia urodziła dziecko, a dwadzieścia cztery godziny później Johnson ogłosił, że nie będzie nas dłużej prowadził.
Przyjaźń z Draženem Petroviciem
Statystyki Divaca w barwach LA Lakers były na poziomie double-double lub o nie zahaczały, więc center rodem z Serbii mógł być z siebie zadowolony. Brak zespołowych sukcesów w NBA nadrabiał natomiast w koszulce reprezentacyjnej. W barwach Jugosławii serbski środkowy wywalczył mistrzostwo świata (1990) i mistrzostwo Europy (1991), a w obu przypadkach został wybrany do najlepszej drużyny turnieju. Vlade na parkiecie i poza nim tworzył fantastyczny duet z Chorwatem Draženem Petroviciem. Wraz z wybuchem konfliktu zbrojnego w byłej Jugosławii ich przyjaźń została jednak wystawiona na próbę, a panowie nigdy nie zdobyli się na to, żeby o tym porozmawiać, gdyż „Petro” zginął tragicznie w wypadku samochodowym w czerwcu 1993 roku.
– Boli mnie to, że podczas igrzysk w Barcelonie nie mogliśmy zagrać w jednym zespole przeciwko oryginalnemu Dream Teamowi – mówi. – Kiedy wybuchła wojna, z mojego punktu widzenia nie miała ona nic wspólnego z nami. Ja odbierałem to jako rozgrywki polityków i byłem w prawdziwym szoku, kiedy bliscy sobie ludzie z dnia na dzień przestali się do siebie odzywać. Boli mnie to, że nigdy nie było okazji, żeby usiąść i pogadać z Draženem o tym wszystkim. Zanim wybuchła wojna, byliśmy współlokatorami podczas zgrupowań reprezentacji Jugosławii. Mieliśmy takie same cele i wspieraliśmy się podczas naszych pierwszych sezonów w NBA. Poniekąd otworzyliśmy drzwi do tej ligi wszystkim obcokrajowcom, a zwłaszcza Europejczykom. Wielka szkoda, że Dražena nie ma już wśród nas.
Charlotte Hornets
Po sezonie 1995/96 Divac wraz z reprezentacją Jugosławii zgarnął srebro igrzysk olimpijskich w Atlancie, a jego przygoda z Los Angeles Lakers dobiegła końca. Vlade został oddany do Charlotte Hornets w zamian za Kobego Bryanta – dopiero co wybranego z „trzynastką” w drafcie młokosa zaraz po liceum. W nowym klubie mierzący dwieście szesnaście centymetrów środkowy nadal wychodził na parkiet w pierwszej piątce, ale w NBA trwała wówczas era Chicago Bulls i pozostawało mu tylko patrzeć jak mistrzowskie pierścienie zakładają na swoje palce inni zawodnicy.
– Pobyt w Charlotte zmienił mój sposób myślenia o koszykówce – tłumaczy. – Przed przybyciem do Karoliny Północnej grałem dla zabawy i poczułem, że Lakersi wysłali mnie gdzieś, gdzie nie mam ochoty się wybierać. Nic nie wiedziałem o tym mieście i miałem wrażenie, że po raz pierwszy w moim życiu coś poszło nie tak. Chciałem grać dla Partizana, to grałem. Chciałem grać w drużynie narodowej, to grałem. Chciałem wygrać mistrzostwa Europy, to wygrałem. Rozmowy z Jerrym Westem i Davem Cowensem wiele mi jednak pomogły. Koniec końców w Charlotte bardzo mi się podobało, a występy w barwach Hornets sprawiły, że dojrzałem jako zawodowy sportowiec.
Sacramento Kings
Przed kampanią 1998/99 w NBA nastąpił lokaut, a w oczekiwaniu na jego zakończenie Vlade Divac występował w Europie w barwach Crvenej Zvezdy Belgrad. W styczniu jako wolny agent podpisał natomiast kontrakt z Sacramento Kings, gdzie przez sześć sezonów był podstawowym centrem ekipy, która grała miły dla oka basket i regularnie meldowała się w play-offach. W 2001 roku Serb pojawił się nawet w Meczu Gwiazd, ale na więcej nie było szans, gdyż zmagania zdominowały zespoły Los Angeles Lakers oraz San Antonio Spurs. Najbliżej upragnionych finałów Królowie byli w sezonie 2001/02, kiedy to dotarli do finałów konferencji i polegli z Jeziorowcami 3-4 pomimo tego, że prowadzili już 2-1 i 3-2. Trzy miesiące później Divac odbił sobie jednak to niepowodzenie podczas mistrzostw świata w Indianapolis, gdzie reprezentacja Jugosławii w ćwierćfinale odprawiła z kwitkiem gospodarzy, a następnie rozprawiła się z Nową Zelandią i Argentyną, dzięki czemu wygrała tytuł.
