Spis treści
Data publikacji: 10 listopada 2018, ostatnia aktualizacja: 17 maja 2024.
Frank Rijkaard, a właściwie to Franklin Edmundo Rijkaard, karierę futbolisty miał zapisaną w genach. Jego ojciec, Herman, w młodości był piłkarzem i w latach pięćdziesiątych przybył do Amsterdamu wprost z Surinamu, czyli dawnej kolonii holenderskiej w Ameryce Południowej.
Wypatrzony przez Ajax Amsterdam
Co ciekawe, tata Franka zawitał na Niderlandy wraz z Georgem Gullitem – ojcem Ruuda, czyli innego wybitnego zawodnika reprezentacji Oranje. Herman wielkich pieniędzy na zielonej murawie nie zarobił, dlatego po kilku latach przekwalifikował się na pracownika socjalnego. W międzyczasie poślubił też Holenderkę Neel van der Meulen, która urodziła mu dwóch synów. Młodszy z nich niemal od kołyski zdradzał talent do futbolu, dzięki czemu został szybko zauważony przez Ajax Amsterdam. 23 sierpnia 1980 roku Leo Beenhakker pozwolił siedemnastoletniemu Frankowi zadebiutować w pierwszym zespole, a występujący wówczas na pozycji środkowego obrońcy Rijkaard odpłacił mu się golem w wygranym 4:2 starciu z Go Ahead Eagles.
– Holendrzy mają bzika na punkcie futbolu, a wiele klubów wykonuje olbrzymią pracę z dziećmi i młodzieżą – opowiada. – Ajax Amsterdam czy PSV Eindhoven od zawsze wypuszczają na rynek ponadprzeciętnych zawodników. Tak naprawdę jednak nasze drużyny muszą działać w ten sposób, ponieważ na sprzedaży wyróżniających się piłkarzy zarabiają wielkie pieniądze, które pomagają im funkcjonować w tym biznesie na przyzwoitym poziomie.
Wysokie oczekiwania
Pobyt Franka w Ajaxie nie był w całości usłany różami. Po Leo Beenhakkerze pieczę nad klubem sprawował najpierw Kurt Linder, a później Aad de Mos. Rozochoceni obfitymi w sukcesy czasami Johana Cruijffa kibice oczekiwali od Godenzonen wyników nie tylko na krajowym, ale również na europejskim podwórku. W kampanii 1982/83 ekipa z Amsterdamu została wyeliminowana przez Celtic Glasgow już w pierwszej rundzie Pucharu Europy Mistrzów Klubowych, a De Mos podsumował tę klęskę słowami: „Nie da się wygrać wojny, mając w składzie takich chłopców jak Rijkaard”.
– Pytanie brzmiało: jak sobie z tym poradzić? – wspomina. – Stanąłem przed lustrem i pomyślałem: „W piłce nożnej chodzi o coś więcej niż zabawę”. Od tego momentu zacząłem walczyć ze wszystkich sił, żeby po każdym pojedynku bez względu na wynik móc spojrzeć w lustro i powiedzieć: „Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy”.
„Czarny Łabędź”, jak go często nazywano, w barwach Ajaxu Amsterdam spędził siedem i pół sezonu, wygrywając z klubem trzykrotnie Eredivisie i tyle samo razy Puchar Holandii. Na europejskich salonach w tamtych latach największym sukcesem jego zespołu był triumf 1:0 nad Lokomotivem Lipsk w finale Pucharu Zdobywców Pucharów A.D. 1987. Frank imponował przede wszystkim szybkością, nieustępliwością oraz przeglądem pola. Był dobrze wyszkolony technicznie, świetnie grał w powietrzu i potrafił obsłużyć kolegów celnym podaniem. W razie potrzeby włączał się do akcji ofensywnych, dzięki czemu zdobywał sporo goli jak na zawodnika defensywnego.
