Spis treści
Data publikacji: 24 czerwca 2024, ostatnia aktualizacja: 24 czerwca 2024.
Paolo Maldini przez ponad dwie dekady wprawiał w zachwyt swoją grą kibiców AC Milanu i reprezentacji Włoch. Jego niezłomna postawa, nieustępliwość i mistrzostwo uczyniły go jednym z największych obrońców w historii piłki nożnej.
Dorównać tacie
Dzieci wybitnych piłkarzy pod względem osiągnięć rzadko dorównują swoim ojcom, a jeszcze rzadziej ich przewyższają. Przykładem może być Jordi Cruyff, który mimo wygrania Ligi Mistrzów i Premier League nie zbliżył się do sukcesów boskiego Johana. Potomkowie największych ikon futbolu często kończą kariery w mało znaczących klubach lub wybierają inny sposób na życie.
Cesare Maldini był gigantem calcio, prawdziwym artystą obrony. W 1963 roku zyskał status legendy, kiedy jako kapitan AC Milanu uniósł „uszatkę” po zwycięstwie nad Benficą. Jego talent, klasa i umiejętność przekształcania się z twardego obrońcy w kreatywnego libero uczyniły go ikoną. Cztery scudetti, miejsce w drużynie turnieju mistrzostw świata 1962 i triumf w Pucharze Europy to twarde dowody na jego klasę.
Relacje ojca i syna bywają trudne. Jednak Cesare był nie tylko wybitnym piłkarzem, ale także wspaniałym tatą, który potrafił wspierać dziecko, nie przytłaczając go własnymi osiągnięciami. Kiedy Paolo przyszedł na świat 26 czerwca 1968 roku, Cesare karierę piłkarską miał już za sobą, a w domu nie eksponował trofeów czy pamiątek z tamtych czasów. – Zawsze marzyłem, aby dorównać ojcu, choć o nim jako zawodniku wiedziałem niewiele – wspomina Paolo w wywiadzie dla „La Gazzetta dello Sport”. – Dopiero przeglądając trzy albumy wycinków prasowych dowiedziałem się więcej o jego karierze. Były to jedyne pamiątki, jakie mieliśmy w domu.
Cesare zachęcał syna do piłki nożnej. Ten początkowo grał jako bramkarz, a z czasem przeniósł się do obrony, gdzie mógł pokazać swój talent i dyscyplinę taktyczną. Mimo swojej pozycji, ojciec go nie faworyzował, co zmuszało chłopaka do jeszcze większego wysiłku w drodze do realizacji sportowych marzeń.
Początki
Kiedy Paolo trafił do szkółki AC Milanu, jego ojciec już był uznanym trenerem. Ale Cesare potrafił znaleźć balans, wspierając syna i jednocześnie pozwalając mu się rozwijać na własnych warunkach. Dzięki takiemu podejściu chłopak stał się jednym z najwybitniejszych obrońców w historii futbolu.
Maldini senior był synem rybaka wychowywanym głównie przez matkę. Karierę piłkarską zaczynał w klubie US Triestina, skąd trafił do AC Milanu. Jego podejście do ojcostwa, pełne pracy nad sobą i pokory, przeniosło się na wychowanie Paolo. Dlatego Maldini junior nie tylko odziedziczył w genach talent do futbolu, ale także nauczył się wartości, które pozwoliły mu osiągnąć szczyt.
20 stycznia 1985 roku w Udine panował przenikliwy ziąb. AC Milan przegrywał do przerwy z Udinese Calcio 0:1, a z powodu kontuzji Sergio Battistiniego trener musiał dokonać natychmiastowej zmiany. Wtedy na boisko na prawą obronę wszedł wysoki i szczupły szesnastolatek.
Na ławce Rossonerich zasiadał wówczas Nils Liedholm – kolega Cesare, z którym ten grał niegdyś w AC Milanie. Coach oklaskiwał młodego zawodnika nie wiedząc, że właśnie jest świadkiem narodzin przyszłej gwiazdy. Na murawie Paolo Maldini czuł się jak w domu. Numer „3” na koszulce stał się jego znakiem rozpoznawczym, a w wieku dwudziestu jeden lat, z ponad stu pięćdziesięcioma meczami na koncie, młodzieniec był już mistrzem Włoch i regularnym reprezentantem kraju, który mierzył się z takimi legendami, jak Diego Maradona i Michel Platini. Jego styl gry, łączący bezkompromisową defensywę z nieustraszoną ofensywą, wkrótce uczynił go najlepszym lewym obrońcą na świecie.
Milan Sacchiego
W 1986 roku, kiedy Silvio Berlusconi kupił AC Milan, jego celem była przebudowa klubu za wszelką cenę. Kierując się intuicją, na trenera pierwszego zespołu wybrał Arrigo Sacchiego. Ten, początkowo nazywany przez prasę „Panem Nikt”, był pewny swojej wizji i potrzebował ludzi, którzy pójdą za nim w ogień.
