Spis treści
Data publikacji: 4 marca 2025, ostatnia aktualizacja: 11 marca 2025.
W dzieciństwie bał się wysokości, więc nie wieszczono mu wielkich sukcesów w skokach narciarskich. Tymczasem dzięki uporowi i pasji Dawid Kubacki przebił się do światowej czołówki tej dyscypliny.
Nie należał do cudownych dzieci, które seryjnie kolekcjonują juniorskie trofea, ale na poziomie seniorskim wypracował spektakularną formę i efektowny styl lotu o wysokiej paraboli. Ma w dorobku medale olimpijskie i mistrzostw globu oraz triumf w Turnieju Czterech Skoczni. To spełniony sportowiec, który niczego już nie musi udowadniać. Gdy poza skocznią przyszła najtrudniejsza próba i drżał o życie ukochanej żony, z niej również wyszedł zwycięsko.
Śladami Funakiego
Dawid Grzegorz Kubacki urodził się 12 marca 1990 roku w Nowym Targu. W jego rodzinie nikt nie przejawiał zapędów ku skokom narciarskim. Jednak młodziutki Dawid, oglądając w telewizji swojego idola – Japończyka Kazuyoshiego Funakiego, zaczął coraz głośniej wspominać o chęci spróbowania się w tej dyscyplinie. Rodzice byli temu przeciwni, przez co w domu dochodziło do sprzeczek. Legenda głosi, że podczas jednej z kłótni musiał interweniować sąsiad.
– Dzieckiem byłem energicznym, wszędzie mnie było pełno – czytamy na oficjalnej stronie internetowej Kubackiego. Chłopak trafił na skocznię zanim w Polsce wybuchła małyszomania. Swoją pierwszą próbę oddał z połowy rozbiegu, ponieważ musiał najpierw przezwyciężyć strach. Szło mu jak po grudzie, więc będąc jeszcze w podstawówce chciał zrezygnować. Ojciec postawił mu jednak warunek, że sam musi to przekazać trenerowi, a Dawid w obawie przed konfrontacją ze szkoleniowcem nie zrobił tego i… został w klubie.
Trudne początki
Pierwsze zawody rangi międzynarodowej z udziałem Kubackiego miały miejsce 25 września 2005 roku w Bischofshofen. Był to konkurs FIS Cup, w którym młodzieniec nie zabłysnął, plasując się w czwartej dziesiątce. Kilka miesięcy później pojechał do Kranju na mistrzostwa świata juniorów, ale tam furory również nie zrobił.
Zimą 2007 roku Dawid po raz pierwszy sprawdził się w tzw. drugiej lidze, czyli Pucharze Kontynentalnym – 18 marca w Zakopanem zajął dwudziestą szóstą lokatę. Z kolei sezon 2008/2009 przyniósł mu m.in. trzy miejsca na podium zawodów FIS Cup, ale po nieudanych MŚ juniorów w Szczyrbskim Jeziorze wielu obserwatorów zastanawiało się, czy kiedykolwiek uda mu się zaistnieć na skoczni.
16 stycznia 2009 roku w Zakopanem zadebiutował wreszcie w Pucharze Świata, lecz nie pokazał nic szczególnego, plasując się w ogonie stawki. To nie był jeszcze jego moment, ale każdy kolejny miesiąc przynosił coraz więcej przesłanek, że Kubacki w końcu stanie się zawodnikiem, z którym należy się liczyć. Potwierdziły to np. pierwsze punkty Letniego Grand Prix, zdobyte w Hakubie, a także podium w Letnim Pucharze Kontynentalnym w Pjongczangu.
W poszukiwaniu formy
Letnie Grand Prix 2010 okazało się przełomowe. Polak wystąpił we wszystkich konkursach, sześciokrotnie plasując się w pierwszej dziesiątce, w tym dwa razy na drugim miejscu. Znalazł się też w składzie zwycięskiej drużyny podczas zawodów w Hinterzarten.
Jednak zima 2010/2011 już tak kolorowa nie była, gdyż Dawid nie mógł się przebić do punktowanej trzydziestki Pucharu Świata. Wprawdzie miał w sobie dużo zapału, ale brakowało mu trochę szczęścia i stabilizacji technicznej.