– Jako młody środkowy obrońca grałem w Ajaxie u boku Wima Jansena i bardzo dużo się przy nim nauczyłem – mówi. – Oczywiście popełniałem trochę błędów, ponieważ my Holendrzy lubimy zdobywać doświadczenie poprzez praktykę. Patrzymy na piłkę i próbujemy ocenić, gdzie spadnie. Wspaniale, jeśli osiem na dziesięć prób zakończy się przechwytem. Ludzie wtedy powiedzą: „Co za wspaniała wizja gry”. Pozostałe dwie futbolówki znajdą się jednak za twoimi plecami, a w statystykach będzie to widnieć jako błąd.
Transfer
W 1985 roku Aada de Mosa zastąpił Johan Cruijff, a kampania 1987/88 miała być trzecim sezonem „Czarnego Łabędzia” pod skrzydłami największej legendy holenderskiego futbolu. Na jednym z treningów Ajaxu panowie się jednak poróżnili do tego stopnia, że Rijkaard zażądał natychmiastowego transferu. Ostatecznie przeniósł się do portugalskiego Sportingu CP, ale było już zbyt późno, żeby zatwierdzić go do gry w jakichkolwiek rozgrywkach, więc został wypożyczony do Realu Saragossa, skąd szybko zabrał go wielki AC Milan, kładąc na stół równowartość trzech milionów euro. Gdyby nie konflikt z Cruijffem, Frank prawdopodobnie pograłby w Ajaxie jeszcze kilka ładnych lat, a dziś przecież trudno sobie wyobrazić, żeby piłkarz o takim talencie występował w holenderskim klubie tak długo.
– Według mnie nie powinno tak być, że piętnastolatek wyjeżdża za granicę tylko po to, żeby zarabiać większe pieniądze – grzmi. – Taki człowiek nie zakończył jeszcze edukacji i nie jest gotowy do życia w obcym kraju, gdzie mówi się w innym języku i obowiązuje inna kultura. Znam wielu utalentowanych Holendrów, którzy zbyt wcześnie opuścili ojczyznę i przepadli bez śladu. Osiemnastolatek czy dziewiętnastolatek przed wyjazdem z kraju powinien najpierw pograć przez dwa lub trzy sezony w pierwszym zespole w swojej rodzimej lidze. Wówczas będzie gotów do wyjazdu na obczyznę.
Euro ’88
W reprezentacji Holandii „Czarny Łabędź” zadebiutował już w 1981 roku, ale na pierwszą wielką imprezę pojechał dopiero siedem lat później, ponieważ Oranje nie zakwalifikowali się na mundiale 1982 i 1986 oraz na Euro 1984. Na niemieckich boiskach zajęli drugie miejsce w grupie, tuż za Związkiem Radzieckim, z którym przegrali 0:1, by wziąć rewanż w… finale i zwyciężyć 2:0 po golach Ruda Gullita oraz Marco van Bastena. Z tymi dwoma jegomościami Rijkaard lada chwila miał brylować w Milanie.
– Dołączyłem do zespołu na mistrzostwa Europy w 1988 roku i szybko stało się jasne, że zagram jako środkowy obrońca – wspomina. – Na tej pozycji zawodnik powinien przede wszystkim wykonywać swoje zadania. Musiałem dokładnie obserwować napastników i odczytywać ich zamiary. Bardzo często przecinałem linię strzału i wybijałem z rytmu rywali walczących o główkę. Oczywiście nie zawsze wszystko mi wychodziło, ale takie miałem intencje.
Oplucie Völlera
Dwa lata później podczas mundialu we Włoszech już tak różowo nie było. Holendrzy z trzema remisami na koncie wyszli z grupy na trzecim miejscu, a udział w turnieju zakończyli na jednej ósmej finału po porażce 1:2 z późniejszymi triumfatorami imprezy – Niemcami. Tamten mecz to również poważna rysa na wizerunku Franka Rijkaarda, który dwukrotnie opluł Rudiego Völlera. Panowie w trakcie spotkania mieli sobie wiele do powiedzenia, w efekcie czego obaj wylecieli z boiska na długo przed końcowym gwizdkiem.