Jedną z takich osób okazał się Paolo Maldini. Już w wieku dziewiętnastu lat był wzorem profesjonalizmu. Dzięki ojcu wiedział, czym jest poświęcenie. Spędzał setki godzin na doskonaleniu swojej lewej nogi, aby zwiększyć swoje szanse na miejsce w drużynie. Ale Sacchi wymagał czegoś innego. Zmieniał umysły i nawyki zawodników, dążąc do posiadania zjednoczonej i dynamicznej drużyny, która jest aktywna zarówno z piłką, jak i bez niej. – Był niemal maniakalny w poszukiwaniu doskonałości – słowa Paolo przywołuje magazyn „Mundial”.
„Serce Smoka”, jak nazwał Maldiniego słynny komentator Carlo Pellegatti, stał się jednym z największych beneficjentów rewolucji Sacchiego. Jego atletyzm był wykorzystywany jako broń w obu fazach gry. Niezłomna praca na treningach przynosiła efekty w meczach, ale Paolo nigdy nie przypisywał sobie zasług i zawsze podkreślał wkład trenera.
24 maja 1989 roku przed finałem Pucharu Europy Mistrzów Klubowych na Camp Nou panowała atmosfera pełna napięcia. Zdobywca trofeum sprzed trzech lat, Steaua Bukareszt, przybył do stolicy Katalonii z nadziejami na kolejny sukces. W składzie rumuńskiego zespołu widniały takie gwiazdy, jak Marius Lăcătuș czy Gheorghe Hagi.
Ale AC Milan również nie miał się czego wstydzić. Na lewej obronie biegał Paolo Maldini, w środku stacjonowali Alessandro Costacurta i Franco Baresi, a na prawej stronie hasał Mauro Tassotti. Razem tworzyli jedną z najlepszych defensyw w historii – fundamenty, na których zbudowano sukcesy tego zespołu. Przed nimi ustawieni byli Roberto Donadoni, Carlo Ancelotti, Frank Rijkaard i Angelo Colombo, a w ataku brylował duet Marco van Basten i Ruud Gullit.
Kiedy w Barcelonie rozbrzmiał ostatni gwizdek, piłkarski świat wstrzymał oddech. W rewanżowym półfinale Rossoneri zdemolowali Real Madryt 5:0, ale zwycięstwo 4:0 w finale ze Steauą, która nie przegrała meczu ligowego od trzech sezonów, było niczym rzeź. Dziewięćdziesiąt minut zorganizowanej, błyskotliwej gry. Dwa gole Marco van Bastena, dwa gole Ruuda Gullita i doskonałe występy na każdej pozycji. Paolo Maldini biegając wzdłuż linii i wygrywając kolejne pojedynki pokazał, dlaczego jest najlepszym lewym obrońcą na świecie. – Jeśli osiągnęliśmy wysoki poziom i pozostawiliśmy po sobie ważne dziedzictwo, zasługi należą do niego – mówił o Sacchim. – A jeśli stałem się perfekcjonistą w swoim fachu, to również dzięki niemu.
Liga Mistrzów
W sezonie 1989/1990 Rossoneri z Paolo Maldinim w składzie obronili Puchar Europy po zwycięstwie 1:0 nad Benficą w Wiedniu. Między majem 1991 roku a marcem 1993 roku, już pod wodzą Fabio Capello, AC Milan pozostawał niepokonany przez 58 meczów w Serie A. Pierwszy w historii finał Ligi Mistrzów, rozegrany 26 maja 1993 roku na Stadionie Olimpijskim w Monachium, ekipa z Mediolanu przegrała jednak 0:1 z Marsylią.
Na kilka tygodni przed końcem rozgrywek 1993/1994 Rossoneri zdobyli trzeci tytuł mistrza Włoch z rzędu. Tymczasem 18 maja 1994 roku Franco Baresi i Alessandro Costacurta byli niedostępni na finał Ligi Mistrzów przeciwko FC Barcelonie Johana Cruyffa. Wydawało się więc, że AC Milan z Paolo Maldinim ustawionym awaryjnie na środku obrony będzie tłem dla legendarnego Dream Teamu.
Resztę tej historii każdy fan futbolu zna doskonale. Bezlitosny pokaz siły włoskiego zespołu na Stadionie Olimpijskim w Atenach i pogrom 4:0. Maldini okazał się kręgosłupem defensywy AC Milanu i precyzyjnie zneutralizował Christo Stoiczkowa oraz Romário. Oczywiście środek obrony nie był dla Paolo zupełnie obcą pozycją. Włoch miał predyspozycje do jej fizycznych, technicznych i mentalnych wymagań. Latami towarzyszył na boisku Franco Baresiemu, co okazało się bezcennym doświadczeniem.