Letni sezon 2011 też nie dorównał poprzedniemu – skończyło się na pojedynczych punktach LGP i jednym podium w Letnim Pucharze Kontynentalnym. Zimą 2011/2012 znów próżno było szukać Kubackiego w czołowej trzydziestce Pucharu Świata, choć starał się pracować nad formą w zawodach niższej rangi.
Miłe akcenty przyniosło wreszcie lato 2012 – regularne punkty w Letnim Grand Prix i trzecie miejsce w konkursie w Hakubie, a cały cykl Dawid zakończył na ósmej pozycji. Z kolei 1 grudnia A.D. 2012 w Ruce zdobył swoje pierwsze punkty Pucharu Świata, plasując się w zawodach na dwudziestej drugiej lokacie. W kolejnych tygodniach systematycznie inkasował kolejne „oczka”, a 15 grudnia w Engelbergu wreszcie zameldował się w czołowej dziesiątce zawodów tego elitarnego cyklu.
Wloty i upadki
Gdy nadszedł rok 2013 i mistrzostwa świata w Val di Fiemme, mało kto przewidywał, że chłopak, który jeszcze niedawno nie mógł przebić się do kadry A, wróci z medalem. Indywidualnie szału nie było, ale w rywalizacji drużynowej, wspólnie z Maciejem Kotem, Piotrem Żyłą i Kamilem Stochem, sięgnął po brąz. Był to pierwszy w historii Polski krążek w konkursie drużynowym mistrzostw świata.
W zimie 2013/2014 najlepsze wyniki Dawida w Pucharze Świata to kilka lokat w drugiej dziesiątce. Na Igrzyskach Olimpijskich 2014 w Soczi Kubacki pojawił się, ale wystąpił tylko w konkursie indywidualnym na skoczni normalnej i zakończył go po pierwszej serii.
W następnej kampanii też nie było łatwo. Skoczek z Nowego Targu zmagał się z nieregularnością – raz punktował, innym razem nie kwalifikował się do zawodów. Czara goryczy przelała się, gdy przed sezonem 2015/2016 przesunięto go do kadry B. Wówczas wydawało się, że to może być koniec marzeń Kubackiego o wielkiej karierze.
Jednak zawodnik Wisły Zakopane nie powiedział ostatniego słowa. W Letnim Grand Prix 2015 zaimponował, wygrywając dwa pierwsze konkursy, a w klasyfikacji generalnej uplasował się na piątej pozycji. Natomiast zima przyniosła kolejne trudności, ale i przebłyski. Na Mistrzostwach Świata w Lotach 2016 w Tauplitz/Bad Mitterndorf zajął piętnaste miejsce indywidualnie i piąte w drużynie. 23 lutego wywalczył piątą lokatę podczas zawodów PŚ w Kuopio. Ostatecznie sezon skończył na dwudziestej dziewiątej lokacie w „generalce” i był to sygnał, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Drużynowy brąz na IO w Pjongczangu
Po powrocie do kadry A Kubacki ładnie się zaprezentował w Letnim Grand Prix 2016, a zimą regularnie punktował. 3 grudnia 2016 roku stał się częścią historycznego zwycięstwa w Klingenthal, gdzie Biało-Czerwoni wygrali swój pierwszy drużynowy konkurs Pucharu Świata.
W 65. Turnieju Czterech Skoczni Dawid zajął piętnastą lokatę. W styczniu i lutym 2017 coraz częściej gościł w czołówce, co zwiastowało dobry występ na MŚ 2017 w Lahti. I tak się stało – najpierw dwa ósme miejsca indywidualne, a potem do spółki z Piotrem Żyłą, Maciejem Kotem i Kamilem Stochem pierwsze w historii Polski złoto w drużynie.
– Warunki były ciężkie – wspomina w rozmowie z „WP SportoweFakty”. – Byłem jeszcze ściągany z belki. Zaskoczyli mnie tym totalnie, bo warunki się zmieniały. Z góry widziałem, że za progiem jest wiatr mocno z tyłu, a zdecydowali mi jeszcze obniżyć rozbieg. Krzywo na to popatrzyłem. Puścili przedskoczka. U góry przed skokiem było bardzo dużo emocji. Było też zimno, bo trochę czasu to zajęło. Skoncentrowałem się na tym, co mam do zrobienia i to zrobiłem.