– Tamtego dnia po prostu się pomyliłem – przyznaje. – Z ust Völlera nie padły żadne obraźliwe słowa. Zawsze darzyłem go wielkim szacunkiem. Zwyczajnie wpadłem w szał, kiedy ujrzałem czerwoną kartkę. Później z nim rozmawiałem i przeprosiłem za całe zajście, a on przyjął przeprosiny. Po latach nagraliśmy nawet reklamę nawiązującą w humorystyczny sposób do tamtej sytuacji.
Wielki AC Milan i powrót do Ajaxu
W 1992 roku Holandia z „Czarnym Łabędziem” w składzie nie obroniła mistrzostwa Europy, ale wspólnie ze Szwecją zajęła w czempionacie dobre trzecie miejsce. Podczas mundialu ’94 Oranje wygrali natomiast swoją grupę, a w jednej ósmej finału odprawili do domu Irlandię, lecz w kolejnej fazie nie sprostali Brazylii, ulegając późniejszym zdobywcom Pucharu Świata 2:3. Umiarkowanie dobre wyniki z reprezentacją Rijkaard rekompensował sobie jednak w rozgrywkach klubowych. W Milanie pod wodzą Arrigo Sacchiego zaczął grać jako defensywny pomocnik, a w barwach Rossonerich w latach 1988-93 sięgnął po aż dziesięć trofeów: dwa mistrzostwa Włoch, dwa Superpuchary Italii, dwa Puchary Europy Mistrzów Klubowych, dwa Superpuchary Europy oraz dwa Puchary Interkontynentalne. Na ostatnie lata kariery Frank wrócił do Ajaxu Amsterdam, gdzie jako środkowy obrońca zdążył jeszcze dwukrotnie triumfować w Eredivisie oraz w sezonie 1994/95 wygrać ze swoim ukochanym klubem Ligę Mistrzów.
– Po zakończeniu kariery człowiek idzie na mecz i widzi mnóstwo goli, które nie powinny paść – mówi. – Obrońca często skupia się na piłce zamiast na przeciwniku, a przecież bezpańska futbolówka sama się nie kopnie w stronę bramki. Futbol bardzo się zmienił od czasów, gdy ja biegałem po murawie. Zawodnicy stali się bardziej atletyczni, a tempo gry wzrosło. Wszystkie akcje toczą się na pełnej szybkości, a na boisku trudno jest o choćby kawałek wolnej przestrzeni. Według mnie spadła przez to atrakcyjność gry, ponieważ zawodnicy często nie mogą popisywać się pełnią swoich umiejętności technicznych.
Selekcjoner
Analityczne podejście do futbolu umożliwiło „Czarnemu Łabędziowi” zostanie przy swoim ulubionym sporcie nawet po odwieszeniu korków na kołku. Holender bardzo szybko się uczył, więc gdy w 1998 roku ze stanowiska selekcjonera Oranje ustąpił Guus Hiddink, Rijkaard przejął zespół. Niewielu wierzyło w sukces niedoświadczonego Franka, a po zajęciu trzeciego miejsca podczas Euro 2000 spadła na niego fala krytyki.
– Kontynuowałem jego wizję – opowiada. – Zwracałem uwagę na to kto z kim siedzi przy posiłkach i kto z kim dzieli pokój w hotelu. Z Edgara Davidsa uczyniłem wicekapitana. Nie miało to nic wspólnego z kolorem skóry, gdyż on po prostu był znakomitym zawodnikiem i prowadził sportowy tryb życia. To są szczegóły, ale mają wpływ na zespół.