Z „Sercem Smoka” w składzie AC Milan wygrywał Champions League jeszcze w latach 2003 (z Juventusem po karnych) i 2007 (2:1 z Liverpoolem). Oprócz tych triumfów były jednak również porażki w starciach o „uszatkę” – pierwsza we wspomnianym już 1993 roku z Marsylią, druga dwa lata później z Ajaxem Amsterdam i ta najbardziej bolesna przeciwko Liverpoolowi w 2005 roku. W tamtym spotkaniu w Stambule Maldini otworzył wynik, stając się strzelcem najszybszego gola w finale Ligi Mistrzów, ale Rossoneri roztrwonili prowadzenie 3:0 do przerwy i polegli w rzutach karnych.
Kapitan
Fanom futbolu często umyka fakt, że Paolo Maldini był na boisku piekielnie odważny. Choć wyglądał jak model, to spędził ćwierć wieku wchodząc w twarde starcia, łamiąc nos na łokciach i głowach napastników oraz walcząc z wszelkiego rodzaju przeciwnikami. Gdy było to potrzebne, potrafił grać nieczysto i przebiegle.
Sezon 1997/1998 okazał się najgorszą kampanią AC Milanu od prawie dwóch dekad. Fabio Capello miał pod skrzydłami konstelację wypalonych gwiazd bez następców na horyzoncie. Rossoneri przegrali wtedy 0:1 z Vicenzą, ale mieli też gorsze mecze. Podczas 0:3 z Interem Ronaldo robił z nimi co chciał, a w Turynie po dwie bramki ekipie z Mediolanu wbili Alessandro Del Piero i David Trezeguet. Roberto Baggio, dawny ulubieniec kibiców Rossonerich, czarował i strzelał gole dla Bolonii, a porażka 0:5 z AS Romą stanowiła kwintesencję tego fatalnego sezonu, zakończonego dziesiątą lokatą w tabeli Serie A i zwolnieniem Fabio Capello, który dopiero co wrócił do klubu po rocznym pobycie w Realu Madryt. Próbował przywrócić porządek, sprowadzając takich zawodników, jak Patrick Kluivert, Ibrahim Ba, André Cruz czy Leonardo, ale jego wysiłki spełzły na niczym.
Początki Paolo Maldiniego w roli kapitana AC Milanu były trudne. Ale po Capello trenerem ekipy z San Siro został Alberto Zaccheroni i w zmaganiach 1998/1999 los się wreszcie odmienił, a „Serce Smoka” poczuł, że jego kapitańska opaska coś znaczy. AC Milan miał piorunujący finisz tamtego sezonu. Sześć meczów i sześć zwycięstw. Kapitan dwoił się i troił, a Rossoneri w tamtych spotkaniach stracili tylko cztery gole i po wyjazdowym zwycięstwie 2:1 z Perugią w ostatniej kolejce Serie A mogli dość niespodziewanie świętować tytuł mistrza Włoch.
W barwach narodowych
Choć Paolo Maldini z reprezentacją Włoch zdobywał medale najważniejszych imprez, to w koszulce Italii nie zdołał wygrać ani mundialu, ani Euro. Dlatego legendarny defensor swoją karierę w narodowych barwach uznaje za pasmo porażek.
Italia ’90 zapowiadała się jako przełomowy turniej dla gospodarzy. Zespół z fenomenalnym Salvatore Schillacim oraz coraz bardziej zaznaczającymi swoją obecność na wielkiej scenie Paolo Maldinim i Roberto Baggio miał być receptą na sukces. Ekipa pod batutą Azeglio Viciniego do półfinału szła jak burza, ale tam przegrała w Neapolu z Argentyną po rzutach karnych, w efekcie czego brązowy medal, wywalczony po pokonaniu 2:1 Anglii, miał gorzki smak.
Z kolei mundial A.D. 1994 w Stanach Zjednoczonych nie zaczął się dla reprezentacji Włoch w wymarzony sposób. W pierwszym meczu grupowym Squadra Azzurra uległa 0:1 Irlandii, a na początku drugiej połowy spotkania przeciwko Norwegii Franco Baresi opuścił boisko z urazem łąkotki. Właśnie wtedy Paolo Maldini przejął opaskę kapitana, założył ją na lewe ramię i przygotował się na nadchodzące wyzwanie w roli środkowego obrońcy.
To był moment przełomowy. Od pierwszego gwizdka trzeciego meczu grupowego z Meksykiem, aż do ostatniego gwizdka półfinału z Bułgarią, wygranego dzięki dwóm szybkim golom Roberto Baggio, Paolo Maldini nie spuszczał z tonu. Jego agresja w każdej strefie boiska imponowała. Był chodzącym podręcznikiem dla trenerów. Zawsze blisko przeciwnika, szczelnie kryjący i blokujący dośrodkowania. Dominujący w powietrzu i niepokonany na ziemi. Ustawiał się za Costacurtą, tak jak Baresi, i był zawsze tam, gdzie powinien, kiedy trzeba było złapać rywala na spalonym lub podać piłkę do przodu.