W 2017 roku Kubacki przeszedł do historii Letniego Grand Prix. Wystartował w pięciu konkursach i… wszystkie pięć wygrał! W efekcie został zwycięzcą całego cyklu, osiągając coś, co przed nim udało się tylko w 1994 roku legendarnemu Takanobu Okabe.
Zimą Dawid wszedł w nowy sezon Pucharu Świata z przytupem. 30 grudnia 2017 roku w Oberstdorfie, podczas inauguracji 66. Turnieju Czterech Skoczni, po raz pierwszy w życiu stanął na podium zawodów tego cyklu, zajmując trzecią lokatę – za Kamilem Stochem i Richardem Freitagiem. Cały TCS ukończył na szóstym miejscu.
Na Mistrzostwach Świata w Lotach 2018 w Oberstdorfie zajął dziesiątą pozycję indywidualnie i sięgnął po brąz w konkursie drużynowym. Jednak najważniejszym wydarzeniem tamtej zimy były Igrzyska Olimpijskie 2018 w Pjongczangu. Dawid był trzeci w kwalifikacjach do konkursu na skoczni normalnej, lecz w zawodach padł ofiarą fatalnych warunków i nie awansował do drugiej serii. W zmaganiach indywidualnych na dużej skoczni poradził sobie lepiej, kończąc go na dziesiątej pozycji, ale za to w drużynie, wraz z Maciejem Kotem, Stefanem Hulą i Kamilem Stochem, sięgnął po historyczny brązowy medal – pierwszy dla Polski w olimpijskiej „drużynówce”.
– Radość i duma – to jest to co przede wszystkim czuję po otrzymaniu medalu – mówił na gorąco. – Długo na to czekaliśmy i ciężko pracowaliśmy. Tęsknię już za domem, ale warto było czekać do samego końca.
Cud w Seefeld
Latem A.D. 2018 Dawid wciąż prezentował się solidnie, po czym znakomicie wszedł w zimę i podczas 67. Turnieju Czterech Skoczni dwukrotnie stanął na podium, kończąc imprezę na czwartym miejscu w „generalce”.
Jednak prawdziwy wybuch formy reprezentanta Biało-Czerwonych nastąpił w styczniu 2019 roku w Val di Fiemme, gdzie najpierw był drugi, a następnie w wieku 29 lat wygrał pierwszy w karierze konkurs Pucharu Świata. W lutym błyszczał też w lotach, co tylko podsyciło apetyty przed MŚ w Seefeld.
W Austrii podczas konkursu indywidualnego na skoczni normalnej wydarzyła się jedna z najbardziej niesamowitych historii ostatnich lat. Po pierwszej serii Kubacki był… dwudziesty siódmy. Hulający wiatr nie rozpieszczał zawodników, a Dawid w drugiej próbie mógł liczyć co najwyżej na cud, jeśli jeszcze marzył o medalu. I ten nastąpił! Drugi skok Polaka okazał się wręcz spektakularny, a odległość 104,5 metra pozwoliła mu wyprzedzić wszystkich rywali! W kuriozalnych okolicznościach został mistrzem świata przed Kamilem Stochem i Stefanem Kraftem, a media nazywały to „cudem w Seefeld”.
– Po pierwszej serii była złość – wspomina w wywiadzie dla serwisu sport.pl. – Wydawało się, że jest pozamiatane. Nie dość, że pozycja była odległa, to i straty zbyt duże, żeby w takim momencie być przesadnym optymistą. Cieszę się, że do drugiego skoku podszedłem na chłodno. Postanowiłem iść i dobrze skoczyć, żeby mieć satysfakcję chociaż z tego jednego skoku. Mieć ją, mimo że wyniki były już ustalone nie po mojej myśli. Tak myślałem. I cieszę się, że tak do tego podszedłem. I że ten drugi skok okazał się skokiem na złoty medal.
