Spis treści
Data publikacji: 11 lutego 2025, ostatnia aktualizacja: 23 lutego 2025.
W 1999 roku EA Sports wspięło się na szczyt swoich ówczesnych możliwości jeśli chodzi o wirtualną koszykówkę. „NBA Live 2000” wniosło do serii istotne nowości: od licencjonowanego Michaela Jordana, przez możliwość zaimportowania do gry własnej twarzy, po sposobność rywalizacji zespołami złożonymi z legend ligi zawodowej.
Na okładce znalazł się Tim Duncan – świeżo upieczony zdobywca mistrzowskiego pierścienia z San Antonio Spurs, który uchodził za jednego z najbardziej utalentowanych i wszechstronnych zawodników na swojej pozycji. Obecność „The Big Fundamental” w tym miejscu symbolizowała zmianę warty w NBA – epoka gwiazd lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych powoli dobiegała końca, a pałeczkę przejmowały młode talenty.
Licencjonowany „MJ”
W poprzednich odsłonach serii „NBA Live” legendarny Michael Jordan pojawiał się wyłącznie anonimowo. Licencja nie obejmowała wykorzystywania jego wizerunku, więc funkcjonował w grze pod różnymi tzw. placeholderami, np. „Roster Player”. Tym razem jednak EA Sports podpisało ekskluzywny kontrakt z „Jego Powietrzną Wysokością”, w wyniku którego słynny numer „23” zagościł w grze oficjalnie – z imienia, nazwiska i charakterystycznej sylwetki.
Dla wielu fanów basketu była to prawdziwa rewolucja – moment, gdy gracz rzeczywiście mógł wreszcie poczuć, że steruje najlepszym koszykarzem w dziejach. W końcu można było wystawić „prawdziwego” Michaela Jordana w zespole marzeń i zestawić go z innymi historycznymi postaciami NBA lub… stworzonym przez siebie zawodnikiem.

„Face in the Game” i inne nowości
Umieszczenie samego siebie w „NBA Live 2000” stało się dziecinnie proste dzięki kolejnej nowości, jaką wprowadziło EA Sports. Mowa o „Face in the Game”, czyli mechanizmie pozwalającym na wczytanie do gry pliku graficznego z dowolną twarzą. Dzięki temu można stworzyć swojego wirtualnego sobowtóra i wpuścić go na parkiet. W czasach, gdy cyfrowe aparaty fotograficzne dopiero stawały się powszechne, był to prawdziwy powiew nowoczesności i okazja do zaimponowania znajomym.
Oprócz wprowadzenia funkcji „Face in the Game”, twórcy zadbali także o rozbudowany tryb „Franchise”, w którym można prowadzić drużynę przez dwadzieścia pięć sezonów, przeprowadzać draft i zarządzać składem. Kolejną atrakcję stanowiła obecność legendarnych zawodników z całej historii NBA, którzy dołączają do zabawy w momencie spełnienia określonych warunków. Ulepszono również animacje, dodając więcej smaczków, takich jak przybijanie piątek, żywe reakcje po efektownych wsadach i nowe ruchy zawodników w trakcie rozgrywki. Wreszcie, dzięki Dolby Digital i dodatkowym efektom dźwiękowym, gracze mogli zanurzyć się w bardziej realistycznej atmosferze koszykarskiego widowiska niż kiedykolwiek wcześniej.

Arcade, 1-on-1 i więcej
Twórcy „NBA Live 2000” nie poprzestali na standardowej formule sezonu, play-offów czy spotkań towarzyskich. Zadbali o znaczne urozmaicenie zabawy, wprowadzając różne możliwości rozgrywki. Ciekawą propozycją okazał się tryb „Legends of the Game”, który pozwala na wybór gwiazd z pięciu dekad – od lat pięćdziesiątych po dziewięćdziesiąte – i wystawianie ich w rozmaitych konfiguracjach. Dzięki temu można zestawić drużynę złożoną z Boba Cousy’ego i Jerry’ego Westa przeciwko współczesnym Los Angeles Lakers czy All-Stars lat dziewięćdziesiątych. Dla fanatyków koszykówki było to prawdziwe spełnienie snów, szczególnie że wśród legend pojawili się również tacy zawodnicy, jak Wilt Chamberlain czy Magic Johnson.
Hitem był także tryb „Michael Jordan 1 on 1”, w którym da się zmierzyć się z samym Michaelem Jordanem na ulicznym boisku. Otwierał on pole do wymarzonych scenariuszy – od starć „MJ” vs. „Dr. J” po nierealne pojedynki, np. Shaq vs. Wilt Chamberlain.