Jednak koniec końców w USA na jego szyi zawisł srebrny medal. W finale z napędzaną przez Romário i Bebeto Brazylią Włosi zremisowali 0:0, ale znów polegli w rzutach karnych. Roberto Baggio chybił w ostatniej próbie, a wcześniej pomylili się Franco Baresi (wrócił po kontuzji) i Daniele Massaro.
Euro ’96, pierwsze dla Paolo w roli pełnoprawnego kapitana Italii, skończyło się blamażem. Ekipa Arrigo Sacchiego w Anglii nie zdołała nawet wyjść z grupy z Niemcami, Czechami oraz Rosją.
Mundial w 1998 roku we Francji miał być turniejem Maldinego. Włochy może nie zaliczały się do głównych faworytów, ale miały wyjątkowy skład i Cesare Maldiniego u sterów. Italia nie przegrała w grupie żadnego meczu, lecz trenera krytykowano za styl. W 1/8 finału Squadra Azzurra pokonała 1:0 Norwegię, jednak w ćwierćfinale przeciwko Francji koszmar powrócił i Trójkolorowi triumfowali po meczu zakończonym serią jedenastek.
Na Euro 2000 też nie udało się zwyciężyć, chociaż do czwartej minuty doliczonego czasu Italia prowadziła w finale z Francją 1:0 po bramce Marco Delvecchio. Sylvain Wiltord zdołał jednak wyrównać, a w dogrywce złotego gola strzelił David Trezeguet i to Trójkolorowi na De Kuip w Rotterdamie mogli świętować wywalczenie Pucharu Henriego Delaunaya.
Mundial w 2002 roku jawił się jako ostatnia szansa dla trzydziestoczteroletniego „Serca Smoka” na wielki triumf z reprezentacją narodową. Ale marzenia prysły już w ćwierćfinale przeciwko współgospodarzom – Korei Południowej. Italia uległa ekipie Guusa Hiddinka 1:2 po dogrywce, a spotkanie toczyło się w atmosferze skandalu. Wszystkiemu winien był sędzia Byron Moreno. Ekwadorczyk dopatrzył się spalonego, gdy Damiano Tommasi znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i pokazał drugą żółtą kartkę Francesco Tottiemu za domniemaną symulkę w polu karnym.
Po skandalu w Daejon Paolo Maldini już nigdy więcej nie wystąpił w barwach narodowych. W 2006 roku odrzucił prośbę Marcello Lippiego o powrót do kadry i mógł jedynie podziwiać, jak na Stadionie Olimpijskim w Berlinie drużyna, której był kapitanem aż 74 razy, wygrywa Puchar Świata po rzutach karnych w finale z Francją.
Ostatni akord
Sezon 2008/2009 był dla Paolo Maldiniego ostatnim w sportowej karierze. Niemal ćwierć wieku w pierwszym zespole AC Milanu, ponad 1000 rozegranych meczów i gablota pełna trofeów z siedmioma mistrzostwami Włoch i pięcioma Pucharami Europy na czele. Anonimowy szesnastolatek, który wszedł na boisko w przerwie meczu w Udine, kończył jako czterdziestoletnia legenda. Nie da polemizować z tym, że osiągnięciami na boisku przerósł swojego ojca.
Cesare Maldini powiedział kiedyś, że Paolo to „prawdziwy Rossoneri, a jego dusza należy do Milanu”. Gdy „Serce Smoka” zakończył karierę zawodniczą, wiedział że nigdy nie będzie trenerem. Przez jakiś czas cieszył się sportową emeryturą, jednak dekadę po rozbracie z murawą, w czerwcu 2019 roku, został mianowany dyrektorem technicznym AC Milanu i świetnie sprawdził się w tej roli. Jego status sprawił, że traktowano go jak kogoś więcej niż członka sztabu. Był kartą przetargową przy sprowadzaniu nowych zawodników. Theo Hernández wyznał, że stanowił główny powód, dla którego podpisał kontrakt na San Siro.
W 2022 roku Rossoneri wygrali Serie A po jedenastu latach przerwy. Po zwycięstwie 3:0 na wyjeździe z Sassuolo, które przypieczętowało tytuł dla klubu jego życia, Paolo Maldini z uśmiechem na twarzy przybijał piątkę ze swoim dwudziestoletnim wówczas synem – Daniele. Tamta chwila nam przypomniała, że nie ma AC Milanu bez Maldinich.
Foto: gettyimages.com