Sezon 2018/2019 skoczek z Nowego Targu zakończył kolejnymi udanymi występami w Pucharze Świata i znakomitym piątym miejscem w klasyfikacji generalnej.
Zwycięstwo w TCS i brąz indywidualny na IO w Pekinie
W Letnim Grand Prix 2019 Kubacki pokazał klasę, wygrywając cały cykl po raz drugi w karierze. Z dużymi nadziejami przystępował do zimy. Podczas 68. Turnieju Czterech Skoczni był trzeci w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen, drugi w Innsbrucku i wreszcie zwyciężył w Bischofshofen. W efekcie Złoty Orzeł padł jego łupem, a on został trzecim Polakiem w historii, który ma go w swojej kolekcji. Wcześniej w TCS triumfowali jedynie Adam Małysz i Kamil Stoch.
– Cały turniej był emocjonujący – wraca do tamtych chwil w rozmowie z Eurosportem. – Walka od początku, gonienie liderów i finalnie odczarowanie skoczni w Innsbrucku i przebicie się na fotel lidera turnieju. To było wiele świetnych momentów i superemocji. Kiedy przyjechałem na skocznię w Bischofshofen, wszystko tak naprawdę szło jak z płatka, od pierwszego skoku.
Polak szedł jak burza – w tamtym sezonie aż dziesięć razy z rzędu stawał na podium pucharowych zawodów i zakończył zmagania na czwartym miejscu w klasyfikacji generalnej, tracąc zaledwie 9 punktów do trzeciego Ryoyu Kobayashiego. Słodko-gorzki finał, ale i tak mógł być z siebie dumny.
Po dwóch triumfach w Wiśle podczas skróconego Letniego Grand Prix 2020, zimę Kubacki rozpoczął od dwóch trzecich miejsc w Ruce. Na Mistrzostwach Świata w Lotach 2020 w Planicy zajął piętnastą lokatę indywidualnie, za to z drużyną zdobył brąz. Kolejnym przystankiem był 69. Turniej Czterech Skoczni – po zwycięstwie w Garmisch-Partenkirchen i trzecim miejscu w Innsbrucku stanął na najniższym stopniu podium klasyfikacji generalnej – za Kamilem Stochem i Karlem Geigerem. Na MŚ 2021 w Oberstdorfie Dawid ponownie sięgnął po brąz w drużynie, a indywidualnie był piąty na skoczni normalnej i piętnasty na dużej. Zmagania o Kryształową Kulę zakończył na solidnej ósmej pozycji.
W Pucharze Świata 2021/2022 Kubacki nie błyszczał tak jak w poprzednim. Jednak gdy w lutym przyszedł najbardziej ekscytujący moment sezonu, czyli Igrzyska Olimpijskie 2022 w Pekinie, na skoczni normalnej sięgnął indywidualnie po brązowy medal, ustępując jedynie Ryoyu Kobayashiemu i Manuelowi Fettnerowi. Na skoczni dużej zajął dwudziestą szóstą lokatę, a „drużynówkę” i mikst ukończył na szóstym miejscu. Choć końcówkę sezonu miał naprawdę solidną, uplasował się na dopiero dwudziestej siódmej pozycji w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
– Myślę, że przed igrzyskami nikt by na mnie nie stawiał – ocenia w wywiadzie dla TVP Sport. – Na Kamila może tak, bo w takich sytuacjach potrafi się obudzić i huknąć coś porządnego. Ja też wierzyłem, że on coś huknie w drugiej serii i będzie się cieszyć z medalu. Wiem, jakim jest zawodnikiem i na co go stać. Mogę się teraz cieszyć z indywidualnego medalu olimpijskiego. To jest coś, co każdy zawodnik chce mieć na swoim koncie.
Rodzinny dramat
Letnie Grand Prix 2022 minęło pod znakiem dominacji Dawida Kubackiego. Polak wystartował w czterech konkursach, wygrał trzy z nich i raz był drugi, co dało mu czwarty w karierze triumf w całym cyklu i trzecie trofeum, gdyż w 2020 roku nie przyznano go z uwagi na ograniczoną liczbę zawodów.