Trener FC Barcelony
Holendrzy podczas Euro 2000 grali przyjemny dla oka futbol, lecz po półfinałowej porażce w rzutach karnych z Włochami „Czarny Łabędź” podał się do dymisji i zastąpił go wkrótce Louis van Gaal. Rijkaard przeniósł się tymczasem do Sparty Rotterdam, z którą… spadł z Eredivisie. Holender oczywiście znów pożegnał się ze stołkiem, ale bez pracy nie pozostał zbyt długo, bowiem przed kampanią 2003/04 zgłosiła się po niego pozostająca w kryzysie FC Barcelona. Podczas rozmowy z ówczesnym prezesem Dumy Katalonii, Joanem Laportą, Rijkaard stwierdził, że Barça nie jest tak wielkim klubem jak AC Milan, Real Madryt czy Liverpool, ponieważ ma w swoim dorobku zaledwie jeden Puchar Europy. Po rozgrywkach 2007/08, gdy odchodził z zespołu, bordowo-granatowi mieli tych najważniejszych trofeów o sto procent więcej, a w międzyczasie w Barcelonie świętowano jeszcze dwa triumfy w La Liga oraz dwa Superpuchary Hiszpanii.
– Jestem niesamowicie dumny z tego, co osiągnąłem w Barcelonie – przywołuje dawne czasy. – Były oczywiście lepsze i gorsze momenty, ale na każdym kroku staram się mówić o tym klubie tylko pozytywnie. Trafiłem do zespołu, który od kilku lat nic nie wygrał. W pierwszej części sezonu nie do końca nam się wszystko układało, ale później machina ruszyła pełną parą. Główna w tym zasługa Ronaldinho, który wprowadził ten klub w nową epokę. Teraz patrzę na Messiego i stał się on po prostu fenomenalny. Bardzo się cieszę, że tyle osiągnął w futbolu. Klucz do sukcesów Barçy to jednak również Xavi, Iniesta oraz Valdés. Wszyscy oni osiągnęli swój szczyt w niemal tym samym czasie. Wcześniej Blaugrana bazowała głównie na transferach, ale złota era jej sukcesów nastąpiła dopiero, gdy do poważnej gry wkroczyli wychowankowie.
Emerytura
To, że praca w takim klubie jak FC Barcelona wykańcza człowieka, widać było chociażby po siwych włosach u Pepa Guardioli oraz Luisa Enrique, czyli dwóch najbardziej utytułowanych następców Rijkaarda. We Franku natomiast coś się wypaliło i po odejściu ze stolicy Katalonii pracował jeszcze krótko w Galatasaray Stambuł i reprezentacji Arabii Saudyjskiej, po czym na początku 2014 roku ogłosił zakończenie trenerskiej kariery.
– W tej chwili nie jestem zainteresowany pracą trenera w jakimkolwiek klubie – zarzeka się. – Cieszę się ze wszystkich sukcesów jakie odniosłem w futbolu, ale w tym momencie radość sprawiają mi inne rzeczy. Lubię po prostu pójść na mecz i o nim później dyskutować, ale nie widzę siebie w wieku sześćdziesięciu lat w roli gościa stojącego przy linii bocznej i pokrzykującego na zawodników.
Frank Rijkaard to najlepszy zawodnik Eredivisie A.D. 1985 i 1987. Holender w latach 1988 oraz 1989 zajmował trzecie miejsce w plebiscycie Złotej Piłki, a w roku 1992 wybrano go najlepszym graczem Serie A. „Czarny Łabędź” znalazł się również na słynnej liście FIFA 100, opublikowanej przez Pelégo oraz liście stu najlepszych piłkarzy wszech czasów według czasopisma „World Soccer”. Jako trener FC Barcelony podczas gali UEFA otrzymał nagrodę coacha roku za sezon 2005/06. Holender ma czwórkę dzieci i jest po dwóch rozwodach. W 2010 roku ożenił się po raz trzeci, a jego wybranka to Stefanie Rucker, która wcześniej pracowała w jego domu jako niania.
Bibliografia:
- fifa.com,
- firstpost.com,
- footballparadise.com,
- The Guardian,
- reuters.com,
- thesefootballtimes.co.
Foto: gettyimages.com