– Kiedy zdecydowałem się podpisać kontrakt w Sacramento, moi przyjaciele pukali się po czołach i uważali, że zwariowałem – wspomina. – Rozmowa z Geoffem Petriem mnie jednak do tego przekonała. Kierownictwo Królów obiecało mi, że zespół będzie w stanie walczyć o wysokie cele, ale nigdy do głowy by mi nie przyszło, że niemal zdobędziemy mistrzostwo. Nasza ekipa umieściła Sacramento na koszykarskiej mapie świata. Gdziekolwiek się pojawiam, ludzie pytają mnie o tamten team, ponieważ graliśmy w koszykówkę dokładnie tak jak powinno się w nią grać.
Powrót do LA
Vlade Divac przed rozgrywkami 2004/05 powrócił jako wolny agent do „Miasta Aniołów”, ale kontuzje pozwoliły mu na rozegranie zaledwie piętnastu spotkań i w 2005 roku ogłosił zakończenie kariery. W NBA spędził jednak łącznie aż szesnaście sezonów, podczas których notował średnio 11,8 punktu, 8,2 zbiórki, 3,1 asysty oraz 1,4 bloku. w trakcie niespełna trzydziestu minut gry. Słynął z ciężkiej pracy, zaangażowania oraz poczucia humoru, które pozytywnie wpływało na zespół, ale świetnie również flopował, czego wielu do dziś nie potrafi mu wybaczyć.
– Symulki w pewnym momencie stały się po prostu częścią mojej gry, szczególnie gdy stawałem naprzeciw Shaquille’a O’Neala – tłumaczy. – Były dla mnie jedynym sposobem na zatrzymanie go, co chyba wychodziło mi całkiem nieźle.
Brak pierścienia
Serb w trakcie swojej długiej kariery dzielił szatnię z takimi postaciami jak Magic Johnson, James Worthty, Glen Rice, Chris Webber, Peja Stojaković, Jason Williams czy Kobe Bryant, lecz koniec końców nigdy nie udało mu się sięgnąć po trofeum im. Larry’ego O’Briena. Kolega Divaca z reprezentacji Jugosławii sprzed konfliktu na Bałkanach, Toni Kukoč, ma na przykład w posiadaniu aż trzy pierścienie, chociaż jego rola w zespole była mniejsza.
– Na początku trochę mnie to uwierało, ale teraz nie ma to dla mnie już żadnego znaczenia – twierdzi. – Nie zdobyliśmy mistrzostwa, lecz uważam, że tworzyliśmy mistrzowską drużynę. Ludzie w USA mają jakąś obsesję na punkcie pierścieni. Pewnego razu, gdy graliśmy przeciwko Lakersom, ktoś z tłumu wykrzyczał: „Ile masz pierścieni?!”. Odpowiedziałem wówczas: „Jeden”. Wtedy spojrzał na mnie jak na idiotę, więc dodałem: „Dostałem go w 1989 roku, gdy brałem ślub z moją żoną. To najcenniejsza rzecz, jaką posiadam”.
Na sportowej emeryturze
Vlade Divac od 1989 roku jest żonaty z aktorką Snežaną Orbović, z którą ma trójkę dzieci. Na sportowej emeryturze legendarny środkowy nadal działa w sporcie i koszykówce. Serb był m.in. prezesem Partizana Belgrad, skautem Los Angeles Lakers i prezydentem Serbskiego Komitetu Olimpijskiego, a w roku 2015 związał się ponownie z Sacramento Kings, gdzie najpierw pełnił funkcję wiceprezydenta do spraw operacji koszykarskich, a obecnie piastuje stanowisko generalnego menadżera. Vlade świetnie radzi sobie również jako biznesmen i chętnie angażuje się w różne akcje charytatywne.
Foto: gettyimages.com