Na otwarcie zimowego sezonu 2022/2023 wygrał oba konkursy w Wiśle i został czwartym Polakiem w historii, który założył żółty plastron lidera Pucharu Świata. W grudniu znów brylował – zwyciężył w Titisee-Neustadt i Engelbergu, a w 71. Turnieju Czterech Skoczni był trzeci w Oberstdorfie, Ga-Pa i Bischofshofen oraz pierwszy w Innsbrucku, co dało mu drugą lokatę w klasyfikacji końcowej – tylko za Halvorem Egnerem Granerudem.
W styczniu i lutym A.D. 2023 przyszły kolejne podia – Zakopane, Sapporo i Willingen, a w Lake Placid do spółki z Piotrem Żyłą odniósł pierwsze w historii „polskie” zwycięstwo w zmaganiach duetów. Wprawdzie reprezentant Biało-Czerwonych w pewnym momencie musiał się pożegnać z żółtym plastronem na rzecz niesamowitego Halvora Egnera Graneruda, ale na MŚ 2023 w Planicy zdobył brąz indywidualnie na skoczni dużej, a potem zanotował zwycięstwo w Lillehammer w ramach Raw Air.
I wtedy nagle wszystko się posypało. Przed decydującymi konkursami sezonu 2022/2023 żona Kubackiego, Marta, z przyczyn kardiologicznych w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Konieczna była reanimacja, a lekarze przez wiele dni walczyli o jej życie. Dawid zrezygnował wówczas ze startów, co kosztowało go spadek na czwarte miejsce w wyścigu o Kryształową Kulę.
Jednak w życiu są ważniejsze sprawy niż sport. 14 kwietnia 2023 roku Marta wyszła ze szpitala i rozpoczęła intensywną rehabilitację. Ma wszczepiony kardiowerter. Jej problemy mają podłoże genetyczne i dotyczą niestety również młodszej córki pary – Mai. Dziewczynka przyjmuje leki i co pół roku przechodzi kontrole medyczne.
Dawid podkreśla, że w takich sytuacjach wszystko w głowie człowieka się przewartościowuje i dostrzega on kruchość życia. Przez moment istniała obawa, że skoczek będzie musiał zakończyć karierę i w stu procentach poświęcić się rodzinie, ale dzięki wysiłkom specjalistów rehabilitacja przyniosła dobre efekty i jego żona zdołała wrócić do codziennych obowiązków.
Wzór do naśladowania
Podczas Igrzysk Europejskich 2023 Dawid Kubacki siłą rozpędu sięgnął po złoty medal w konkursie indywidualnym na dużej skoczni w Zakopanem. Tymczasem w Pucharze Świata 2023/2024 meldował się głównie w trzeciej dziesiątce i zakończył zmagania na dopiero dwudziestym ósmym miejscu, a w kolejnym sezonie nie widać poprawy.
Patrząc na całą sportową drogę Dawida Kubackiego, widzimy historię wytrwałości i systematycznej pracy. Nie był wielkim talentem, ale osiągnął to, o czym wielu skoczków narciarskich może tylko pomarzyć – dwa złota mistrzostw świata, dwa brązowe medale olimpijskie, zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni, cztery triumfy w Letnim Grand Prix oraz szereg innych trofeów.
Jednak nie tylko sportowe wyniki definiują Polaka. To również inspirująca osobowość, która nieustannie pokonuje własne ograniczenia. Gdy przyszło mu zawalczyć o zdrowie żony, bez wahania odłożył na bok ambicje i cele zawodowe, by wspierać rodzinę. Choć narciarski świat stracił wówczas jednego z najlepszych skoczków, wszyscy kibicowali mu w walce o to, co najważniejsze – życie i zdrowie ukochanej osoby.
Dawid Kubacki pozostaje jednym z filarów polskich skoków narciarskich i wzorem do naśladowania. Pokazuje, że drogę na szczyt buduje się nie tylko talentem, ale również poprzez konsekwencję, cierpliwość oraz odwagę.
Foto: gettyimages.com
- Marit Bjørgen. Wielka mistrzyni czy oszustka? - 18 marca 2025
- Ronaldinho. Magik z piłką przy nodze - 15 marca 2025
- Mikaela Shiffrin. Zawsze bądź szybsza niż chłopcy - 6 marca 2025