Kolejnym ciekawym dodatkiem stał się „Three-Point Shootout”, czyli odzwierciedlenie konkursu rzutów za trzy punkty z Weekendu Gwiazd. Wprowadzono też „Arcade Mode”, który w większym stopniu stawia na widowiskowe wsady i luźniejsze zasady rozgrywki. Gracze, którzy pamiętali czasy „NBA Jam”, z przyjemnością odpalali tę formułę meczu 5 na 5, gdzie dominują efektowne akcje, a kontakt fizyczny jest mniej restrykcyjny.
Komentarz, dźwięk i atmosfera
Komentarz w serii „NBA Live” zawsze stanowił ważny składnik imersji. Tym razem za mikrofon chwycili Don Poier i Reggie Theus. Opinie na temat jakości wypowiadanych przez nich kwestii były różne, jednak ich obecność sprawia, że wydarzeniom na boisku towarzyszy prawdziwie telewizyjny klimat.
Ważnym elementem dźwiękowego tła są także reakcje zawodników i kibiców, odgłosy butów trących o parkiet czy energiczne okrzyki po udanych zagraniach. Z kolei ścieżka dźwiękowa stanowi ciekawą mieszankę stylów. Można usłyszeć George’a Clintona, Naughty by Nature z niezapomnianym „Hip Hop Hooray” czy Rahzela i Tzant.

Odbiór gry
W prasie branżowej i wśród fanów „NBA Live 2000” zostało przyjęte bardzo ciepło. Recenzenci podkreślali, że choć gra nie była pozbawiona wad, to jednak w momencie swojej premiery stanowiła bardzo przyjemne doświadczenie. Zwracano również uwagę na przełom związany z oficjalną obecnością Michaela Jordana w serii, a także na imponującą liczbę trybów zabawy.
Wersja na PC otrzymała wiele nominacji do nagrody sportowej gry roku, a port na PlayStation uznawano za najlepszą dotychczas symulację koszykówki na tę konsolę. Wersja na Nintendo 64, choć pod kilkoma względami ustępowała wydaniu na PC i PlayStation, też potrafiła zachwycić solidnym wykonaniem.
Co ciekawe, „NBA Live 2000” miało doczekać się również kieszonkowej edycji na Game Boya Color, za której stworzenie odpowiadało studio Handheld Games przy współpracy z THQ, jednak w fazie testów została ona anulowana.

Powrót po latach
Ktoś mógłby rzec, że dzisiejsze produkcje biją „NBA Live 2000” na głowę pod względem technicznym, a wpływ wirtualnej koszykówki jest obecnie o wiele szerszy dzięki serii „NBA 2K” i e-sportowi. Jednak to nie zmienia faktu, że niewiele tytułów tak intensywnie jak ten przywołuje wspomnienia – zapach zbliżającego się nowego milenium, ekscytację na widok cyfrowego Michaela Jordana i pragnienie, by choć na chwilę stać się gwiazdą NBA.
Dziś „NBA Live 2000” pozostaje ważnym kamieniem milowym w historii gier sportowych. Może i czas nie obszedł się z tą produkcją łagodnie, a sterowanie bywa bardziej toporne niż w nowościach, ale wciąż urzeka ona klimatem minionej epoki.
Jeśli jesteś miłośnikiem retro-gamingu, zawsze warto wrócić do „NBA Live 2000” i dać się ponieść tej fali wspomnień. Starcie 1 na 1 z Michaelem Jordanem, rzut oka na proste, acz kolorowe menu i wsłuchanie się w energetyczną ścieżkę dźwiękową może przypomnieć, dlaczego gry wideo wywoływały w nas kiedyś szczególną ekscytację.
- Marit Bjørgen. Wielka mistrzyni czy oszustka? - 18 marca 2025
- Ronaldinho. Magik z piłką przy nodze - 15 marca 2025
- Mikaela Shiffrin. Zawsze bądź szybsza niż chłopcy - 6 marca 2025